Pierwsze w karierze mistrzostwa świata Pawła Wąska rozpoczęły się od udanych kwalifikacji na skoczni normalnej. Najmłodszy zawodnik biało-czerwonej kadry w Planicy zakończył je na piętnastym miejscu po skoku za punkt konstrukcyjny (95,5 m). Jak przyznaje, jego sportowa dyspozycja zaczyna wracać na dobre tory. – Wszystko może znowu zacząć funkcjonować – mówił po piątkowej rywalizacji.
Trwające mistrzostwa świata w Planicy to pierwsza impreza tej rangi w karierze 23-letniego skoczka. Dotychczas trzykrotnie walczył o mistrzostwo świata, ale w kategorii juniorów. Najlepszym wynikiem, jaki osiągnął było szóste miejsce w 2019 roku w fińskim Lahti. Młody zawodnik polskiej kadry startował również w zeszłorocznych Mistrzostwach Świata w Lotach w Vikersund. Zakończył je w najlepszej trzydziestce, zajmując finalnie 25. miejsce.
Mistrzostwa w narciarstwie klasycznym to nowe wyzwanie, przed którym stanął Wąsek. Już w czwartkowych treningach pokazał, że stać go na równe skoki, trzykrotnie lądując za dziewięćdziesiątym metrem (97,5 / 91,0 / 93,0 m). W piątkowej serii próbnej uzyskał 90-metrową odległość i uplasował sie na 31. lokacie, na co, jak zaznaczył, wpływ miał popełniony przez niego błąd. – W tym pierwszym skoku powtórzył się jeszcze stary błąd, który doskwierał mi kiedyś na skoczni – przyznał, podkreślając jednak, że z kwalifikacyjnego skoku jest zdecydowanie bardziej zadowolony. Próba na 95,5 metra przy dość mocnym wietrze w plecy (1,01 m/s) pozwoliła mu zająć piętnastą lokatę i spokojnie awansować do sobotniej rywalizacji. – Wydaje mi się, a w skokach dużo rzeczy się tylko wydaje, że skorygowałem ten kwalifikacyjny skok. Wyszedł całkiem niezły. Trochę brakowało mi tego powietrza w końcówce, ale można tu fajnie polecieć – stwierdził.
Ostatnie tygodnie w wykonaniu Pawła Wąska nie należały do najlepszych. 23-latek wpadł w pewien dołek i nie punktował aż w czterech z sześciu ostatnich konkursów. Z wyjazdu do Lake Placid wrócił z zerowym dorobkiem punktowym, po tym, jak w konkursach zajął kolejno 36. i 44. miejsce. Ostatnie treningi przed przyjazdem do Słowenii, na które sztab szkoleniowy zdecydował się postawić w zamian za pucharowy weekend w Rasnovie, zdały się jednak pomóc w powrocie na właściwe tory. Jak przyznaje zawodnik z Ustronia, ma nadzieję, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. – Mam teraz trochę inny pomysł na skakanie i myślę, że to wszystko może znowu zacząć funkcjonować. Trzeba to po prostu ustabilizować i trochę tych dobrych skoków trzeba skoczyć – mówił po zakończeniu piątkowej rywalizacji na normalnej skoczni w Planicy.
Zamieszanie z problemami zdrowotnymi Dawida Kubackiego wpłynęło nie tylko na samego 32-latka, ale też na całą drużynę. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy wicelider „generalki” przystąpi do konkursu, czy ból pleców okaże się zbyt silny. Jak jednak przyznaje najmłodszy reprezentant naszej kadry w Planicy, wiara w zespół dbający o kondycję zawodników, uspokajała nerwy całej kadry. – Oczywiście cały zespół to odczuwa. Dzisiaj od rana było jednak widać, że Dawid chodzi o swoich siłach i wygląda to dużo lepiej. Mamy też fantastycznych ludzi w zespole, którzy umieją z dnia na dzień zdziałać cuda. Nie byliśmy więc specjalnie zmartwieni tym, czy Dawid da radę tu skakać – przyznał.
Zarówno Kubacki, jak i pozostali zawodnicy, bez problemu przebrnęli przez kwalifikacje i w komplecie wystąpią w sobotnim konkursie. Walka o medale na skoczni normalnej w Planicy zaplanowana jest na godzinę 17:00. Relację tekstową live znajdziecie na SkokiPolska.pl.
Kinga Marchela, Julia Piątkowska
korespondencja z Planicy