Za nami kolejny Turniej Czterech Skoczni, w którym niemiecki zawodnik nie sięgnął po zwycięstwo. W tym roku żaden z Niemców nie był nawet blisko zdobycia Złotego Orła, a od zwycięstwa Svena Hannawalda minęło już 21 lat. W związku z zaskakująco słabymi występami podopiecznych trenera Stefana Horngachera, atmosfera w drużynie wydaje się być nie najlepsza.
Nasi zachodni sąsiedzi wynik gorszy od tegorocznego uzyskali ostatnim razem w sezonie 1994/95, kiedy Jens Weißflog zajął dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej. Od tamtego czasu co najmniej jeden z niemieckich zawodników znajdował się w czołowej dziesiątce, a od sezonu 2016/17 przynajmniej w jednym odcinku cyklu na podium stawał Niemiec. Teraz passa ta została przerwana, a najlepszym zawodnikiem w ekipie Stefana Horngachera był Andreas Wellinger, który zakończył niemiecko-austriacką imprezę na jedenastym miejscu. Karl Geiger i Markus Eisenbichler, wydawałoby się najmocniejsze punkty w kadrze, wyjechali z Bischofshofen z 23. i 32. lokatą. Daleko od czołówki znaleźli się także Constantin Schmid (17.), Stephan Leyhe (26.) czy Pius Paschke (30.).
Dobry występ zanotował właściwie jedynie 22-letni Philipp Raimund, który debiutując na imprezie tej rangi, zakończył ją na trzynastym miejscu. W niemieckich mediach określono go „promykiem nadziei” niemieckiej kadry. Nie tylko ze względu na powtarzalność na wszystkich czterech skoczniach (14., 15., 13. i 12. miejsce), ale powiew świeżości i energię wniesioną przez niego do zespołu. – Chciałbym wyraźnie wspomnieć o Philippie. W swoim pierwszym turnieju wskoczył do pierwszej piętnastki we wszystkich rozgrywkach. Ja nie mogłem tego dokonać podczas swojego pierwszego występu w tej imprezie. Czapki z głów, to było naprawdę mocne – docenił rodaka Karl Geiger. – „Hille” jest naprawdę zabawnym i bystrym facetem, powiedziałbym, że jest ekstrawertykiem. Czasami trenerzy muszą go spowalniać. Kiedy jest w euforii, chętnie rozdaje autografy i udziela wywiadów, a potem zapomina, że musi oddać drugi skok – śmiał się 29-latek, który na swoim koncie ma już drugie oraz trzecie miejsce w TCS wywalczone w sezonach 2020/2021 i 2019/2020.
Pozytywnie o Raimundzie wypowiadał się także Horngacher, który zaznaczał, że młody skoczek wykonał świetną pracę. – Ważne jest abyśmy widzieli, że w naszym systemie również pojawiają się dobrzy skoczkowie. Przez najbliższe kilka lat będziemy pracować, by lepiej wykorzystać ten potencjał. W przyszłości ma szansę być w czołówce – zauważył szkoleniowiec.
Niestety ciężko w tym momencie dopatrywać się potencjału na czołowe skoki u reszty zawodników, co powoduje duże rozczarowanie w niemieckiej drużynie. Sam trener przed przyjazdem do Oberstdorfu, mówił w mediach, że nigdy nie jechał na Turniej Czterech Skoczni z tak dobrą drużyną. Po tym, jak turniejowe realia zweryfikowały tą zapowiedź, były trener Polaków przyznał, że nie były to łatwe dni. Dał jednak do zrozumienia, że sytuacja niemieckiej kadry nie była tragiczna. – Nasi najlepsi skoczkowie mają zdecydowanie za mało pewności siebie. To trudna sytuacja, ale nie wolno nam chować głowy w piasek – komentował.
Czołowym niemieckim zawodnikom trudno było jednak szukać pozytywów. – W tej chwili nie mamy nikogo kto skacze na wysokim poziomie i jest w stanie pociągnąć za sobą innych. Nastrój w zespole jest słaby i relacje między wszystkimi są napięte – przyznał Andreas Wellinger. Rację przyznał mu także Markus Eisenbichler, który w finałowej trzydziestce znalazł się tylko raz, w Innsbrucku. – Atmosfera w drużynie jest do bani – mówił otwarcie. Dodajmy, że wspomniany Geiger, który jest aktualnie najwyżej sklasyfikowanym Niemcem w Pucharze Świata (8. miejsce), na słynnej Bergisel nie przebrnął nawet kwalifikacji.
Tego, że w kadrze są problemy nie ukrywa także Niemiecki Związek Narciarski (DSV). Działaczom zasugerowano już nawet… zmianę szkoleniowca. – W tej chwili nie jesteśmy tam, gdzie byśmy chcieli, ale z pewnością nie tracimy nerwów. Decydujące jest to, co będzie działo się na Mistrzostwach Świata w Planicy. Trenerzy działają pełną parą. Naprawdę mam nadzieję, że wymyślą coś, co zadziała – mówi dyrektor sportowy DSV Horst Hüttel.
Na razie planem Stefana Horngachera jest zresetowanie się po turnieju i zgromadzenie nowych sił. Czasu jest jednak niewiele, bo już za kilka dni startuje pucharowy weekend w Zakopanem. W zeszłym roku na drugim stopniu podium na polskiej ziemi stanął Karl Geiger, który drugą lokatę wywalczył także wraz z kolegami w rywalizacji drużynowej. W tym roku powtórzenie takich rezultatów byłoby odbierane w Niemczech jako bardzo pozytywny zwrot akcji.