You are currently viewing Wąsek wystąpi w drużynówce. Zniszczoł był gotowy do startu. Thurnbichler uzasadnia wybór
Paweł Wąsek (fot. Julia Piątkowska)

Wąsek wystąpi w drużynówce. Zniszczoł był gotowy do startu. Thurnbichler uzasadnia wybór

Spoglądając na wyniki trzech piątkowych skoków w Zakopanem, wydawało się, że o czwarte miejsce w składzie na konkurs drużynowy wewnętrzny pojedynek stoczą Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł. Mimo, że to drugi z wymienionych dwukrotnie plasował się wyżej, trener Thomas Thurnbichler postawił na sprawdzonego 23-letniego podopiecznego z kadry A. A jeszcze podczas kwalifikacji całkiem pewny swego był 28-latek. –  Zawsze jestem gotowy, startowałem już w drużynie, stawałem na podium Pucharu Świata i byłem jej mocną częścią. Dla mnie nie będzie to nic nowego – mówił.

 

Podczas oficjalnych serii treningowych Aleksander Zniszczoł skacząc 117 i 122,5 metra zajął 21. i 28. miejsce. Paweł Wąsek z kolei po 119,5 i 120 metrowej próbie plasował się na 32. i 26. miejscu. Po wewnętrznym starciu na „remis”, w kwalifikacjach zdecydowanie lepiej zaprezentował się Zniszczoł, któremu skok na 132 metry dał 16. miejsce. Wąsek lądował znacznie bliżej (111,0 m / 33. miejsce), jednak na jego usprawiedliwienie mogą po części przemawiać bardzo niekorzystne warunki wietrzne, z którymi musiał się zmagać.

Mimo takich rezultatów, Thomas Thurnbichler obok nazwisk Kamila Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego wpisał Pawła Wąska. To właśnie ta czwórka będzie stanowić o sile reprezentacji Polski w sobotnim konkursie drużynowym w Zakopanem. – Jestem bardzo zadowolony z progresu, jaki zrobił Aleksander Zniszczoł, w kwalifikacjach oddał naprawdę dobry skok. Musimy jednak powiedzieć, że na kwalifikacje mocny wpływ miały warunki wietrzne. Olek miał wiatr pod narty, podczas gdy Paweł Wąsek mocny podmuch w plecy, co było dla niego bardzo trudne. Jestem niemal pewien, że Paweł będzie w stanie podbudować swoje skoki. Pokazywał to przez cały sezon, że bardzo dobrze spisuje się w konkursach. Nie chcę też zbytnio stresować Olka w obliczu jego szybkich postępów. Jednak jeżeli utrzyma formę i nadal będzie solidnie się spisywał, również otrzyma w przyszłości szansę wystartowania w konkursach drużynowych – argumentował swoją decyzję główny szkoleniowiec polskiej kadry skoczków.

Kolejną szansą na pokazanie swojego sportowego progresu będą dla Zniszczoła niedzielne zawody indywidualne. Przypomnijmy, że od początku zimowego sezonu 28-latek w ośmiu startach w Pucharze Świata zapunktował tylko raz, zajmując 29. miejsce w niemieckim Titisee-Neustadt. Później został odesłany na „drugoligowe” konkursy Pucharu Kontynentalnego. Po solidnych występach w słoweńskiej Planicy ponownie otrzymał możliwość powrotu do narciarskiej elity. – Na pewno kluczem jest nie zwracanie uwagi na rangę zawodów. Przeskok pomiędzy Pucharem Kontynentalnym a Pucharem Świata jest duży, ale nie chodzi tu o rangę, otoczkę, ludzi, czy nagrody pieniężne. Tak naprawdę nieważne w którym miejscu jesteś, ważne aby robić to co się umie i zaufać sobie. Ja czuję się dobrze i niech tak zostanie. Moje skoki są teraz fajne, wiem co robić i tego się trzymam – mówił pod Wielką Krokwią.

Jednocześnie zaznaczył, że bardzo istotny był w jego przypadku nieoficjalny czwartkowy trening na dużej skoczni w Zakopanem. – Nie skakaliśmy tutaj rok i teraz nie wiem czy lubię tę skocznię czy nie. Jak „klepaliśmy” na niej cały czas, to dało się ją znienawidzić. Czasem lepiej zrobić sobie taką przerwę od obiektu, bo później jest na nim świeżość. Fajnie, że udało nam się skoczyć czwartkowy trening, bo udało mi się „wjeździć” w tory najazdowe i poczuć ten próg, który jest tutaj stosunkowo krótki. Po prostu próbowałem odnowić swoje czucie tutaj. W kwalifikacjach było dzięki temu dużo łatwiej – przyznał.

Mimo znacznie gorszej oceny własnych skoków, w sobotę to właśnie Paweł Wąsek, a nie Aleksander Zniszczoł wystartuje w konkursie drużynowym. – To był kiepski dzień. Zacząłem całkiem źle, od niskiej pozycji najazdowej, przez co wybicie było całkiem spóźnione. W drugiej serii chciałem to poprawić, ale poszło to w drugą stronę. Teraz nie wiem… ciężko mi coś powiedzieć, bo trochę to moje czucie się zagubiło – nie ukrywał.

Przypomnijmy, że przed rokiem start w pucharowych zmaganiach w Zakopanem przysporzył Wąskowi sporo nerwów. Początkowo wydawało się, że pozytywny test na obecność koronawirusa wykluczy możliwość jego występu. Ponowne badanie wykluczyło jednak infekcję i ostatecznie skoczek z Wisły zajął wówczas 22. miejsce, będąc jednym z trzech Polaków w finałowej trzydziestce. – W zeszłym roku było dużo więcej tego stresu, spowodowanego wiadomo czym. W tym roku jest bardziej na spokojnie, z konkursu na konkurs, ale no coś tym razem nie wyszło – stwierdził. Zapytany o to czy Biało-Czerwoni mogą czuć przewagę własnej skoczni, Wąsek odparł: – Wiadomo, że to nasza „domowa” skocznia, skaczemy u siebie w Polsce, ale od zeszłorocznego Pucharu Świata tu nie skakaliśmy, więc w tym roku nie mamy przewagi nad innymi drużynami. Tak samo jak oni, wróciliśmy tu po roku – skwitował.

 

Bartosz Leja, Kinga Marchela,
informacja własna

 

Dodaj komentarz