You are currently viewing Finka po przejściach na starcie w Planicy. Rautionaho: „W Willingen odkaszlnęłam krwią”
Jenny Rautionaho (fot. Pavel Semyannikov)

Finka po przejściach na starcie w Planicy. Rautionaho: „W Willingen odkaszlnęłam krwią”

Mimo niepokojących informacji, które docierały do nas na początku lutego z niemieckiego Willingen, Jenny Rautionaho dostała zielone światło od lekarzy i startuje w tegorocznych Mistrzostwach Świata w Planicy. Przypomnijmy, że reprezentantka Finlandii podczas zawodów Pucharu Świata na Mühlenkopfschanze (K-130 / HS-147) zaliczyła groźnie wyglądający upadek. – Na początku nie mogłam złapać oddechu. Później odkaszlnęłam krwią – wspominają feralne zdarzenie 26-latka.

 

Jenny Rautionaho Instagram 300x201 - Finka po przejściach na starcie w Planicy. Rautionaho: "W Willingen odkaszlnęłam krwią"
Jenny Rautionaho po upadku w Willingen (instagram.com/jennyrautionaho)

W ostatni dzień zawodów w Willingen (5 lutego), po wylądowaniu ponad 128 metrowego skoku, Rautionaho zaliczyła groźnie wyglądający upadek. Tuż po wylądowaniu jej lewa narta podcięła prawą, po czym zawodniczka z impetem uderzyła w zeskok lewą częścią ciała. Finka nie była w stanie samodzielnie opuścić skoczni, co skutkowało wyniesieniem jej przez służby medyczne. – Zdałam sobie sprawę, że na początku nie mogłam złapać oddechu. Kiedy później to zrobiłam, odkaszlnęłam krwią. Wiedziałam, że nie wszystko jest dobrze – powiedziała rodzimemu portalowi Yle Urheilu.

Po upadku zawodniczka z Rovaniemi została przetransportowana do szpitala. Przez pewien czas wydawało się, że jej występ w zbliżających się Mistrzostwach Świata w Planicy stoi pod znakiem zapytania. Już dzień po upadku sama zainteresowana uspokoiła nas, informując że nie odniosła żadnej poważnej kontuzji. Bolesne stłuczenia i obtarcia spowodowały jednak, że skoczkini została na obserwacji w szpitalu przez cztery dni, a ponadto nie wystartowała w kolejnych pucharowych zmaganiach w austriackim Hinzenbach i rumuńskim Rasnovie. Warto wspomnieć, że Rautionaho w swojej karierze doznała poważnych kontuzji kolan, które zmuszały ją do długotrwałej rehabilitacji. Tym razem na szczęście obyło się bez urazu. – Na mojej twarzy pojawiły się zadrapania, były też problemy w płucach. Poza tym wszystko było w porządku – uspokoiła.

Podopieczna trenera Ossi-Pekka Valty 17 lutego dostała zgodę od sztabu i lekarzy na powrót do treningów i rywalizacji, dzięki czemu mogła pojawić się w najważniejsze imprezie sezonu 2022/2023. Jak podkreśla, po upadku w Willingen nie towarzyszą jej dodatkowe obawy. – Takie wypadki zdarzają się od czasu do czasu. Byłoby gorzej, gdyby coś wydarzyło się w powietrzu. Czekam już, kiedy znowu będę mogła założyć narty – nie ukrywała. To udało zrobić zaledwie dzień przed oficjalnymi treningami w ramach MŚ w Planicy. Rautionaho powrotne treningowe próby oddała na normalnej skoczni HS-98 (K-90) w austriackim Villach, oddalony od Planicy o zaledwie 26 kilometrów.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Jenny Rautionaho (@jennyrautionaho)

Dzisiaj na pierwszej arenie światowego czempionatu (K-95 / HS-102), po skokach na odległość 89,5, 92,5 oraz 91,5 metra zajęła kolejno 21., 31. i ponownie 21. miejsce. Wydaje się jednak, że na Finka może liczyć na więcej na dużym obiekcie. Wszak jej rekord życiowy z Willingen (sprzed roku) wynosi aż 144,5 metra. Co więcej, reprezentantka Kraju Tysiąca Jezior odważnie twierdzi, że jej celem jest oddanie lotu na największej skoczni w Planicy, czyli na „mamuciej” Letalnicy (K-200 / HS-240). – Bez wątpienia chciałabym na niej skoczyć. Najpierw dobrze będzie jednak spróbować na skoczni do lotów w Vikersund, którą nieco łatwiej poskromić. Już w wieku siedmiu lat wiedziałam jednak, że mamucia skocznia w Planicy jest moim celem – podkreśla.

Losy Jenny Rautionaho i innych zawodniczek będzie można śledzić od jutra od godziny 16:30, kiedy rozpoczną się kwalifikacje do czwartkowego konkursu indywidualnego.

 

Justyna Śliwa, Bartosz Leja,
źródło: Yle.fi / Suomen Hiihtoliitto

 

Dodaj komentarz