Anže Lanišek ma za sobą bardzo udany sezon, który to zakończył na 3. miejscu klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Podczas czempionatu w Planicy do swojego dorobku dołożył drużynowe złoto i brąz w mikście. Czy za rok będzie w stanie powalczyć o Kryształową Kulę? Robert Hrgota uważa, że niewątpliwe będzie miał wielką szansę na jej zdobycie.

Reprezentant Słowenii rozpoczął sezon ze zmiennym szczęściem, bowiem od 25. i 2. miejsca w Wiśle. Kilka tygodni później, w Ruce, udało mu się stanąć na najwyższym stopniu podium, a w trakcie kolejnych weekendów (Titisee-Neustadt, Engelberg) wymieniał się zwycięstwami z Dawidem Kubackim. Do czasu Turnieju Czterech Skoczni podopieczny Roberta Hrgoty miał na koncie 3 zwycięstwa – po jednym z drugiego, trzeciego i czwartego weekendu sezonu 22/23. Łącznie w pierwszej trójce meldował się 6 razy. W samym turnieju, choć trzykrotnie na podium, dorobku wygranych nie powiększył, a w klasyfikacji generalnej niemiecko-austriackiego tournee znalazł się na 3. pozycji. Od jego końca, aż do głównej imprezy sezonu, 26-latek na podium stanął zaledwie raz, w Willingen.
Mistrzostwa Świata w Planicy, choć indywidualnie zapewne nie były dla niego wymarzone, to zakończył z drużynowym złotem i brązem w mikście na koncie. Po indywidualne złoto na własnym terenie sięgnął jego kadrowy kolega, Timi Zajc. Od czasu czempionatu forma Laniška wróciła na właściwe tory, czego dowodem były udane występy w Norwegii podczas turnieju Raw Air. Na podium zameldował się czterokrotnie, z czego raz, w Oslo, udało mu się stanąć na najwyższym jego stopniu. Na finiszu sezonu nie zawiódł swoich fanów. W Lahti wywalczył 2. miejsce z drużyną, natomiast indywidualnie był piąty. W Planicy 2. lokatę zajmował aż trzykrotnie, bowiem dwa razy indywidualnie i raz drużynowo. Wiele nie brakowało, by zarówno drużynówkę, jak i ostatnią rywalizację tej zimy, zakończył zwycięstwami. Słoweńcy w sobotę, w ostatniej grupie drugiej serii, wypuścili pozycję lidera na rzecz Austriaków, po słabszym skoku opisywanego tutaj bohatera. W niedzielę różnica między Laniškiem, a triumfatorem Timi Zajcem wyniosła zaledwie… 0,1 pkt. Tego dnia, podczas dekoracji podium całego sezonu PŚ, 26-latek wykazał się godnym pochwały gestem wobec nieobecnego w ostatnich rywalizacjach Dawida Kubackiego.
W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a także w klasyfikacji lotów, uplasował się na 3. miejscu. Na koncie zapisał 4 zwycięstwa i łącznie 16 indywidualnych wizyt na podium. Choć wydaje się, że sezon w wykonaniu słoweńskiego skoczka mógł być jeszcze lepszy, to sam zainteresowany sprawia wrażenie zadowolonego ze swoich rezultatów. – Celem było miejsce w najlepszej piątce klasyfikacji generalnej, co miałem zapewnione na długo przed Planicą. Celowałem też w najlepszą trójkę Turnieju Czterech Skoczni. Potem moim celem było zdobycie indywidualnego i drużynowego medalu na domowych mistrzostwach świata. W walce o medal indywidualny być może zadecydował splot niefortunnych okoliczności i trochę gorszy występ. Ale i tak byłem blisko. Wydaje mi się, że po drodze wszystko było jak należy, więc zwycięstwo w drużynie jest bardzo satysfakcjonujące. Teraz chcę pójść o krok dalej – komentuje Lanišek na łamach Siol.net. Na to, ile pracy kosztowała Słoweńca najlepsza zima w karierze, zwraca uwagę trener Robert Hrgota. Zauważa jednak, że na tak mocnego Halvora Egnera Graneruda nie mogło być mocnych. – Anže inwestuje dużo czasu i wysiłku, dlatego zanotował taki postęp. Jeśli będzie to kontynuował w takim tempie, możemy spodziewać się po nim wiele. W tym roku Granerud był zbyt silny, ale Anže też jest bardzo mocny. Ma wszystko, czego potrzebuje topowy skoczek. Wydaje mi się, że po tegorocznym czempionacie zrzucił ciężar z pleców – tłumaczy szkoleniowiec w rozmowie z RTV SLO.

Anže Lanišek wielokrotnie udowadniał podczas minionej zimy, że jest w stanie walczyć o najwyższe lokaty. Po tak udanej kampanii wydaje się, że następnym celem skoczka może być walka o Kryształową Kulę. Ostatnim Słoweńcem, któremu udała się ta sztuka, był Peter Prevc w sezonie 2015/16. Czy trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej będzie w stanie za rok powalczyć o główną nagrodę? – Niewątpliwie. Oczywiście kilka rzeczy musi się zgrać, aby możliwe były takie osiągnięcia. Nie brakuje mu wiele. Praca z nim to przyjemność. Z każdym rokiem dojrzewa i uczy się czegoś nowego. Najwięcej uczy się na swoich błędach, ale kiedy się uczy, nie ucieka mu to z głowy – mówi Robert Hrgota. Atutem skoczka z Lublany ma być nowoczesna technika i styl skakania, który pozwala mu odnaleźć się na wielu obiektach, niezależnie od ich wielkości. – Cały czas jest kompletnym skoczkiem, ale czasami trzeba coś sobie udowodnić. Wielokrotnie udowodnił, że potrafi latać. Był na podium w Planicy już w zeszłym roku. Skacze w sposób, który sprawdza się na wszystkich skoczniach narciarskich. To są nowoczesne skoki. Widzimy, że specjalistów jest coraz mniej – wyjaśnia trener słoweńskiej kadry.
Choć sezon dobiegł końca, to reprezentanci Słowenii wciąż mają kilka zawodowych obowiązków do zrealizowania. Od kilku dni kadra panów i pań spotyka się ze sponsorami i z kibicami. Podczas jednego z nich Lanišek opowiedział o genezie jego pseudonimu „Żaba”. – Kiedy byłem mały, grałem z przyjaciółmi mecz w piłkę. W tym czasie miałem na sobie zieloną koszulkę. Przegrałem w tym meczu i za karę kazali mi skakać. Ponieważ byłem zielony i skakałem, zaczęto mnie nazywać Żabą. Na początku nie podobało mi się to, ale potem się przyzwyczaiłem. Dlatego zostałem Żabą.
Wyświetl ten post na Instagramie
Karol Cześnik
Źródło: Siol.net / RTV SLO / informacja własna