You are currently viewing Jan Habdas po debiucie w lotach: „Nogi się trzęsły, ale zobaczyłem, że to nie takie straszne”
Jan Habdas (fot. Julia Piątkowska)

Jan Habdas po debiucie w lotach: „Nogi się trzęsły, ale zobaczyłem, że to nie takie straszne”

Czwartkowe loty w słoweńskiej Planicy oficjalnie rozpoczęły finał Pucharu Świata sezonu 2022/2023.  Oprócz pewnego rodzaju smutku, związanego z  zakończeniem najdłuższego w historii sezonu skoków narciarskich, wszystkim towarzyszą radosne emocje związane z możliwością osiągnięcia pokaźnych odległości na Letalnicy. Po raz pierwszy na własnej skórze odczuł je Jan Habdas, który zadebiutował dzisiaj na „mamucie”. – Nogi się trzęsły, ale jak wjechałem na górę to stres i strach zniknęły – mówił świeżo upieczony lotnik.  

 

W czwartkowy poranek skoczkowie oficjalnie rozpoczęli finałowe zmagania tego sezonu. Na słoweńskiej Letalnicy (K-200 / HS-240) najpierw rozegrano dwa treningi, a chwilę później ostatnie kwalifikacje tej zimy. Dla niektórych jednak finał Pucharu Świata był też początkiem czegoś nowego. W gronie 68 zawodników, którzy przyjechali do Planicy, znalazło się kilku takich, którzy jeszcze nie próbowali swoich sił na „mamutach”. W tym gronie był także Jan Habdas, który czwartkowymi próbami dołączył do grona lotników. 

Jak sam przyznał, pierwsze loty go stresowały, ale napięcie zniknęło, gdy tylko przyszło do oddania skoku. – Nogi się trzęsły, ale jak już wjechałem na górę to zobaczyłem, że to nie jest takie straszne. Nie ma się czego tak naprawdę bać. Stres i strach zniknęły. Cieszę się, że pierwsze loty juz za mną, bo jest to naprawdę bardzo przyjemne. Mam nadzieje, że się tu spotkamy w przyszłym roku – mówił po zakończeniu kwalifikacji. 

Te niestety nie były dla niego tak udane, przynajmniej pod względem awansu do konkursu. Lot na 178,5 metra zapewnił mu 55. miejsce i tym samym 19-latek oficjalnie zakończył sezon. Wcześniej ustanowił jednak swój życiowy rekord lądując na odległości 191 metrów. Chociaż był ze swoich prób zadowolony, przyznał, że chciał przekroczyć „dwusetkę”. –  Moje skoki nie były złe, uznałem, że jak bijemy rekordy to wszystkie. Chciałem przekroczyć 200. metr, ale jest takie powiedzenie „lepsze jest wrogiem dobrego” i ja się do tego często nie stosuję. Szkoda, bo atmosfera tutaj jest super. Chciałbym jutro skoczyć w zawodach, ale niestety za błędy trzeba płacić – zauważył, choć zaznaczył, że próbuje zawalczyć jeszcze o dodatkowe loty na Letalnicy. – Zapytam trenera, czy mógłbym jutro skakać jako przedskoczek, bo chciałbym jeszcze oddać parę skoków – tłumaczył. 

Cały sezon był dla młodego dziewiętnastolatka niezwykle udany. Nie tylko zdobył on brązowy medal na Mistrzostwach Świata Juniorów, ale też wywalczył pierwsze punkty Pucharu Świata. W zeszły weekend w Lahti osiągnął również swój najlepszy wynik w karierze, zajmując na fińskiej ziemi jedenastą lokatę. Choć cieszył się z tych osiągnięć, cały czas widział pole do poprawy. – Jestem bardzo zadowolony z tego sezonu. Uważam, że wykonałem naprawdę bardzo dobrą robotę. Były wzloty i upadki Zawsze mogło być lepiej, ale debiutowałem na Turnieju Czterech Skoczni i  zdobyłem pierwsze punkty Pucharu Świata. Jeszcze lepiej byłoby gdybym stosował się do tej zasady „lepsze jest wrogiem dobrego”, gdybym robił swoją robotę i nie napalał się. Wtedy niektóre wyniki mogłyby być zdecydowanie lepsze. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie również wykonam progres – mówił zdeterminowany.  

W piątkowym konkursie nie zobaczymy niestety także Pawła Wąska, który zakończył kwalifikacje na 60. lokacie po skoku na 171,5 metra. Warto wspomnieć, że jeszcze rok temu po nieudanych treningach 23-latek wycofał się ze startu w Planicy. Tym razem udało mu się przełamać, ale nie przełożyło się to na satysfakcjonujące go wyniki. – Przekombinowałem. Próbowałem poprawić błędy, które popełniłem w treningach i zabrakło mi prędkości – wyjaśnił 31. zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. – Przed skokami miałem bardzo dużo wątpliwości, ale mnie to nie dziwi. Rozmawiałem o tym z psychologiem i trenerami i mniej więcej wiedziałem, co mam robić, żeby to jakoś dzisiaj przeżyć. Teraz muszę skupić się na skokach i poprawić na niedzielę – dodał. 

Zanim jednak dojdzie do niedzielnych zmagań indywidualnych, na Letalnicy rozegrane zostaną jeszcze dwa inne konkursy. W sobotę zawodnicy polatają w rywalizacji drużynowej, a już jutro odbędą się pierwsze loty indywidualne. W konkursie, zaplanowanym na godzinę 15:00, wystartuje czterech Polaków – Kamil Stoch, Aleksander Zniszczoł, Piotr Żyła i Andrzej Stękała.

 

Kinga Marchela,
informacja własna + korespondencja z Planicy

Dodaj komentarz