Skocznie w Karpaczu i Lubawce obecnie pozostają zaniedbanym i nieco zapomnianym rodzeństwem obiektów w Zakopanem, Wiśle i Szczyrku. Orlinek i Krucza Skała świadczą dobitnie o fatalnym stanie skoków na Dolnym Śląsku. O ile pierwsza ze skoczni jeszcze jest w użytku turystycznym, tak druga stoi i zarasta, nieużywana w kompletnie żadnym celu, choć przeszła modernizację ledwie kilka lat temu.
Karpacz

Skocznia „Orlinek” im. Stanisława Marusarza (K-85 / HS-94) w Karpaczu była w 2001 roku areną Mistrzostw Świata Juniorów. To z Dolnego Śląska dwa złote medale zabrał do Finlandii Veli-Matti Lindström. Były już skoczek urodzony w 1983 roku podczas tamtej imprezy ustanowił także pierwszy w XXI wieku rekord tego obiektu. Podczas drugiej serii konkursu drużynowego uzyskał 92,5 metra, a fiński zespół składający się jeszcze z Janne Happonena, Kimmo Yliriesto i Akseli Kokkonena stanął na najwyższym stopniu podium. Podczas całej imprezy Finowie zdobyli łącznie 13 medali we wszystkich dyscyplinach, dominując tym samym w klasyfikacji medalowej. 3 lata później Karpacz był gospodarzem Mistrzostw Polski. W skokach narciarskich indywidualnie złoto zdobył Adam Małysz, ustanawiając również ostatni rekord skoczni, który do dnia dzisiejszego wynosi 94,5 metra. Drużynowy triumf odniósł natomiast AZS-AWF Katowice. W latach 2001 oraz 2004-2006 Orlinek gościł także kombinatorów norweskich w ramach Pucharu Świata B. W 2010 roku druga liga dwuboju ponownie zawitała w Karkonosze, wówczas już w ramach Pucharu Kontynentalnego. W dwóch zorganizowanych konkursach triumfował Austriak Tomaž Druml. Od tego czasu próżno w kalendarzach FIS-u szukać Karpacza jako organizatora jakiejkolwiek rywalizacji związanej ze skokami narciarskimi. Władze miasta nie były zainteresowane organizacją kolejnych zmagań i konserwacją obiektu pod dalsze użytkowanie przez skoczków.

Obiekt aktualnie pełni rolę wyłącznie wieży widokowej, z której rozpościera się panorama okolicznych gór oraz samego Karpacza. Nie sposób nie podziwiać z niej walorów estetycznych okolicy. W tej roli świetnie się sprawdza, a wizytom turystów sprzyja także możliwość zaparkowania samochodu na terenie skoczni. Ogrodzenie obiektu jest natomiast skonstruowane z imponującej mozaiki starych nart, która dodaje nieco klimatu i przypomina, że w tym miejscu uprawiano kiedyś sport zimowy. Jednakże analiza stanu wieży najazdowej, a także zeskoku – psuje odbiór. Szczególnie gdy pomyśli się o tym, że jeszcze 13 lat temu ktoś w tym miejscu oddawał skoki, a jeszcze dawniej wielka postać polskiego sportu ustanawiała rekordową odległość. Obecnie można by było zorganizować jedynie… zjazd pontonem do stawu, który znajduje się w dole zeskoku, choć i to przez zarośnięty zeskok nie należałoby do najłatwiejszych. W ostatnich latach na skocznię przybywali miłośnicy letnich sportów ekstremalnych, którzy w ramach Kill The Devil Hill musieli przedrzeć się przez wodę, a następnie wbiec na zeskok i rozbieg, aby dostać się jak najszybciej na sam szczyt wieży najazdowej. Brzmi jak świetna zabawa, prawda?

Dla fanów skoków narciarskich zapewne nie jest to już tak zabawne. Dolna część obiektu intensywnie zarasta. Na najeździe brakuje w wielu miejscach elementów barierek, a część desek w bandzie jest wyłamana. Z metalowej konstrukcji wieży miejscami wyłania się także rdza, natomiast betonowa część podstawy zaczyna się kruszyć. Winda pozostaje nieczynna dla zwiedzających. Poruszać się można jedynie po dość wąskich schodkach z boku rozbiegu. Gniazdo trenerskie i wieża sędziowska pozostają w trochę lepszym stanie. Skocznia nie miała też ostatnio szczęścia do osób, które lubią sobie co nieco przywłaszczyć. 9 kwietnia 2022 roku TVP Sport informował, że ukradziono stalowe kraty pomostowe oraz furtki. Wartość szkód oszacowano na ok. 15 tysięcy złotych. Policja zatrzymała złodzieja jeszcze tego samego dnia, w której dokonał kradzieży.
Skocznia Orlinek w Karpaczu została okradziona. Wartość łupu złodzieja (metalowe elementy obiektu) oszacowano na około 15 tysięcy złotych. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności😳❗️#skokoholicy #skijumpingfamily
— Filip Kołodziejski (@kolodziejsky_) April 9, 2022
Nie ma wątpliwości, że ponowne uruchomienie skoczni wymagałoby niemałych nakładów finansowych. Zanim jednak by to nastąpiło, bardziej przydałby się ośrodek szkoleniowy w sąsiedztwie w postaci mniejszych skoczni i promocja dyscypliny w regionie. Bez tego hipotetyczny remont Orlinka trudno uznać za opłacalny i warty zachodu. Problem braku promocji skoków w regionie, bazy szkoleniowej, a dodatkowo odpowiedniej infrastruktury w otoczeniu dotknął także inny obiekt na Dolnym Śląsku.
Lubawka

O ile Orlinek w Karpaczu jest widoczny z daleka i wyglądem od razu przypomina skocznię, tak w przypadku skoczni Krucza Skała (K-85 / HS-94) można mieć na początku nieco wątpliwości. Obiekt początkowo niełatwo dostrzec z drogi, jednakże po chwili można wypatrzeć charakterystyczny zarys zeskoku. Zanim udamy się w jego kierunku, natrafimy przy drodze na tablicę przedstawiająca pokrótce historię obiektu, napisaną w trzech językach. Pod niedoszłe centrum skoków na Dolnym Śląsku dojdziemy wydeptaną ścieżką przez pole. Na miejscu zastajemy… „chaszczowisko”, bo trudno ten widok inaczej nazwać. To tutaj w ogóle kiedyś skakano? A jednak ktoś tu swoje próby oddał, o czym świadczy pamiątkowa, drewniana tablica z danymi o skoczni, które zawierają także 96-metrowy rekord ustanowiony przez Jakuba Kota w 2010 roku.
Dookoła skoczni nie ujrzymy żadnej infrastruktury dodatkowej, jak np. szatni, bądź budynku gospodarczego na sprzęt niezbędny do przygotowania obiektu. Nie wspominam już nawet o ewentualnych trybunach. Wieża sędziowska, skrzynka elektryczna, tablica z rozmiarem i rekordem skoczni oraz busz na przeciwstoku – to wszystko, co zobaczymy z dołu. W 2016 roku skocznia przeszła modernizację najazdu i band. Po jej uroczystym, ponownym otwarciu nie doszło jednak do żadnej rywalizacji. Ta kuriozalna sytuacja trwa do dziś. Krucza Skała pozostaje nieużytkowana i nie są na niej organizowane żadne zawody, lub choćby zgrupowania.
Jeszcze blisko 2 lata temu pojawiły się plany, by zagospodarować przestrzeń pod przeciwstokiem i wybudować mniejsze skocznie dla najmłodszych adeptów skoków narciarskich. To mogłoby przywrócić życie temu miejscu i pozwoliłoby na stworzenie dolnośląskiej bazy szkoleniowej. Oczywiście na miejscu nie prowadzone są żadne prace budowlane, które świadczyłyby o realizacji takich założeń.
Co ciekawe podczas IX Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w sportach zimowych w 2003 roku, na skoczni w Lubawce startował… nastoletni Kamil Stoch. Przyszły mistrz olimpijski zajął wtedy 2. miejsce. Triumfował Jan Ciapała, a na najniższym stopniu podium stanął Wojciech Topór.
Na sam koniec pełne galerie ze skoczni w Karpaczu i Lubawce:
Wyświetl ten post na Instagramie
Wyświetl ten post na Instagramie
Karol Cześnik
źródła: informacja własna / skisprungschanzen.com / radiowroclaw.pl / Facebook