You are currently viewing Sportowa złość Dawida Kubackiego po Willingen: „Cały weekend był słodko-gorzki”
Dawid Kubacki (fot. Julia Piątkowska)

Sportowa złość Dawida Kubackiego po Willingen: „Cały weekend był słodko-gorzki”

Pucharowy występ w Willingen był dla Dawida Kubackiego prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem. Jeszcze w sobotę reprezentant Polski powrócił na podium zajmując trzecie miejsce, ale już w niedzielę uplasował się dopiero na siedemnastej pozycji, powtarzając swój najsłabszy wynik tej zimy. – Cały weekend był słodko-gorzki. Chwilę się pozłoszczę, a od jutra pracuję dalej – mówił po zmaganiach na Mühlenkopfschanze (K-130 / HS-147).

 

Sobotnie podium i „znalezienie dobrej drogi”

Już podczas lotów narciarskich w Bad Mitterndorf, nerwowo zerkaliśmy na sytuację w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Niestety w Austrii Dawid Kubacki stracił żółty plastron, a Halvor Egner Granerud który został nowym liderem, w niemieckim Willingen znacznie powiększył przewagę nad Polakiem (do 238 punktów). W sobotnim konkursie 32-letni skoczek z Szaflar po skokach na 147 i 137 metrów zajął jeszcze trzecie miejsce, powracając na pucharowe podium po czterech konkursach zakończonych poza „pudłem” (w Sapporo i Bad Mitterndorf). Triumfujący Norweg szybował pierwszego dnia weekendu 149,5 oraz 138 metrów, mając nad naszym reprezentantem 15,3 punktu przewagi.

Nie powiedziałbym, że to był łatwy dzień. Ostatnie dwa, trzy tygodnie też nie były dla mnie łatwe, ale cieszę się, że umieliśmy się w tym odnaleźć. Znaleźliśmy drogę, którą trzeba iść i to pozwoliło mi wrócić do bazy, z której małymi kroczkami można budować dalej. Wiem, że te skoki pozostawiały trochę do życzenia, że mogłem skoczyć lepiej. Teraz bardzo ważny jest jednak spokój. To co dzisiaj pokazałem na skoczni, dowodzi że ta droga jest w porządku. W taki sposób można pracować i powoli dopychać się z powrotem na szczyt – komentował Polak z pewną dozą optymizmu w sobotę. Progres w występie swojego podopiecznego podkreślił także trener Thomas Thurnbichler. – Powrót na podium pokazuje, że Dawid złapał lepsze czucie w swoim skakaniu. To była dobra decyzja, aby w tygodniu poprzedzającym zawody postawić na przerwę od treningów na skoczni. Zrobiliśmy tylko kilka treningów fizycznych i poświęciliśmy czas na regenerację – zaznaczył.

Niektórzy jeszcze przed rywalizacją na największej „dużej” skoczni narciarskiej na świecie wskazywali na to, że na większych obiektach z dłuższą fazą lotu, to Granerud czuje się znacznie lepiej i to właśnie w osobie Norwega widzieli głównego faworyta. Sam Kubacki uważa jednak, że próby na największych obiektach nie różnią się znacznie od tych, oddawanych na nieco mniejszych skoczniach. – Siłą rzeczy lot jest na nich trochę dłuższy, ale sam skok wygląda tak samo. Większość trenerów i zawodników też się zarzeka, że skoki na mamucie nie różnią za bardzo technicznie od tych na skoczni dużej. Wiadomo, że w locie trzeba być bardziej agresywnym, ale sama technika odbicia się nie zmienia, zostaje taka sama. Można przy takich samych skokach jak na „dziewięćdziesiątce” też dobrze sobie radzić – stwierdził.

 

Niedzielne rozczarowanie i złość

Niedzielna rywalizacja potwierdziła, że to Halvor Egner Granerud jest aktualnie zdecydowanie lepiej dysponowanym zawodnikiem i radzi sobie nawet w trudniejszych warunkach atmosferycznych. Padający deszcz ze śniegiem, mgła, a nawet zmienny wiatr (co nie do końca oddawały przeliczniki) nie wytrąciły go z równowagi. Norweg i Polak mieli całkiem porównywalne podmuchy (minimalnie lepsze warunki miał lider PŚ), mieli też podobne prędkości na progu. Mimo tego podopieczny trenera Alexandra Stöckla latał 147,5 i 142 metry, a Kubacki lądował na 127. i 128. metrze. Dla Graneruda oznaczało to 22. zwycięstwo w karierze, a dla Polaka dopiero siedemnastą lokatę (ze stratą 67 punktów do zwycięzcy).

Cały weekend był słodko-gorzki. Wczoraj całkiem przyzwoity dzień, bo podium zawsze jest fajnym momentem. Dzisiaj niestety nie poszło tak, jak bym chciał. Nie miałem wielkiego szczęścia do warunków i to też mi przeszkadzało, ale w tych skokach zabrakło trochę luzu. Nie był czyste, a to w połączeniu z warunkami ujmuje metrów. Takie weekendy też trzeba przeżyć i wyciągnąć z nich wnioski. Dziś do wieczora będą nerwy i sportowa złość, która się pojawia, kiedy człowiek chce, próbuje, robi, a nie wychodzi. Od jutra zaczynamy kolejny etap pracy – to się nie zmienia. Gdybyśmy chcieli ten weekend zbyt długo roztrząsać, to i tak nam w niczym nie pomoże. Trzeba pracować na czystej karcie – komentował Kubacki. O swoim głównym rywalu i trwającej walce o Kryształową Kulę mówi krótko: – Naprawdę dobrze skacze i tego mu nie można odebrać. Ja muszę dalej robić swoje.

Kolejne zawody Pucharu Świata odbędą się już w dniach 11-12 lutego na dużej skoczni HS-128 (K-115) w amerykańskim Lake Placid. Zawodników czeka więc kolejna tej zimy długa podróż, tym razem do Stanów Zjednoczonych. Zobaczymy tam także Dawida Kubackiego, który na dwanaście indywidualnych konkursów przed końcem sezonu nie może odpuścić żadnej okazji do odrabiania strat do lidera.

 

Bartosz Leja,
źródło: PZN / Eurosport / informacja własna

 

Dodaj komentarz