You are currently viewing Słoweńcy odetchnęli z ulgą po zdobyciu brązu. Zajc: „W międzyczasie pachniało złotym medalem”
Słoweński mikst, od lewej: Zajc, Klinec, Križnar, Lanišek (fot. Julia Piątkowska)

Słoweńcy odetchnęli z ulgą po zdobyciu brązu. Zajc: „W międzyczasie pachniało złotym medalem”

Pierwsze trzy rywalizacje Mistrzostw Świata w Słowenii na skoczni normalnej dostarczyły gospodarzom wyłącznie rozgoryczenie. Zarówno panie, jak i panowie kończyli swoje konkursy bez jakiejkolwiek zdobyczy medalowej, co jeszcze jakiś czas temu wydawałoby się nie do pomyślenia. Mikst przyniósł przełamanie i pierwszy krążek wywalczony przez łączone siły podopiecznych Roberta Hrgoty i Zorana Zupančiča.

 

Zajc Klinec Kriznar Lanisek Sloweniamikst Planica2023 fotJuliaPiatkowska2 300x200 - Słoweńcy odetchnęli z ulgą po zdobyciu brązu. Zajc: "W międzyczasie pachniało złotym medalem"Gospodarze doczekali się przełamania. Pierwsze trzy rywalizacje podczas Mistrzostwa Świata w Planicy nie przyniosły żadnej zdobyczy medalowej. Słowenia mająca jeszcze ostatniej zimy wyraźnie najmocniejszą kadrę kobiet kompletnie nie poradziła sobie w obu dotychczasowych konkursach pań – indywidualnym i drużynowym. Nika Križnar w tamtym czasie walczyła z grypą, która dopadła ją tuż przed czempionatem, natomiast u Emy Klinec, dotychczas najstabilniejszej ze Słowenek, objawił się ból kolana. Dodając do tego nieobecność kontuzjowanej Uršy Bogataj, zobaczyliśmy drużynę Zorana Zupančič w zupełnie innym stanie niż wtedy, kiedy zdobywała Puchar Narodów i medale olimpijskie w Pekinie. Do tego na skoczni normalnej zawiedli w pewnym stopniu panowie. Najlepsza dwójka Słoweńców w osobach Anže Laniška i Timiego Zajca zamknęła pierwszą dziesiątkę konkursu. To nie zachęciło do przybycia kibiców w liczniejszym gronie na konkurs drużyn mieszanych.

W mikście jednak gospodarze odbili sobie częściowo poprzednie niepowodzenia. Świetne skoki oddała Nika Križnar (101 m/101 m), która nareszcie zaczęła przypominać zawodniczkę z poprzednich dwóch sezonów, w których walczyła o prym w Pucharze Świata Pań z Maritą Kramer. – Skakałam tak, jak zawsze powinnam. To była tylko kwestia czasu, kiedy pokażę skoki z treningów. W końcu pokazałam światu prawdziwą Nikę. Ten medal był nam potrzebny, abyśmy mogli odetchnąć z ulgą przed kolejnymi rywalizacjami. Po ostatnim skoku wiedziałam, że wykonałam dobrą robotę, że drużyna jest pierwsza. To dało mi wiatru w żagle i pewność, że może zespół będzie miał coś więcej. W drużynie jest czterech zawodników i każdy musi wykonać kawał dobrej roboty – cieszyła się po mikście 22-latka w rozmowie z dnevnik.si. U triumfatorki sezonu 20/21 zaczynają ustępować problemy zdrowotne: – Czuję się znacznie lepiej. Może jeszcze trochę jestem przeziębiona, ale dużo łatwiej mi oddychać.

Od siebie wiele dorzucili Anže Lanišek (100 m/98 m) i Timi Zajc (96,5 m/103 m), którzy nie odbiegali poziomem od koleżanki z drużyny. Drugi z wymienionych był dwukrotnie najlepszym skoczkiem w swojej grupie. – Znowu był test moich nerwów, jednak poradziłem sobie naprawdę dobrze. Jestem bardzo szczęśliwy i dumny, że naszych osiem skoków wystarczyło na medal. Zaczęliśmy w Lahti. Byliśmy blisko w Seefeld i Oberstdorfie. W Niemczech byliśmy jednym z faworytów. Ja miałem brązowy medal, Ema była mistrzynią świata. Medal był upragniony. Jadąc na mistrzostwa, mówiłem, że zdobędziemy medal w mikście, ale się nie udało. Tym bardziej cieszę się, że wywalczyliśmy go dzisiaj – mówił Anže Lanišek dla Siol.net. – Wszyscy skakaliśmy wspaniale, pokazaliśmy maksimum i jesteśmy bardzo zadowoleni z brązu, mimo że w międzyczasie pachniało złotym medalem – dodawał Timi Zajc.

Problemy trapiły podczas mikstu Emę Klinec. 24-latka wciąż zmaga się z lekkim urazem kolana, a na dodatek występ w mikście z trójką świetnie dysponowanych zawodników kosztował ją sporo nerwów. Czwarta zawodniczka klasyfikacji generalnej PŚ Pań zdawała sobie sprawę, że może być najsłabszym ogniwem zespołu. – Wiedziałam, że prawdopodobnie będę dziś najsłabszą członkinią zespołu, więc… naprawdę dałam z siebie wszystko. Myślę, że było to widoczne – komentowała swój występ mistrzyni świata z Oberstdorfu. Obydwa jej skoki (88 m/91 m) dały dopiero piąty rezultat w grupie, w której startowała. Niewykluczone, że gdyby zaprezentowała się tak, jak w konkursach Pucharu Świata przed czempionatem, to gospodarze świętowaliby zdobycie złotego medalu na Srednjej Velikance (HS-102). – Ema była pod większą presją i nie poszło jej tak, jak chciała. Zdecydowanie nałożyła na siebie zbyt wielką presję. Nika znów była prawdziwą Niką, bardzo silną, pewną siebie. Wystartowała na pełnych obrotach i poniosła drużynę – podsumował Zoran Zupančič.

Zarówno Robert Hrgota, jak i trener kobiecej kadry Słowenii zdają sobie sprawę, że złoty medal był w zasięgu ręki. Pomimo niedosytu cieszą się z medalu, gdyż wiedzą, że ich podopieczni zmagali się w ostatnim czasie z rożnymi problemami. O ile Emę Klinec i Nikę Križnar dopadły problemy zdrowotne, tak Anže Lanišek podczas Mistrzostw Świata w Planicy ma mieć problemy ze snem. – Myślę, że wszyscy mieliśmy trudności z zasypianiem i spaniem. Jeśli jest szansa na medal, trzeba ją wykorzystać. Wcześniej jej nie mieliśmy. Tym razem już się pojawiła. Była szansa na złoto, ale trzecie miejsce też jest dobre. Cieszymy się, że możemy iść spokojnie na dużą skocznię, na którą chłopcy z niecierpliwością czekają – powiedział trener kadry panów. – Walczyliśmy o złoto, ale drużyna składa się z czterech osób. Aby zdobyć złoty medal, trzeba oddać osiem perfekcyjnych skoków. Nam się to nie udało, ale jako drużyna możemy cieszyć się z brązu – dodał Zoran Zupančič.

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez SloSki Nordic team (@sloskinordicteam)

 

Karol Cześnik
Źródło: Dnevnik.si / Siol.net / RTV SLO

Dodaj komentarz