Ponad pięć lat na powrót do czołówki Pucharu Świata czekał Andreas Wellinger. Niemiec, który w sobotę sięgnął po zwycięstwo w Lake Placid, po raz ostatni triumfował w zawodach najwyższej rangi w rosyjskim Niżnym Tagile w grudniu 2017 roku.

27-letni Niemiec nie mógł zaliczyć kilku poprzednich sezonów do udanych. Kontuzje i problemy ze zbudowaniem dobrej formy sprawiły, że długo nie widzieliśmy go w czołówce Pucharu Świata. Kiedy w 2018 roku wywalczył złoty medal olimpijski w Pjongczangu, wielu zwiastowało mu pasmo kolejnych sukcesów. Tak jednak się nie stało. W czerwcu 2019 roku doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w prawym kolanie i całkowicie opuścił sezon 2019/2020. W kwietniu 2020 złamał obojczyk podczas surfowania na wakacjach, a późniejszy nieudany powrót do Pucharu Świata sprawił, że Niemiec zakończył sezon 2021/2022 już w lutym. Nie miał także szans na to, by bronić mistrzowskiego tytułu w Pekinie. W kwietniu 2022 roku przeszedł z kolei operację kolana, które doskwierało mu przez niemal osiem miesięcy ze względu na pękniętą łąkotkę.
Po tak długiej i trudnej drodze, powrót na szczyt zdaje się smakować jeszcze lepiej. Wellinger już od początku weekendu pokazywał, że pasuje mu duży obiekt MacKenzie Intervale (K-115 / HS-128). To on zaprezentował się najlepiej w dwóch treningach, a kwalifikacje wygrał z rekordem skoczni (132,5 m), który dzień później odebrał mu Ryoyu Kobayashi. Sobotnie zwycięstwo zagwarantowały mu skoki na 129 oraz 125,5 metra. Był to jego czwarty triumf i jednocześnie 26. podium Pucharu Świata w karierze. – To co się dzisiaj wydarzyło, jest naprawdę niewiarygodne. Najpierw musiałem to sobie uświadomić. Co prawda wiedziałem, że znowu jestem w dobrej formie, ale potwierdzenie tego zwycięstwem po tak długim czasie oczekiwania jest naprawdę niesamowite. Jestem bardzo szczęśliwy i zamierzam kontynuować swoją pracę – mówił zawodnik cytowany przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS).
Z sukcesu swojego podopiecznego cieszył się także trener niemieckiej kadry narodowej, Stefan Horngacher. – Andi przez długi czas cierpiał z powodu zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. W Lake Placid prezentował się jednak bardzo mocno już od samego początku. Znajdując się w takiej formie jest na świetnej drodze do zbliżających się Mistrzostw Świata w Planicy. Szczególnie tamtejsza mniejsza skocznia bardzo mu pasuje – mówił Austriak, dla którego zwycięstwo Wellingera jest świetną wiadomością spoglądając na dotychczasowe występy Niemców w Pucharze Świata. Przypomnijmy, że od początku zimy na podium plasowali się po jednym razie Karl Geiger i Markus Eisenbichler (na trzecim miejscu), dla których był to jednak wyłącznie zaskakujący przebłysk.
Wyświetl ten post na Instagramie
Sukces Niemca nie przeszedł bez echa w świecie skoków. Jego ciężką pracę docenił nawet Halvor Egner Granerud, który miał przyjemność stanąć z Wellingerem na podium w niedzielę. Wtedy to Norweg sięgnął po zwycięstwo, a sobotni triumfator musiał zadowolić się drugą lokatą po skokach na 124 i 130 metrów. – Sport to rywalizacja z samym sobą i walka o powrót na szczyt, gdy życie cię nokautuje. Naprawdę świetnie jest zobaczyć Andreasa nie tylko na podium, ale na jego najwyższym stopniu. To zasłużone po stałym wzroście przez cały sezon – napisał na Instagramie lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ze swoich niedzielnych prób był zadowolony także sam zainteresowany. – To był niezwykły konkurs. Warunki i pogoda były wymarzone, a moje skoki były na super poziomie, właściwie nawet lepszym w sobotę. Dzisiaj jednak ktoś inny był lepszy. Oczywiście jestem jednak bardziej niż usatysfakcjonowany po całym weekendzie – skwitował Wellinger.
Wyświetl ten post na Instagramie
Po sukcesie Wellingera, głos zabrał także były niemiecki skoczek narciarski, André Kiesewetter. To on aż do soboty był ostatnim triumfatorem zawodów PŚ na skoczni w Lake Placid (z 1990 roku). Co ciekawe, Niemiec powrócił do miejscowości usytuowanej wśród gór pasma Adirondack wraz z powracającym tam Pucharem Świata. Tym razem nie jako czynny skoczek, ale jako fizjoterapeuta szwajcarskich skoczków. Jeszcze przed zwycięstwem jego młodego następcy, panowie mieli okazję zamienić ze sobą parę słów. – Przed zawodami Andreas podszedł do mnie i powiedział: „Wygrałeś tutaj 33 lata temu. Jak to zrobiłeś?”. Odpowiedziałem mu, że powinien po prostu odpocząć i cieszyć się skokami. I tak się złożyło, że tu wygrał. To naprawdę piękna historia – mówił 53-latek.
Chociaż wyczyn Andreasa Wellingera jest wyczynem indywidualnym, podniósł morale drużyny. „Klątwa niemieckich skoków prysła„ – takie zdanie przewijało się w mediach naszych zachodnich sąsiadów po jego sobotnim triumfie. Przypomnijmy, że poprzedni triumf jeden z podopiecznych trenera Horngachera (Karl Geiger) zanotował 23 stycznia 2022 roku przed własną publicznością w Titisee-Neustadt. Tym samym niemieccy kibice czekali na powtórzenie takiego osiągnięcia ponad rok.
Kinga Marchela,
źródło: sport1.de / FIS / Instagram