You are currently viewing Andrzej Stękała: „Ciężko mi uwierzyć w to podium, ale zawsze jest coś do poprawy”
Andrzej Stękała (fot. Julia Piątkowska)

Andrzej Stękała: „Ciężko mi uwierzyć w to podium, ale zawsze jest coś do poprawy”

Za nami pierwszy z dwóch konkursów w ramach dodatkowego weekendu Pucharu Świata w Zakopanem. Ze świetnej strony pokazał się w nim Andrzej Stękała, kończąc zawody na drugim miejscu. Polak stracił zaledwie 0,3 pkt do zwycięzcy, Ryoyu Kobayashiego. – Ciężko w to wszystko uwierzyć. Jestem bardzo szczęśliwy – powiedział 25-letni skoczek z Dzianisza.

 

Pierwsze podium, ale w skokach są rezerwy

Już podczas wczorajszych treningów i kwalifikacji, Stękała potwierdził, że na Wielkiej Krokwi czuje się znakomicie. Drugie, czwarte i piąte miejsce zwiastowało wielkie emocje także w sobotę. Nasz skoczek podtrzymał je jeszcze podczas serii próbnej, plasując się ponownie na piątej pozycji. W konkursie 25-latek oddał skoki na odległości 137 oraz 133 metrów. Dla podopiecznego Michala Doležala było to pierwsze pucharowe podium w karierze, wokół którego kręcił się już od kilku tygodni. Co ciekawe, najbliżej był właśnie w Zakopanem, podczas konkursu rozgrywanego jeszcze w styczniu. Jak Stękała ocenił dzisiejszy występ?

Oddałem naprawdę dwa bardzo dobre skoki, a czy najlepsze… nie wiem. Z jednej strony liczyłem, że uda mi się stanąć na podium, bo wiedziałem że w finale oddałem dobry skok. Wiedziałem też, że na górze są jeszcze dwa dobrzy zawodnicy i że będzie ciężko. Pomyślałem sobie: „kurczę, jeszcze dwóch”. Ryoyu jednak to dobry zawodnik, więc kiedy do niego traciłem tylko 0,3 punktu, myślałem, że może „styknie”. I „stykło” – komentował na gorąco reprezentant Polski.

Stękała został też zapytany o to, czy czuje niedosyt związany z bardzo niewielką stratą do pierwszego miejsca. – Nie, o czym w ogóle rozmawiamy. Jestem drugi, jest super. W pierwszym skoku na pewno mogłem lepiej wylądować, ale mogłem też lepiej skoczyć. Zawsze jest coś do poprawy – przyznał, a następnie zwrócił się do stojącego nieopodal Adama Małysza: – Adam, skoczyłeś kiedyś idealny skok? Negatywna odpowiedź „Orła z Wisły” potwierdziła, że w skokach reprezentanta Polski wciąż tkwią spore rezerwy.

 

Ten wynik wisiał w powietrzu

Po Stękale było widać ogromne emocje, które uwolniły się dopiero na podium. Od kilku tygodni pojawiały się coraz większe oczekiwania względem skoków 25-latka i wielu kibiców widziało go „na pudle”. Nie brakowało jednak wątpliwości. Jak na presję z tym związaną reagował sam zainteresowany? – Ludzie lubią sobie pisać różne opowiadania. Nie skupiałem się na niedowiarkach, skupiałem się na „dowiarkach”. Oni kibicowali mi mocno i cieszę się, że w końcu jest to podium – podkreślił.

Świetną formę wypracowaną jeszcze latem, Stękała potwierdził już podczas grudniowych mistrzostw świata w lotach w Planicy, w których wraz z kolegami wywalczył brązowy medal. Wówczas skoczek z Dzianisza był wiodącą postacią biało-czerwonej drużyny. Jak wypada jednak porównanie tamtego sukcesu do dzisiejszego indywidualnego podium? – Jedno i drugie smakuje super, nie rozgraniczałby to na kategorie. Podium jest podium, chłopcy też tak mi mówili – zapewnił.

W kolejnych tygodniach sezony Stękała udowadniał swój potencjał, jednak zdarzały mu się także nieco słabsze konkursu. Warto podkreślić, że do tej pory tylko raz wypadł on poza finałową trzydziestkę. 25-latek przyznał również, że po serii słabszych konkursów przed tygodniem, potrafił odnaleźć sposób na lepsze skakanie. – W Klingenthal trochę byłem wkurzony, bo liczyłem na lepsze rezultaty. Na spokojnie jednak sobie wszystko przeanalizowałem. Ważne jest też to, że super się dogadujemy w kadrze z trenerami. Nie jest tylko jeden trener, ale cały sztab i każdy coś podpowie. W Klingenthal po prostu źle się puszczałem z belki i pozycja była nie taka jak trzeba, a wtedy robi się duża różnica – powiedział.

Nie można nie zauważyć jak wielką drogę przeszedł w ostatnim czasie Stękała, który z zawodnika rozważającego koniec kariery, stał się skoczkiem na podium zawodów Pucharu Świata. Jak sam podchodzi do wielkiej sportowej metamorfozy? – Poprzednie lata były takie, że jechało się na te zawody i odgrywało drugoplanową role. Teraz trochę ciężko mi w to uwierzyć, że to jest Puchar Świata, a ja jestem tak wysoko… Trochę dziwnie, nie? Gdyby ktokolwiek mi powiedział, że będę w stanie osiągać takie sukcesy to pewnie bym mu nie uwierzył – podsumował.

 

Bartosz Leja, Łukasz Serba, Anna Trybuś,
informacja własna

 

Dodaj komentarz