Niedzielny konkurs Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem był ostatnim w karierze Stefana Huli. 36-letni brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Pjongczangu uznał, że czas odwiesić narty na kołek, choć nie zamierza żegnać się ze światem sportu. – Na pewno zostanę przy skokach – zapowiada.

Historia zatoczyła koło. To właśnie w Zakopanem, w marcu 2001 roku, Stefan Hula zadebiutował w Pucharze Kontynentalnym. Kilka lat później, 28 stycznia 2006 roku, zdobył tam pierwsze punkty Pucharu Świata, zajmując 22. miejsce, a w styczniu 2018 roku po raz pierwszy w karierze wygrał drużynowe zawody Pucharu Świata. Teraz w tym samym miejscu pożegnał się ze skokami. – Cieszę się, że mogłem to zrobić u siebie, w miejscu, do którego mam wielki sentyment – mówił pod Wielką Krokwią.
Chociaż w karierze zawodnika ze Szczyrku brakuje indywidualnych sukcesów, zawsze był ważną częścią kadry. Czterokrotnie reprezentował Polskę na igrzyskach olimpijskich (Turyn, Vancouver, Pjongczang i Pekin), a trzykrotnie startował na mistrzostwach świata (Liberec, Oslo i Seefeld). Pięciokrotnie też występował na mistrzostwach świata w lotach (2 razy w Bad Mitterndorf, 2 razy w Oberstdorfie i w Planicy). Siedmiokrotnie stawał z kolegami na podium Pucharu Świata, a także zdobył drużynowy brąz Mistrzostw Świata w Lotach w Oberstdorfie i brąz Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu. Niewiele brakowało, a sięgnąłby po indywidualny medal podczas tamtej pamiętnej imprezy. 32-letni wówczas Hula prowadził po pierwszej serii, lecz zakończył konkurs na piątej lokacie po tym, jak odjęto mu punkty za wiatr. Długo toczyła się później dyskusja na temat tego, czy otrzymane noty były adekwatne.

Chociaż reprezentant Polski miał piękne momenty w swojej karierze, przyznał, że nie czuje się w pełni spełniony. – Wiem, że miałem potencjał na więcej, ale czasami nie potrafiłem go wykorzystać – przyznał. – Ale spełniłem swoje marzenia, przynajmniej w pewnym stopniu. Zdobyłem medal igrzysk olimpijskich i medal mistrzostw świata – podkreślił. Jednocześnie zaznaczył, że nie widział sensu skakania dłużej i np. zakończenia kariery symbolicznym lotem w Planicy. – Już nie. Nie teraz – stwierdził krótko.
Decyzja o zakończeniu kariery przez „weterana” polskiej kadry spotkała się z dużym smutkiem, nie tylko wśród fanów. Słowa do kolegi z drużyny skierował Kamil Stoch, który wraz ze Stefanem sięgnął po brąz w Pjongczangu. Duet ten zna się już od wielu lat, a pierwszy wspólny sukces odnieśli w 2004 roku na Mistrzostwach Świata Juniorów w Strynie. W srebrnej drużynie oprócz Stocha i Huli znaleźli się wtedy Piotr Żyła i Mateusz Rutkowski. Ten ostatni nie skacze już od dawna, a teraz do grona „emerytowanych” dołącza 36-latek ze Szczyrku. – Życzę Stefkowi wszystkiego dobrego i cieszę się, że mogliśmy wspólnie przeżyć bardzo piękną przygodę. Spędziliśmy mnóstwo wspaniałych chwil na skoczni i też poza nią – mówił Kamil Stoch na antenie Eurosportu.
Wyświetl ten post na Instagramie
Przygoda Stefana Huli ze skokami nie kończy się całkowicie. Zawodnik przyznał, że chce zostać w świecie sportów, chociaż nie potwierdza pogłosek, które mówiły, że zajmie się kobiecą kadrą. – Na pewno zostanę przy skokach, ale czas pokaże, jak to będzie wyglądało. Jakieś plany są, ale to wszystko musi się jeszcze ułożyć – przyznał.
Wiktor Marczuk, Kinga Marchela,
korespondencja z Zakopanego