Przed nami skoki na Holmenkollbakken (K-120 / HS-134). Będzie to pierwszy rozdział turnieju Raw Air 2020. Zanim stworzono ten niezwykle ekscytujący i wymagający cykl, niekwestionowanym królem tego obiektu był Adam Małysz. Wiślanin wygrywał tu pięciokrotnie, odnosząc pierwsze zwycięstwo w karierze.
Przed nami końcówka sezonu, jesteśmy zatem na ostatniej prostej. Od listopada działo się wiele, a marzec jak co roku jest autostradą do Planicy. Zanim jednak przeniesiemy się do Słowenii, czeka na nas prawdziwa dawka intensywnych emocji. To właśnie w Norwegii dzieje się tak wiele. Prawdziwy rollercoaster. To tutaj faworyci przegrywają, a wygrywają czasem ci, na których nie do końca liczymy. To właśnie Raw Air, a dokładniej norweskie Holmenkollen będzie pierwszym przystankiem. Pasażerów na gapę turniej nie zabiera.
Dwaj królowie

O konkursach w Oslo możemy powiedzieć wiele, lecz jedno jest pewne. Nikt nie wygrywał tam częściej niż Adam Małysz. Mimo tego, że na zawodach często gościł król Norwegii Harald V, to właśnie polski skoczek stał się niekwestionowanym „narciarskim królem” tego obiektu. Mimo, że zakończył karierę to sądzę, iż tego miana nikt nie podważy. Orzeł z Wisły wygrywał tam pięciokrotnie. Odniósł tam swoje pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata, w czasach których skoki były zupełnie inną dyscypliną. Małysz wraz z trenerem Pavlem Mikeską w 1996 roku mógł świętować swój pierwszy sukces. Historia w kolejnych latach pisała się sama. Wiślanin wygrywał w erze „Małyszomanii”, w roku 2001 i 2003, czyli złotych czasach, gdzie jego dominacja była bezapelacyjna. Kolejne zwycięstwo przyniósł sezon olimpijski. Małysz triumfował w 2006 roku, niejako na osłodę niepowodzeń podczas konkursów w Pragelato, potwierdzając wówczas magię tego miejsca. Piąte zwycięstwo skoczek z Wisły dopisał w 2007 roku, kiedy to pod koniec sezonu rządził niepodzielnie. Zapewne mogłoby być i szóste gdyby nie groźny podmuch wiatru, który w gorszych okolicznościach mógł kosztować naszego mistrza dużo więcej niż potencjalna kolejna wygrana. Nasz mistrz wygrał na Holmenkollbakken pięciokrotnie, siedem razy stając na podium.

Adam Małysz decyzję o zakończeniu kariery ogłosił tam, gdzie wszystko się zaczęło. W miejscu niejako oczywistym – na Holmenkollen. Rok 2011 był ostatnim dla wiślanina wśród elity Pucharu Świata. Ostatnią dużą imprezą były mistrzostwa świata rozgrywane właśnie w Oslo. To tam ciągle unosiła się magia naszego wielkiego mistrza. Pomimo, że Orzeł z Wisły nie zdobył złota, przyćmił konkurencję. Wywalczony brąz i słowa wypowiedziane przed kamerą, o zakończeniu kariery, skupiły oczy całego skokowego świata, właśnie na Małyszu i tamtej chwili. Decyzję ogłosił będąc skoczkiem spełnionym, wciąż na szczycie, nadal Wielkim.
Talizman gospodarzy

Pozostali polscy skoczkowie nie nawiązali w tak dużym stopniu do sukcesów Małysza. Najlepszy polski skoczek na przestrzeni lat, Kamil Stoch indywidualnie dwukrotnie zakończył zmagania w pierwszej trójce. Ostatnie podium miało miejsce już stosunkowo dawno, bo w 2015 roku. Niegdyś niespodziankę w Oslo sprawił nam Piotr Żyła. Popularny wówczas „Wiewiór”, wygrał w 2013 roku, ex aequo z Gregorem Schlierenzauerem. Zapewne wielu z nas (w tym ja) wróżyło sympatycznemu wiślaninowi podobny wówczas przebieg kariery, jak w przypadku Małysza. Tak się nie stało. Niestety to była pojedyncza zwyżka formy, lecz to co osiągnięte już nigdy nie zostanie odebrane, a Żyła dołączył do ekskluzywnego grona zwycięzców na górze Holmenkollen.
Drużynowo biało-czerwoni nigdy tam nie wygrali. Dwa razy stali na podium, a miało to miejsce w sezonie 2016/2017 oraz 2017/2018. Druga i trzecia pozycja z pewnością są znakomitymi rezultatami, jednak apetyt rośnie i życzylibyśmy sobie zwycięstwa oraz przełamania znakomitej passy Norwegów.
Gęsta pierzyna
Czy po powyższych słowach wiemy coś więcej? Obecny sezon nie rozpieszcza organizatorów i serwuje nie lada przeprawę przez kalendarz Pucharu Świata. W ostatnich latach Holmenkollen nie należało do łaskawych. Często kapryśna pogoda niejako ustawiała przebieg zawodów, a gęsta mgła unosiła się nad rozbiegiem skoczni. Życzmy zatem naszym reprezentantom, aby drużynowe zwycięstwo przyszło teraz. Nie miałbym nic przeciwko, aby nasze Orły wykorzystały warunki i spokojnie oraz bezpiecznie wylądowały na najwyższym stopniu podium.
Polskie podia podczas PŚ w Oslo:
data (skocznia) | 1. miejsce | 2. miejsce | 3. miejsce |
17.03.1996 (K-110) | Adam Małysz POL | Janne Ahonen FIN | Masahiko Harada JPN |
11.03.2001 (K-115) | Adam Małysz POL | Stefan Horngacher AUT | Martin Schmitt GER |
17.03.2002 (K-115) | Simon Ammann SUI | Sven Hannawald GER | Adam Małysz POL |
09.03.2003 (K-115) | Adam Małysz POL | Florian Liegl AUT Roar Ljoekelsoey NOR |
– |
12.03.2006 (HS-128) | Adam Małysz POL | Thomas Morgenstern AUT | Andreas Kofler AUT |
17.03.2007 (HS-128) | Adam Małysz POL | Andreas Kuettel SUI | Anders Bardal NOR |
14.03.2010 (HS-134) | Simon Ammann SUI | Adam Małysz POL | Andreas Kofler AUT |
17.03.2013 (HS-134) | Piotr Żyła POL G. Schlierenzauer AUT |
– | Robert Kranjec SLO |
09.03.2014 (HS-134) | Severin Freund GER | Anders Bardal NOR | Kamil Stoch POL |
15.03.2015 (HS-134) | Severin Freund GER | Noriaki Kasai JPN | Peter Prevc SLO Kamil Stoch POL |
11.03.2017 (HS-134) | Austria | Niemcy | Polska |
10.03.2018 (HS-134) | Norwegia | Polska | Austria |
Michał Pasek,
informacja własna