You are currently viewing Technika, psychika, moc, czy… błędy systemu? Małysz o niezlokalizowanym problemie kadry
Adam Małysz i Dawid Kubacki (fot. Julia Piątkowska)

Technika, psychika, moc, czy… błędy systemu? Małysz o niezlokalizowanym problemie kadry

Słowo „kryzys” w odniesieniu do polskich skoczków jest w ostatnich tygodniach wymieniany nadzwyczaj często. Polski sztab szkoleniowy stara się zażegnać dołek swoich podopiecznych, a na linii trenerzy – Polski Związek Narciarski sytuacja wydaje się być coraz bardziej napięta. Niestety póki co jedni i drudzy rozkładają ręce. – Dużą rolę odegrała w tym technika i coś, co wydarzyło się między ostatnimi zgrupowaniami, a pierwszymi startami w Rosji. Ciężko jednak wymyślić co to mogło być, bo stało się to nagle – mówi Adam Małysz.

 

Żyła liderem kadry? „Musi przejąć pałeczkę”

Zakończony wczoraj Turniej Czterech Skoczni udowodnił, że polscy skoczkowie wciąż nie potrafią nawiązać walki ze ścisłą światową czołówką. Pod nieobecność Kamila Stocha, najjaśniejszymi punktami polskiej reprezentacji byli Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Pierwszy z nich prezentował się jeszcze całkiem przyzwoicie. Poza wpadką w postaci 38. miejsca w Oberstdorfie, 34-latek w kolejnych konkursach imprezy plasował się w drugiej dziesiątce stawki – na 11., 18. i 13. miejscu. To finalnie dało mu 15. lokatę w klasyfikacji generalnej niemiecko-austriackiego tournée. Choć jeszcze na Schattenbergschanze (gdzie wygrał jeden z treningów) i w Garmisch-Partenkirchen wydawało się, że może zakręcić się nawet w okolicach podium.

Piotrek idzie w dobrym kierunku, wiec u niego trzeba tylko trochę czasu. On w tym momencie powinien jeździć normalnie na Puchar Świata, bo jego skoki są albo dobre, albo czasem tylko trochę im brakuje, ale to u Piotrka jest całkiem normalne. Nawet jak łapie stabilizację, tak jak było na Mistrzostwach Świata w Oberstdorfie [Żyła zdobył tam złoty medal – przyp.red.], to trwa to kilka konkursów, a później czasem popełnia błędy – komentuje dyrektor sportowy polskiej kadry, Adam Małysz. 44-latek podkreśla, że pod nieobecność Kamila Stocha, drużynie jest potrzebny mentalny lider. – Piotrek musi przejąć pałeczkę… Ja wiem, że wszyscy się czasem z tego śmieją, ale on jest specyficzną osobą. Na Kamila patrzyli wszyscy, bo jest zdecydowanym człowiekiem, który jest wzorem dla wszystkich. Piotrek jest inny, dlatego może z drugiej strony chłopakom pomóc to, że nie będą patrzeć tylko na Kamila, ale na siebie. A Piotrek będzie robił swoje – zastanawia się Wiślanin.

Duży niepokój wzbudzała w ostatnich tygodniach forma Dawida Kubackiego. Skoczek, który obok Stocha i Żyły stanowił filar reprezentacji Polski, do czasu rozpoczęcia Turnieju Czterech Skoczni zapunktował tylko raz, na początku sezonu w Niżnym Tagile, kiedy zajął 13. miejsce. Później lądował w czwartej i piątej dziesiątce stawki. Przerwa w startach podczas weekendu w Klingenthal i spokojne treningi w Ramsau na niewiele się w jego przypadku zdały. Niewielką iskierką nadziei były jednak nie tyle trzy punktowane starty w Oberstdorfie i Bischofshofen, ale pojedyncze solidne próby, które chwalił zresztą trener Doležal. To w nich Kubacki miał w pewnym stopniu przypominać siebie z lepszych czasów, lecąc „dalej, a nie wyżej”. – To widać, że Dawid nie skacze na tyle, ile wszyscy by chcieli. Zobaczymy co z nim, bo jeśli nie będzie zdecydowanej poprawy, wtedy trenerzy zadecydują czy będzie jakiś kolejny trening… Jeśli będzie gdzie – mówił Małysz jeszcze w czasie niemieckiej części turnieju. Wydaje się jednak, że druga część imprezy dała pozytywną odpowiedź w kwestii dalszych pucharowych startów Kubackiego.

 

Czasy po Horngacherze, poszerzona kadra i świetne wyniki u Pernitscha

Poza skupianiem się nad konkretnymi zawodnikami, dyrektor sportowy polskiej kadry odniósł się także do szerszego aspektu, jakim jest system działania polskiej kadry. Jak pamiętamy, od sezonu 2020/2021 zdecydowano na połączenie się kadry A i B, z której utworzono kilkunastoosobową grupę narodową. Początkowo taki pomysł zdawał egzamin, zawodnicy będący liderami odnosili sukcesy, a w pierwszym sezonie po wprowadzeniu tego rozwiązania punktowało aż 11 polskich skoczków. Wydawało się więc, że wspólne treningi dotychczasowego zaplecza z bardziej doświadczonymi i utytułowanymi zawodnikami, pozwoli tym pierwszym uczyć się od najlepszych i doskakiwać powoli do ich poziomu. Jak jednak na tym rozwiązaniu mieliby skorzystać liderzy? Czy właśnie im nie zabrakło wystarczającej uwagi trenerów? Tej zimy wydaje się, że poszło to w zupełnie inną stronę. Posypali się prawie wszyscy. Warto też dodać, że jest to już trzeci sezon pracy trenera Michala Doležala z polskimi skoczkami. Zwolennicy czeskiego szkoleniowca wymieniają jego dotychczasowe osiągnięcia z podopiecznymi i zaznaczają, że tej zimy Biało-Czerwoni wciąż mogą jeszcze wrócić do formy. Wśród jego przeciwników nie brakuje opinii, że w pierwszych dwóch latach Doležal korzystał z dobrze działającej „maszyny”, naoliwionej jeszcze przez poprzedniego trenera, a tej zimy w dobrze funkcjonującym mechanizmie zabrakło „pary”… i pomysłu.

Wiemy doskonale, że kiedyś kryzys musiał przyjść, bo nie może być cały czas cudownie. Od Stefena Horngachera po zeszły sezon cały czas było sielankowo i fajnie i mógł ten kryzys nadejść. Nikt nie przypuszczał jednak, że będzie on aż tak głęboki i dorwie wszystkich. Można teraz dywagować, czy to połączenie kadry w zeszłym roku było dobre, czy niedobre. W zeszłym roku 11 zawodników punktowało w Pucharze Świata, wiec musiało to być dobre. Czy to na dłuższą skalę pomogło, czy przeszkodziło? Raczej nie. Jeśli dzisiaj te kadry byłyby podzielone, może nie byłoby takiego problemu całościowego jeśli chodzi o polskie skoki, ale jeśli chce się pociągnąć tych młodych do góry, to trzeba też wpuścić ich do tego centrum. To przecież tu mogą trenować z naszymi najlepszymi zawodnikami. Żeby iść do przodu trzeba cały czas robić jakieś nowe rzeczy – tłumaczy Małysz. Można się więc zastanawiać, czy lepszą opcją było poszerzenie kadry do kilkunastu zawodników i danie szansę na poprawę młodszym i mnie doświadczonym, czy lepiej było pozostawić system proponowany przez Horngachera, który skupił się na docieraniu do perfekcji z węższym gronem zaufanych podopiecznych.

Poza kwestiami systemowymi i mentalnymi, jedną z najważniejszych kwestii wydaje się być przygotowanie fizyczne i techniczne zawodników. W pierwszym z tych aspektów, ogromną rolę w polskiej kadrze odgrywa dr Harald Pernitsch, który z Biało-Czerwonymi pracuje właśnie od czasów austriackiego szkoleniowca. Jego rodak w dużym stopniu poszerzył wiedzę sztabu szkoleniowego na temat przygotowania fizycznego zawodników do sezonu i to właśnie na wynikach jego testów na platformie dynamometrycznej, bazują trenerzy. I jak zapewniał Pernitsch, przed zimą nie było powodów do niepokoju. I ponoć nadal nie ma. – Każdy tydzień, każde szkolenie, każdy trening jest przez niego analizowany. Michal Doležal cały czas jest z nim w kontakcie, więc to nie jest tak, że on raz przyjechał i nagle pytamy się go o radę – tak Małysz odniósł się do obecności Austriaka podczas awaryjnej narady w polskim sztabie podczas Turnieju Czterech Skoczni. – Spotkaliśmy się, bo mamy okazje podyskutować co dalej, jak to wygląda i co jesteśmy w stanie zrobić. Oczywiście rozmawialiśmy też o tym, co mogło być źle zrobione. Jeśli chodzi o samo szkolenie, nie wymyśliliśmy za bardzo nic ciekawego, bo de facto wszystkie prognozy pokazywały, że jest okej. Wszystkie wyniki potwierdzały, że to działa, że chłopaki nie są znużeni, że cały czas mają „powera” i że wyniki się polepszają. Jak można źle reagować na coś, jeśli wszystko idzie w dobrym kierunku? Dużą rolę w tym momencie na  pewno odegrała więc technika i coś, co się wydarzyło między ostatnimi zgrupowaniami, a pierwszymi startami w Rosji. To na pewno miało duże znaczenie. Ciężko jest wymyślić co to mogło być, bo stało się to nagle – kwituje Małysz.

 

Julia Piątkowska, Bartosz Leja
informacja własna

 

Dodaj komentarz