You are currently viewing Kuriozalne realia tureckich skoków. Nejc Frank: „Nie wiedzą nawet ile wynosi rekord świata”
Fatih Arda Ipcioglu (fot. Joanna Malinowska / Sport w obiektywie)

Kuriozalne realia tureckich skoków. Nejc Frank: „Nie wiedzą nawet ile wynosi rekord świata”

Turcja jest stosunkowo młodym członkiem świata skoków narciarskich. Jej zawodnicy regularnie pojawiają się już w zawodach Pucharu Świata, lecz wciąż wiele brakuje im do czołówki. Wśród wielu problemów, które napotykają, jest ignorancja Tureckiego Związku Narciarskiego. – Działacze w związku nie chcą się uczyć i nie wiedzą nawet, że można polecieć na 212,5 metra – mówi trener kadry Nejc Frank. 

 

Od niemal czterech lat szkoleniowcem reprezentacji Turcji jest 35-letni Nejc Frank. Słoweniec przyznał ostatnio w mediach, że podczas tej „przygody” doświadczył tylu kuriozalnych sytuacji, że nie potrafi już ich zliczyć i odsłonił częściowo kulisy pracy z turecką kadrą skoczków. 

Współpraca Słoweńca z Turkami nie była jego pierwszą stycznością z pracą w roli trenera, bowiem lata 2010-2018 spędził jako asystent Gorana Janusa w kadrze Słowenii. Tym samym wejście w buty głównego szkoleniowca nie stanowiło dla niego problemu, nawet przy chaosie organizacyjnym. – Kiedy Goran Janus i ja rozpoczynaliśmy starty w Pucharze Kontynentalnym w 2010 roku, byliśmy zdani na siebie, chociaż mieliśmy pod sobą do dziesięciu zawodników. Nie mieliśmy nawet własnego serwismena. Zawodnicy musieli sami dbać o swoje narty – mówił w rozmowie z ojczystym portalem Sportklub. – Jeśli chodzi o kombinezony, musiałem je szyć dla każdego zawodnika. Już wtedy było dużo pracy i dzięki temu zdobyłem duże doświadczenie. Z organizacyjnego punktu widzenia przejście do reprezentacji Turcji nie było więc dla mnie niczym szczególnym. Może po prostu mam teraz więcej „papierkowej roboty”. Od zamawiania biletów lotniczych po pisanie raportów, planów szkoleniowych i raportowanie wydatków. Dzień jest czasem naprawdę za krótki – przyznał. 

Muhammet Irfan Cintimar   WC Wis a 2022 1 300x200 - Kuriozalne realia tureckich skoków. Nejc Frank: „Nie wiedzą nawet ile wynosi rekord świata”
Muhammet Irfan Cintimar (fot. Ewa Knap / Sport w obiektywie)

Zaznaczył także, że szczególnie trudnym okresem był początek jego współpracy z zawodnikami. – Musieliśmy zaczynać od zera. Zarówno pod względem wyposażenia, jak i wyszkolenia. Każdy z chłopaków miał trzyletnie narty i stare kombinezony, a zaległe rachunki miały nawet pięć lat. Żeby zacząć normalnie trenować, trzeba było najpierw te sprawy załatwić – tłumaczył. Jednocześnie wyznał, że złapanie wspólnego języka ze skoczkami chwilę mu zajęło. – Kiedy przyjechałem, było dużo pracy pod względem przygotowania fizycznego i technicznego. Na początku trochę walczyliśmy, ale chłopaki w końcu zaakceptowali mój sposób pracy. Widzieli, że ich forma wzrasta – zaznaczył. 

Jednym z głównych problemów Tureckiego Związku Narciarskiego są fundusze. – Przez cały poprzedni sezon byłem zdany na siebie. Mogę mieć dwóch zawodników i jednego asystenta albo na odwrót, a zawsze chcę mieć dwóch startujących skoczków. Na Mistrzostwa Świata w Planicy chciałem zabrać trzech zawodników i asystenta, ale związek stwierdził, że koszt jest za wysoki – mówił Frank. Podkreślił jednak to, że problem nie dotyczy wszystkich dyscyplin. – Z tego, co wiem, związek dostaje dofinansowanie z Ministerstwa Edukacji i Sportu, a także od sponsorów. Federacja jednak zawsze chce, żeby pieniądze trafiły najpierw do nich, a dopiero potem kierowane są do narciarzy alpejskich, biegowych i biathlonistów. Kiedy my chcemy gdzieś pojechać, zawsze słyszymy, że nie ma pieniędzy – zauważył, przyznając, że choć jest to męczące, to już się do tego przyzwyczaił. Nie ukrywał także tego, że początkowy szok spowodowany tą sytuacją sprawił, że chciał zakończyć współpracę po pierwszym roku. – Jestem jednak na tyle uparty, że chciałem kontynuować i zobaczyć, czy da się coś z tego zrobić. To ekscytujące, bo każdego dnia jest coś nowego – szukał pozytywów. 

Drugim z problemów, który bardzo zaskakuje samego szkoleniowca, jest ignorancja związku. – Niczego się nie uczą i nie chcą się uczyć, a może ich to nie obchodzi. Czasami nawet nie wiedzą, czy startujemy w danych zawodach. Kiedy skakaliśmy w tym roku na Kulm, Ali Bedir skoczył 212,5 metra. Osoba odpowiedzialna za social media zadzwoniła do niego, mówiąc, że kłamie i nie można skoczyć tak daleko. Kiedy chłopcy zapytali ją, czy w ogóle wie, ile wynosi rekord świata, odpowiedź brzmiała, że nie – podsumował. 

To jednak nie koniec problemów tureckich zawodników. Na drodze w mozolnej wędrówce na szczyt stały także pandemia i proces zdobycia wiz. – W okresie pandemii inne reprezentacje narodowe trenowały normalnie, natomiast ja w ogóle nie widziałem chłopaków od połowy lutego do 27 listopada. Długo trenowali tylko pod kątem kondycji, ponieważ nie pozwolono im pojechać do Słowenii, a mnie nie pozwolono pojechać do Turcji. Dopiero w grudniu rozpoczęliśmy treningi na śniegu. Dobrze, że chłopaki mają bardzo dobrą pamięć mięśniową, więc po pięciu skokach wróciło im „czucie” – śmiał się Frank. 

Muhammed Ali Bedir   WC Garmisch Partenkirchen 2022 300x200 - Kuriozalne realia tureckich skoków. Nejc Frank: „Nie wiedzą nawet ile wynosi rekord świata”
Muhammed Ali Bedir (fot. Joanna Malinowska / Sport w obiektywie)

W trakcie sezonu podopieczni Słoweńca mieszkają na jego ojczystej ziemi, chociaż nie wynajmują żadnych mieszkań czy obiektów mieszkalnych. – Gdybyśmy sami sobie gotowali, pewnie byśmy coś spalili – żartował trener. – Jeżeli jesteśmy w Słowenii, to zwykle nocujemy w hotelach i pensjonatach. Dbamy o to, żeby zawodnicy mieli pełne wyżywienie – wyjaśnił. Nakreślił również problem zdobycia wiz i paszportów, z którym nieustannie mierzą się reprezentanci Turcji. Aby uzyskać wizę do Stanów Zjednoczonych, musieli czekać dwa miesiące, a także udać się do stolicy swojego kraju na rozmowę w ambasadzie amerykańskiej. W europejskiej strefie Schengen mogą przebywać jedynie przez sześć miesięcy w roku, a paszporty każdego z nich wydawane są na innej podstawie. – Ali Bedir ma zieloną kartę ważną przez pięć lat, natomiast Arda Ipcioglu, ze względu na to, że jego tata jest osobą prywatną szyjącą dywany, uzyska paszport tylko na kilka miesięcy. Oznacza to, że musi ciągle go zmieniać. Ma w domu już około 60 starych paszportów – zarysował sytuację Słoweniec. 

Mimo tych problemów tureccy zawodnicy zdają się powoli zmierzać naprzód, oddając coraz solidniejsze skoki. Na 57. miejscu w klasyfikacji generalnej znajduje się obecnie Fatih Arda Ipcioglu, który zgromadził w tym sezonie 16 punktów. Znalazł się również w finałowej trzydziestce Mistrzostw Świata w Planicy, zajmując 29. miejsce na skoczni normalnej. Muhammed Ali Bedir natomiast nie ma jeszcze żadnego dorobku punktowego, ale kilkukrotnie skutecznie przeszedł przez kwalifikacje. Muhammet İrfan Çintımar w tym sezonie częściej pojawiał się w Pucharze Kontynentalnym, lecz nie był w stanie zdobyć żadnych punktów. Drobne postępy zauważa sam trener, chociaż nie ukrywa, że wiele brakuje im do dorównania reszcie stawki. – Wciąż jesteśmy daleko w tyle. Inne drużyny oddają do 600 skoków przed rozpoczęciem sezonu zimowego. Nasz najlepszy zawodnik, Fatih Arda Ipcioglu, oddał 356, bo przygotowania rozpoczęliśmy dopiero w sierpniu – wyjaśnił. 

W trwającym obecnie cyklu Raw Air lepiej spisuje się 22-letni Muhammed Ali Bedir, który zajmuje 52. miejsce w „generalce”. Fatih Arda Ipcioglu sklasyfikowany jest na 58. lokacie.

 

Kinga Marchela,
źródło: sportklub.n1info.si

Dodaj komentarz