Jan Habdas, był jednym z pozytywnych zaskoczeń weekendu w Zakopanem. 19-letni reprezentant Polski przed własną publicznością na Wielkiej Krokwi po raz pierwszy w karierze wywalczył punkty Pucharu Świata i wydaje się, że aktualnie jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do zdobycia medalu podczas lutowych Mistrzostw Świata Juniorów. – Jest pięknie. Pierwsze punkty tutaj, to chyba nie jest przypadek – mówił.
„Krok po kroku do celu”. Pierwsze punkty w Pucharze Świata
Już od dłuższego czasu Jan Habdas jest określany największą nadzieją na przyszłość polskich skoków narciarskich. Od początku sezonu 2022/2023 jako junior jest już zawodnikiem kadry B i na co dzień trenuje pod opieką trenera Macieja Maciusiaka, a dzięki ostatnim startom w konkursach najwyższej rangi znacznie częściej ma szansę współpracować z trenerem kadry A, Thomasem Thurnbichlerem. – To jest mikst. Jeżeli chodzi o przygotowanie motoryczne, robię dalej trening z kadry B, jednak dochodzą do tego jednostki treningowe z kadry A w nieco innym formacie, głównie jest to stabilizacja. W drużynie czuję się bardzo dobrze, udało mi się tutaj zaaklimatyzować, ale wiem że przede mną jeszcze długa droga – twierdzi. Co prawda debiut w 71. Turnieju Czterech Skoczni nie był dla niego wymarzony (zajął 46. miejsce w klasyfikacji generalnej), to już start w Zakopanem mógł on zaliczyć do bardzo udanych.
Jeszcze w oficjalnych piątkowych treningach Habdas skacząc 115 i 119 metrów zajmował 38. i 35. miejsce. W kwalifikacjach 115 metrowa odległość dała mu awans do konkursu z 35. lokaty. – Czy mam tremę? Ja już trochę mam za sobą po Turnieju Czterech Skoczni. Bardzo dużo się nauczyłem, trochę sobie w głowie poukładałem i wiem, że nie zawsze będzie kolorowo. Trzeba dalej robić swoje. Już czwartkowy trening dużo pomógł, bo mogłem sobie „obskakać” Wielką Krokiew po prawie rocznej przerwie. Po tych wszystkich wojażach, które odbyłem już w tym sezonie, widzę, że jest to skocznia taka jak wszystkie inne. Po prostu trzeba robić swoje. W moim przypadku wiadomo, że skoki nie wyglądają jeszcze najlepiej, więc trochę trzeba je jeszcze zmieniać. Nie da się zrobić jednego ogromnego skoku, tylko krok po kroku trzeba zmierzać do celu – mówił w piątek.
Niedzielne zmagania indywidualne pokazały wielką zdolność do mobilizacji i odporność na stres skoczka ze śląskiego Zarzecza. W pierwsze serii szybując 129 metrów zapewnił sobie awans do finału z 14. miejsca. W finale lądował na 123. metrze, co ostatecznie dało mu 21. pozycję i pierwsze w karierze pucharowe punkty. – Wyczekiwana trzydziestka i jeszcze w Zakopanem… Jest pięknie, bardzo się cieszę. Pierwszy skok był lepiej trafiony i w tym odbiciu było mniej udziału górnej części ciała, to poskutkowało dłuższym lotem. Więcej nie pamiętam, tak się stresowałem. Szkoda, że ten drugi skoki nie był taki, jaki mógł być. Pierwsze punkty tutaj to chyba nie jest przypadek. Na pewno kibice pomagali w pierwszej serii z warunkami, „przedmuchali” tylny wiatr. Nie mogę narzekać, ale było widać, że niektórych zawodników ściągało bardzo mocno do zeskoku. Ja w pierwszej i drugiej serii trafiłem dobrze. Nie ma co się smucić tym drugim skokiem, bo mam punkty Pucharu Świata – komentował na gorąco.
Medal MŚ Juniorów? „Mam nadzieję, ale staram się o tym nie myśleć”
Jeszcze po braku punktowych zdobyczy wydawało się, że Habdas może zostać odesłany do „drugoligowego” Pucharu Kontynentalnego w japońskim Sappporo (14-15 stycznia). Trenerzy postanowili jednak pozostawić 19-latka w kraju. Teraz mimo bardzo dobrego startu w Zakopanem, Habdas nie będzie kontynuował startów w zawodach najwyższej rangi. Jego absencja w Pucharze Świata w Japonii (20-22 stycznia) w czasie najbliższego weekendu będzie jednak uzasadniona. – Ze względu na Mistrzostwa Świata Juniorów, trenerzy nie chcieli mi zbyt często zmieniać stref czasowych, więc zostałem na miejscu. Bardzo się cieszę, że dostałem kolejną szansę startu w Pucharze Świata. Teraz pojadę na Puchar Kontynentalny do austriackiego Eisenerz, a w planach mam dobre przygotowania do MŚJ – tłumaczy 19-latek.
Tegoroczny juniorski czempionat odbędzie się na przełomie stycznia i lutego w kanadyjskim Whistler. Rywalizacja medalowa w skokach narciarskich będzie miała miejsce na normalnym obiekcie HS-104 (K-95) w dniach 2-5 lutego. Warto wspomnieć, że właśnie na tej skoczni w 2010 roku Adam Małysz zdobył srebrny medal igrzysk olimpijskich. Czy Habdas nawiąże do tego sukcesu w Mistrzostwach Świata Juniorów? Apetyty na medal miał już przed rokiem, podczas imprezy w Zakopanem. Wówczas będąc najmocniejszym z Polaków zajął jednak trzynaste miejsce. – Mam nadzieję na medal, ale staram się o tym nie myśleć. W zeszłym roku cały czas myślałem o tych mistrzostwach, bardzo mocno się spiąłem i nie było to na pewno nic dobrego. Dlatego w tym roku staram się robić to co zawsze, wykonywać swoją robotę. Jak ją wykonam, to na pewno będzie dobrze – skwitował.
Ostatnie tygodnie to dla młodego zawodnika nie tylko sportowe debiuty i życiowe osiągnięcia, ale także idąca za tym popularność. W mediach nazwisko Jana Habdasa pojawia się coraz częściej i to w kontekście bycia następcą „starych mistrzów” pokroju Kamila Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego. Sam zainteresowany zaznaczył jednak, że choćby podczas Turnieju Czterech Skoczni starał się ograniczyć swoją obecność w Internecie. – Nie starałem się szukać atencji w social mediach. Mogłem wykorzystać ten czas do zbudowania większej grupy odbiorców, ale chciałem się skupić na sporcie i nie wciskać się nigdzie na siłę.
Bartosz Leja, Kinga Marchela,
informacja własna