You are currently viewing Loteryjny finał weekendu w Sapporo. Stoch: „Dzisiaj była randka w ciemno”
Kamil Stoch i Dawid Kubacki (fot. Julia Piątkowska)

Loteryjny finał weekendu w Sapporo. Stoch: „Dzisiaj była randka w ciemno”

Kibice, którzy poświęcili noc, by obejrzeć ostatni konkurs indywidualny w Sapporo, z pewnością tego nie żałowali. Niedzielna rywalizacja na Okurayamie nie zawiodła pod względem emocji, bo mieliśmy okazję podziwiać wiele dalekich lotów. Niestety nie w wykonaniu polskich zawodników. 

Wiatr zdecydowanie nie był dzisiaj po stronie naszych reprezentantów. Najlepszym z naszych zawodników okazał się Piotr Żyła, który po skokach na 130 i 136 metrów sklasyfikowany został na ósmym miejscu. Aż czterdziestu punktów brakowało mu do niekwestionowanego zwycięzcy, którym był Ryoyu Kobayashi. Japończyk poleciał w finale na 143-metrową odległość, spokojnie zwyciężając z Halvorem Egnerem Granerudem i Markusem Eisenbichlerem. 

Zdecydowanie gorzej poszło dzisiaj Kamilowi Stochowi, który po pierwszej serii praktycznie zamykał awansującą stawkę. Skok na 122,5 metra, przy słabszym wietrze, dał mu dopiero 28. lokatę. W drugiej serii trzykrotny mistrz olimpijski wyciągnął jednak nieco lepszy los na loterii i 128-metrowym skokiem zapewnił sobie awans na 23. miejsce. Po konkursie przyznał, że mimo tych krótszych skoków, spowodowanych brakiem szczęścia do warunków, opuszcza Japonię z uśmiechem.

 – Nie chcę narzekać na coś, na co nie mam wpływu. Fajnie było tu być. Zrobiłem dzisiaj dobrą robotę, bo te skoki były dobre. Uważam, że były nawet lepsze niż wczoraj. O ile wczoraj była loteria, o tyle dzisiaj była chyba randka w ciemno – śmiał się na antenie Eurosportu. Jednocześnie przyznał, że po konkursie pozostało trochę niedosytu, a nawet sportowej złości na nierówne warunki. – Też chciałbym sobie polecieć tak daleko. Cały czas mam jednak takie przekonanie, że to wszystko się gdzieś kiedyś skumuluje i wszystko się dla mnie poukłada w tym naprawdę ważnym momencie – zaznaczył w rozmowie z Kacprem Merkiem. 

Na półmetku zmagań najwyżej sklasyfikowanym Biało-Czerwonym był Dawid Kubacki, który próbą na 137,5 metra zagwarantował sobie szóstą lokatę. Niestety lider klasyfikacji generalnej trafił w finałowej serii na słabszy wiatr, który w połączeniu z drugą belką startową nie pozwolił mu daleko odlecieć. Skok na 125 metrów sprawił, że 32-latek zakończył konkurs na jedenastej lokacie, po raz pierwszy w tym sezonie wypadając z czołowej dziesiątki. Po konkursie przyznał, że chociaż wiatr mu nie sprzyjał to nie był on jedynym czynnikiem mającym wpływ na jego występ. – Dzisiejsze skoki nie były fajne, sporo im brakowało. Czułem, że nogi nie pracowały, jak trzeba. Może czuły już zmęczenie tym wyjazdem – przyznał w Eurosporcie. – Ja bym się nie załamywał, bo wiemy, że i tak w Japonii może być dużo gorzej. Może nie miałem wybitnego szczęścia do warunków, ale tak tutaj już po prostu jest – zauważył. 

Kubacki wciąż pozostaje liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jednak Halvor Egner Granerud traci do niego już zaledwie 48 punktów. Polak zaznacza jednak, że sezon jeszcze się nie skończył i dużo może się jeszcze zdarzyć. – Mam robić swoje na skoczni i tyle. Tutaj nic się nie zmienia – podkreślił. 

Szansa na powiększenie przewagi w generalce pojawi się już w najbliższy weekend. Skoczkowie powrócą do Europy, a konkretnie do Austrii, gdzie oddadzą pierwsze w sezonie loty i rozpoczną walkę o Małą Kryształową Kulę. Rywalizacja na Kulm (HS235) w Bad Mittendorf wystartuje w piątek 27 stycznia. 

Kinga Marchela,
źródło: Eurosport

Dodaj komentarz