W gronie zawodników rywalizujących w Pucharze Świata w norweskim Oslo znaleźli się tacy, którzy nie przepadają za monumentalną Holmenkollbakken. Halvor Egner Granerud i Kamil Stoch odczuwali spory niedosyt po ostatnich zawodach zaliczanych do cyklu Raw Air. Trzykrotny mistrz olimpijski rzucił nawet żartobliwie w wywiadzie z Eurosportem, że Holmenkollbakken powinna zostać wyburzona. Podobne stanowisko w tej sprawie zajął lider klasyfikacji generalnej wyścigu o Kryształową Kulę.

Wczorajszy konkurs zaliczany do turnieju Raw Air na skoczni w Oslo nie poszedł po myśli Kamila Stocha. Po pierwszej serii zawodnik z Zębu znajdował się na solidnej, dziesiątej lokacie, oddając skok na odległość 124,5 metra. W drugiej serii wylądował jednak o pięć metrów krócej, odnotowując wyraźny spadek aż na dziewiętnaste miejsce. Po tej próbie dał upust swojemu niezadowoleniu poprzez wymowne gesty do kamery. Stoch nie gryzł się w język również w wywiadzie z Kacprem Merkiem z Eurosportu. – Wszystko generalnie szło dobrze, aż do ostatniego skoku, który może nie był idealny, ale w moim odczuciu był lepszy od tego z serii pierwszej. To co się wydarzyło w powietrzu, było naprawdę nie fair. Tak się nie powinno robić – przyznał 35-latek, wbijając szpilkę Borkowi Sedlakowi odpowiedzialnemu za włączanie zawodnikom zielonego światła do startu. – Ta skocznia jest po prostu tragiczna, powinno się ją wysadzić w powietrze. Chętnie dołożę się do materiałów wybuchowych – z przekąsem przyznał podopieczny Thomasa Thurnbichlera.
Wypowiedź utytułowanego reprezentanta Polski odbiła się szerokim echem w norweskich mediach. Odnosili się do niej skoczkowie z Kraju Fiordów. – Zgadzam się w stu procentach – powiedział lider Pucharu Świata, Halvor Egner Granerud. – Kiedy jesteś tu w powietrzu, czujesz opór, choć znika on od czasu do czasu. Można to porównać do turbulencji w samolocie. Tak jest często na Holmenkollen – dodał. Wynik niedzielnych zawodów nie zadowalał zbytnio 26-letniego Norwega, który wczoraj zajął siódme miejsce. Stoch spotkał się także z częściowym zrozumieniem u Daniela-André Tande. – Wiatr jest tutaj naprawdę dziwny. Przez konstrukcję obiektu może on „krążyć”. Nie zawsze można otrzymać również odpowiednią rekompensatę punktową, ale tak jest też na innych skoczniach. Szczęście do warunków to nie wszystko, trzeba mieć je też w kwestii punktów za wiatr – stwierdził 29-latek.
Trochę inaczej na całą sprawę patrzy zaś inny ze skoczków z Kraju Wikingów, Johann André Forfang. – Stoch miewał już szczęście w Oslo, wygrywał tutaj, więc nie powinien narzekać. Nie powiedziałbym, że ta skocznia jest tragiczna. Pogody nie da się poskromić, a na Holmenkollbakken termika jest po prostu specyficzna. Każdy o tym wie i każdy to rozumie, po prostu trzeba się z tym pogodzić – powiedział 27-latek. Faktem jest jednak, że reprezentant Polski na legendarnej skoczni zbyt często nie zajmował pierwszych miejsc, a jeśli już do tego dochodziło, to w mniej istotnych seriach: były to kwalifikacje do Pucharu Świata w 2010 roku oraz prolog zaliczany do Raw Air w 2018 roku.
Skoczkowie niezadowoleni z przebiegu ostatniego weekendu w Oslo będą mieli szansę zaprezentować się z lepszej strony już dzisiaj podczas prologu w Lillehammer o 20:30. O 19:15 na Lysgårdsbakken rozpocznie się oficjalny trening.
Wiktor Marczuk,
źródło: Eurosport / Dagbladet