Dawid Kubacki wraz z drużyną zdobył w sobotnim konkursie drugie miejsce. Biał0-Czerwoni ulegli jedynie równie dobrze dysponowanym Austriakom, a różnica pomiędzy drużynami wyniosła zaledwie 1 punkt. W drugiej serii wiele problemów Polakom i innym zawodnik sprawiał silny, niekorzystny wiatr.

Polacy po pierwszej serii stali przed wielką szansą na drużynowy triumf na Wielkiej Krokwi. Bardzo dobre skoki Dawida Kubackiego, Piotra Żyły, Kamila Stocha, a także niezła próba Pawła Wąska przyniosły prowadzenie na półmetku rywalizacji. Pierwsza trójka Biało-Czerwonych lądowała za 130 metrem i osiągnęła najlepsze wyniki w swoich grupach. Cała czwórka nad drugimi Austriakami miała blisko 3 punkty przewagi. Druga seria przyniosła dalszy ciąg zaciętej rywalizacji, aczkolwiek dał też o sobie znać przybierający na sile niekorzystny wiatr. W kolejnych czterech skokach podopieczni Thomasa Thurnbichlera minimalnie stracili względem Austriaków i przegrali z nimi o zaledwie 1 punkt, ostatecznie zajmującym tym samym 2. miejsce. – Myślę, że pokazaliśmy serce do walki, walczyliśmy do samego końca. Nie było łatwo i szkoda, że zabrakło tak niewiele. Czasami zabraknie i 0,1 pkt. i trzeba się z tym pogodzić. Drugie miejsce też jest dla nas dobrym wynikiem i będziemy się z niego cieszyć. Trener tez pewnie potwierdzi, że wykonaliśmy kawał solidnej roboty dzisiaj. Osobiście mnie jeszcze cieszy to, co się działo na skoczni. Rok temu nie było mi dane tego przeżyć, zatem cieszę się, że ta wspaniałą atmosfera wróciła na Wielką Krokiew. To jest niesamowite. Każde podium, zwłaszcza po takim sezonie jak poprzedni, smakuje wyjątkowo. Dobrze jest wrócić do dobrej dyspozycji. Mamy całą drużynę, która jest mocna – podsumował sobotni konkurs Dawid Kubacki.
Skoczek z Szaflar oddał w pierwszej serii najlepszy skok w gronie Biało-Czerwonych, bowiem osiągnął 136,5 metra. Piotr Żyła i Kamil Stoch lądowali od niego 2,5 metra bliżej, natomiast próba Pawła Wąska była o 11,5 metra krótsza. W drugiej serii jednak Dawid Kubacki wywalczył 127,5 metra. Ogromny wpływ na taką odległość miał bardzo niekorzystny wiatr podczas jego lotu. – W pierwszej serii to może nie była petarda, ale przyzwoity skok. Może był lekko spóźniony i mógł lepiej wyglądać technicznie. To jednak tylko detale. Drugi skok, na moje czucie, był lepszy od tego pierwszego. Trafiłem na trudne warunki i odczułem to w powietrzu. Było tak, jakby ktoś zarzucił mi worek ziemniaków na plecy. Starałem się wyciągnąć z tego skoku tyle, ile się da. Niestety trochę metrów zabrakło. Mimo wszystko jestem z dzisiejszej pracy zadowolony, bo fajnie się czułem dzisiaj na skoczni, a skoki były dobrym prognostykiem przed jutrem – wyjaśnił brązowy medalista z Pekinu.
Czy zatem istnieje obawa, że warunki pogodowe będą przeszkodą dla Polaków także w niedzielnym konkursie indywidualnym? Przed weekendem w Zakopanem pojawiło się wiele rozmaitych prognoz. Część z nich zapowiadało bardzo trudne warunki wietrzne, które mogą nawet przeszkodzić w przeprowadzeniu rywalizacji. – Zawsze jest takie ryzyko, że warunki wypaczą wyniki. To jest cecha sportu na świeżym powietrzu. Nie mamy na to wpływu, wiec najważniejsze dla nas jest to, by warunki były stabilne, bezpieczne do skakania. Wystarczy że wiatr będzie z jednego kierunku, żeby nie „mieszał”. Wtedy nie jest to ryzykowne i można odpowiednio ustawić belkę, niezależnie czy będzie wiało w plecy czy pod narty. Wszyscy mają wtedy takie same warunki – mówił na konferencji prasowej Dawid Kubacki.
Przed konkursami w Polsce wielu kibiców i ekspertów niepokoiło się o dyspozycję Kamila Stocha po przebytej niedawno grypie. Patrząc na sobotnie skoki mistrza olimpijskiego można stwierdzić, że ewentualne pozostałości po chorobie nie wpłynęły na dyspozycję i skoki przez niego oddawane. Od Turnieju Czterech Skoczni forma 35-latka pozostaje na wysokim poziomie. – Kamil wyraźnie rozkręca się od Turnieju Czterech Skoczni. Kiedyś żartobliwie mówił, że dla niego sezon zaczyna się od Engelbergu. Teraz widać właśnie, że skacze coraz lepiej. Szkoda tej choroby u niego. Obecnie można tylko gdybać, czy bez niej skakałby teraz jeszcze lepiej, czy tak samo. Kamil jest profesjonalistą i nawet jeśli go choroba zmęczy, to daje z siebie na skoczni 100%. Sam wiem po sobie, że nawet jak jest gorączka, to człowiek daje z siebie wszystko. Skok to tylko krótka chwila i można się zmobilizować. Adrenalina, zwłaszcza przy takiej publice, wymazuje skutki choroby – tłumaczył mistrz świata z Seefeld.
Polacy po konkursie drużynowym pozostają drugą siłą tabeli narodów. Do niedzielnego konkursu indywidualnego przystąpią w sześcioosobowym zestawieniu. Oprócz czwórki, która wystąpiła w sobotę, na starcie pojawi się również Jan Habdas i Aleksander Zniszczoł. Dawid Kubacki przystąpi do rywalizacji jako lider Pucharu Świata. Nad drugim Anže Laniškiem ma zapas 108 punktów. Początek konkursu o godzinie 16:00.
Wyświetl ten post na Instagramie
Karol Cześnik, Kinga Marchela
Korespondencja z Zakopanego