Jenny Rautionaho ma za sobą najlepszą zimę w karierze. 26-latka rozpoczęła sezon od 9. miejsca w Wiśle i choć w kolejnych weekendach nie było różowo, to od Mistrzostw Świata w Planicy do końca rozgrywek o Kryształową Kulę bez przerwy plasowała się w drugiej dziesiątce konkursów. Dzięki udanym występom w Raw Air wystartowała też w premierowych lotach pań w Vikersund. Teraz ambicje Finki wzrosły. Czy w przyszłym sezonie wejdzie do najlepszej dziesiątki Pucharu Świata Pań?

Reprezentantka Finlandii rozpoczęła sezon 22/23 od osiągnięcia najlepszego wyniku w karierze, bowiem pierwszą rywalizację w Wiśle ukończyła na 9. miejscu. W pokonanym polu pozostawiła wiele uznanych nazwisk, jak Thea Minyan Bjørseth, Abigail Strate, Chiara Kreuzer, Urša Bogataj oraz Katharina Althaus i Maren Lundby. Drugiego dnia również nie zawiodła, zajmując 18. lokatę. – Dało mi to też więcej motywacji do dalszego działania, zwłaszcza jeśli chodzi o treningi. Miejmy nadzieję, że od tego momentu moja forma w sezonie zimowym będzie szła już tylko do przodu – opowiadała nam po weekendzie Rautionaho.
Kolejne rywalizacje jednak równie udane nie były. Na kolejną lokatę w drugiej dziesiątce czekała aż do zmagań w Willingen. W pierwszym konkursie indywidualnym wywalczyła 17. miejsce po skokach na 117 i 131,5 metra. Druga rywalizacja potoczyła się dla niej bardzo pechowo. Po osiągnieciu 128,5 metra bardzo boleśnie upadła na nierównym odjeździe i Mühlenkopfschanze opuszczała w toboganie, w asyście medyków. Na szczęście skończyło się na otarciach i stłuczeniach. – Na mojej twarzy pojawiły się zadrapania, były też problemy w płucach. Poza tym wszystko było w porządku – uspokajała po zdarzeniu.
Kibice mogli odetchnąć z ulgą, że jej kolana, których bóle jeszcze niedawno doskwierały między innymi w sezonie letnim, pozostały nieuszkodzone po upadku. Po Grand Prix w Wiśle zawodniczka była zmuszona przez 2 tygodnie odpocząć od skoków oraz intensywniej pracować z fizjoterapeutami, aby powrócić do formy. – W przeszłości przeszłam aż trzy operacje więzadeł krzyżowych w dość krótkim odstępie czasu. Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, to twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo. Skutkiem tych zabiegów jest to, że nadal często muszę chodzić na zabiegi z fizjoterapeutami, aby w ogóle móc kontynuować uprawianie skoków narciarskich. Czasem odczuwam też zmęczenie w mięśniach, które oddziałują na moje kolano – mówiła nam 26-latka w listopadzie.
Po blisko dwóch tygodniach od upadku Finka powróciła do treningów i mogła rywalizować podczas Mistrzostw Świata w Planicy. Te na pewno zaliczy do udanych, bowiem w historii swoich startów w czempionatach to właśnie w tegorocznej edycji uzyskała najlepsze wyniki. Rywalizację na skoczni normalnej zakończyła na 16. miejscu, natomiast na dużej była trzynasta. Dzięki skokom na 126 oraz 124,5 metra uplasowała się wyżej od choćby Abigail Strate, Silje Opseth i Seliny Freitag. Był to drugi najlepszy wynik w historii fińskich kobiecych skoków w mistrzostwach świata. W mikście wraz z Anttim Aalto, Julią Kykkänen i Niko Kytösaho uzyskała 6. lokatę. – Najwyraźniej trzeba było upaść, żeby pewne elementy wskoczyły na swoje miejsce i skoki zaczęły wychodzić – żartowała Jenny Rautionaho w rozmowie z Yle.fi.
Dalsza część sezonu również ułożyła się po myśli skoczkini z Rovaniemi. Na 5 konkursów liczących się do Pucharu Świata tylko raz wypadła z najlepszej piętnastki. Najwyżej uplasowała się ostatniego dnia zmagań w Oslo, kiedy to po dwóch skokach na 119,5 metra otworzyła drugą dziesiątkę. Zapisała się również w kartach historii jako jedna z piętnastu uczestniczek pierwszej rywalizacji pań w lotach narciarskich. W serii próbnej ustanowiła swój nowy rekord życiowy, wynoszący 176 metrów. W samym konkursie lądowała przed 170 metrem i finalnie zajęła 13. pozycję. Problemem 26-latki były zbyt wczesne wybicia, wynikające z innego przy jej niskim wzroście nacisku na mięśnie podczas końcowej fazy rozbiegu, o czym opowiadała na łamach Skispringen.com. Skutki tego prezentowała również w mediach społecznościowych. – Celem było 200 metrów, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się to osiągać. Skocznia była bardzo wymagająca. Ci, którzy nie opanowali techniki lotu na niej, nie zalecieli daleko. Jest trochę inaczej niż na dużych skoczniach. Czuć większą prędkość i większy napór powietrza. To było niesamowite – komentowała.
Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak też jest w przypadku Finki. Po udanej drugiej części sezonu pojawiła się ambicja, by kolejna zima była jeszcze lepsza. – Jest u mnie entuzjazm, aby w nowy sezon wejść z myślą, że pierwsza dziesiątka jest w zasięgu. Podążam w dobrym kierunku – mówi Rautionaho. Jej zdanie podziela szkoleniowiec Finek – Ossi-Pekka Valta. W swojej opinii idzie nawet dalej, mówiąc, że nie tylko najlepsza dziesiątka jest w jej zasięgu: – Oczywiście możliwości są nieograniczone. Może wejść do pierwszej dziesiątki, a nawet do pierwszej trójki. Tommi Nikunen – były trener fińskich skoczków, a obecnie ekspert Yle.fi zauważa jednak, że zawodniczka ma pewne braki, które obecnie oddzielają ją od ścisłej czołówki Pucharu Świata Pań. Nie są to jednak przeszkody nie do pokonania. – Na pewno przygotowanie fizyczne wciąż wymaga poprawy. Być może jeszcze w kilku obszarach można coś ulepszyć, jeśli porównać ją z najlepszymi zawodniczkami na świecie. To jednak nie są wielkie braki. Jest to do przepracowania – wyjaśnia.
Wyświetl ten post na Instagramie
Karol Cześnik
Źródło: yle.fi / skispringen.com / Suomen Hiihtoliitto / informacja własna