Aleksander Zniszczoł zajmując trzecie miejsce w Planicy, po raz drugi w tym sezonie wywalczył podium zawodów Pucharu Świata. Potwierdził tym samym, że aktualnie jest jednym z najlepszych skoczków międzynarodowej stawki. – Wiem, że stać mnie na to, żeby wskakiwać na podium i bić się z czołówką – nie ukrywał 30-latek.
Zniszczoł już podczas niedzielnej serii próbnej poszybował aż 242 metry, lądując zaledwie metr od swojego rekordu życiowego. Tym samym reprezentant Polski zajął pierwsze miejsce, bezpośrednio wyprzedzając Słoweńców – Domena Prevca i Anže Laniška.
W pierwszej serii konkursowej najmocniejszy z naszych reprezentantów poleciał 237 metrów i na półmetku zajmował drugie miejsce. W finale Zniszczoł dołożył do tej odległości jeszcze pół metra i ostatecznie zdołał utrzymać się w czołowej trójce. Przed polskim skoczkiem byli jedynie: szybujący poza zasięgiem rywali Austriak Daniel Huber oraz Słoweniec Domen Prevc.
Tak mogę zaczynać dni, ten zaczął się bardzo fajnie. Mogłem jeszcze wygrać, ale naprawdę jestem bardzo zadowolony z tego sezonu, bo to była praca przez cały rok. Osiągnąłem to, co sobie zakładałem i jestem bardzo szczęśliwy. Zrobiłem nawet więcej, bo w klasyfikacji generalnej przekroczyłem 500 punktów, więc za rok cel będzie jeszcze wyższy
– komentował Zniszczoł tuż po zakończeniu niedzielnego konkursu lotów w Planicy.
Skoczek z Wisły na pucharowym podium znalazł się po raz drugi tej zimy i jednocześnie w ciągu całej dotychczasowej kariery. Premierowe „pudło” zanotował na początku marca w fińskim Lahti. Tam podobnie jak w Planicy zajął trzecią pozycję. Wydaje się więc, że celem Zniszczoła na kolejny sezon może być pierwsze w karierze zwycięstwo.
Wiem, że stać mnie na to, żeby wskakiwać na podium i bić się z czołówką. Teraz trzeba tylko odpocząć i później to kontynuować. W ciągu sezonu może raz za bardzo chciałem wskoczyć do czołowej dziesiątki, ale szybko wracałem na ziemię i zmieniałem myślenie. Był taki moment, że poczułem się liderem i przez to było nieco nerwów. Raczej jednak nie zwracałem no to uwagi, szedłem za ciosem. Każdy z nas odczuwał też zmęczenie i mamy wyciągnięte wnioski z tym związane. Kolejny sezon zaczniemy inaczej
– podsumował podopieczny trenera Thurnbichlera.
Bartosz Leja,
korespondencja z Planicy