You are currently viewing Promyk nadziei u polskich skoczków. Żyła: „Nie wiem czy fizycznie byłem kiedykolwiek lepszy”
Piotr Żyła (fot. Julia Piątkowska)

Promyk nadziei u polskich skoczków. Żyła: „Nie wiem czy fizycznie byłem kiedykolwiek lepszy”

Po raz pierwszy w tym sezonie wszyscy startujący w kwalifikacjach Biało-Czerwoni awansowali do głównego konkursu Pucharu Świata. Najlepszy z nich, Piotr Żyła, zajął w kwalifikacjach piąte miejsce. – W Oberstdorfie było pozamiatane, ale walczymy. Po to całe lato trenowaliśmy i jechaliśmy. Jedziemy dalej! – zapowiada Wiślanin.

 

Piotr Żyła już od pierwszego skoku na  Grosse-Olympiaschanze (K-125 / HS-142) spisywał się znakomicie. W pierwszym treningu wylądował na czwartej pozycji i oddał wtedy najdłuższy skok serii (138,0 m). W drugim treningu 34-latek również potwierdził, że stać go na dalekie skoki. Piotr Żyła, który co prawda skakał w nieco lepszych warunkach i z wyższej belki niż czołówka Pucharu Świata, doleciał do 139 metra i uplasował się na drugim miejscu, tuż za Markusem Eisenbichlerem. – Pierwszy był fajny, drugi był fajny… Ten drugi skok był zdecydowanie lepszy, fajnie można było z tego odlecieć – podkreślił Żyła w wywiadzie dla Eurosportu. W kwalifikacjach po raz kolejny to Piotr Żyła oddał najdłuższy skok – 138,5 m. W rezultacie „Wiewiór” po raz kolejny zameldował się w czołówce, tym razem na piątym miejscu. – W kwali trochę „zmaściłem” skok, ale tak psuć lubię! – ocenił Żyła. – Czuję, że dobrze jest. Tak szczerze, to nie wiem czy fizycznie byłem kiedykolwiek lepszy, jak teraz. W Oberstdorfie było pozamiatane, ale walczymy. Po to całe lato trenowaliśmy i jechaliśmy. Jedziemy dalej – podsumował Wiślanin. W drugim konkursie Turnieju Czterech Skoczni zmierzy się z Niemcem, Felixem Hoffmannem.

Drugim najlepszym podopiecznym Michala Doležala był szesnasty Kamil Stoch, który w skoku kwalifikacyjnym uzyskał odległość 131,5 metra. W seriach treningowych lądował odpowiednio na piętnastym oraz szesnastym miejscu, uzyskując w obu próbach odległość 126,5 metra. – Skoki były solidne, ale dalekie od tego, jakbym chciał. Akceptuję to tak, jak jest. Przynajmniej było pewnie i równo – ocenił trzykrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni. Mimo, że aktualnie uzyskiwane wyniki są nieco gorsze od tych sprzed noworocznego turnieju, 34-latek stara się akceptować aktualną, nie do końca komfortową sytuację. – Muszę to zaakceptować tak, jak jest. Nie zrobię nic więcej niż potrafię, a na chwilę obecną tyle umiem – przyznał Stoch. W konkursie Kamil Stoch zmierzy się z Japończykiem Daikim Ito.

Postawa Dawida Kubackiego również zwiastuje na mały przełom. W kwalifikacjach skok na odległość 126,5 metra pozwolił na zajęcie 24. miejsca i pewny awans do konkursu. W pierwszym próbnym skoku zajął 29. miejsce (125 m), a w drugim 13. (127,5 m). – We wszystkich  skokach jakiegoś szczególnego szczęścia do warunków nie miałem. Jak na te warunki było przyzwoicie, ale wiadomo, te metry nie są imponujące. Pasowałoby te pięć metrów dalej skoczyć – ocenił. – Moim dzisiejszym zadaniem było skupić się maksymalnie na technice podczas oddawania skoku. Wykonałem to, co sobie założyłem i to ta droga, którą chcę iść – zapowiedział skoczek z Szaflar. Przed 31-letnim skoczkiem dosyć trudne zadanie. W parze KO trafił na jednego z faworytów turnieju, Halvora Egnera Graneruda, który po nieudanym skoku w kwalifikacjach zakończył zmagania na 27. miejscu.

Kwalifikacje przebrnęli również pozostali reprezentanci Polski – 29. Był Paweł Wąsek (129,5 m), 41. Andrzej Stękała (128,0 m), i 43. Jakub Wolny (123,5 m). W przeciwieństwie do pierwszego konkursu w Obesrstdorfie, w którym Andrzej Stękała nie przeszedł przez kwalifikacje, tym razem skoczek z Dzianisza pojawi się w pierwszej serii konkursowej. – Cieszyć może kwalifikacja, ale wiadomo, że w moim przypadku nie jest kolorowo. Borykam się ze sporą ilością problemów sportowych. Nie mam swobody w skoku – ocenił szósty zeszłorocznego Turnieju Czterech Skoczni.

Małe powody do zadowolenia może mieć trener Michal Doležal. Po raz pierwszy w tym sezonie wszyscy startujący jego podopieczni awansowali do konkursu. – Dzisiaj w końcu widać postęp – ocenił szkoleniowiec z Czech. Co więc wpłynęło na znaczną poprawę w występach polskich skoczków względem pierwszego konkursu turnieju? – Po zawodach w Oberstdorfie spotkaliśmy się z całym sztabem. Porozmawialiśmy, wyciągnęliśmy wnioski i ustaliliśmy w jakim kierunku idziemy dalej. Każdy zawodnik dostał swoje zadanie. Wcześniej było widać, że treningi nie wyglądały źle, a w zawodach było już gorzej – przyznał.

 

źródło: Eurosport

 

Dodaj komentarz