You are currently viewing Trener Kanadyjek: „Problemami skoków niech zajmują się w Kanadzie. My będziemy odpłacać się wynikami”
Alexandria Loutitt i Nicole Maurer z kanadyjskim sztabem (fot. Joanna Malinowska / Sport w Obiektywie)

Trener Kanadyjek: „Problemami skoków niech zajmują się w Kanadzie. My będziemy odpłacać się wynikami”

Mimo kryzysu, w jakim obecnie znajdują się kanadyjskie skoki narciarskie, wyniki zawodniczek tej nacji są niezwykle imponujące. Podczas jednej zimy Alexandria Loutitt zdołała zostać mistrzynią świata seniorek, juniorek, oraz ustanowić rekord Kanady w długości lotu (225 metrów). O realiach tej dyscypliny w Kraju Klonowego Liścia w rozmowie z portalem skokipolska.pl opowiada trener kanadyjskich skoczkiń współpracujący również z Sarą Takanashi – Janko Zwitter.

 

Wiktor Marczuk: Pracuje Pan z Kanadyjkami od 2021 roku. Jakie były Pana pierwsze wrażenia związane z tamtejszym środowiskiem skoków?

Janko Zwitter: Będąc szczerym, w tamtym okresie szukałem pracy w niewielkim pod względem sportowym kraju. Oczywiście widziałem wyniki, widziałem to, co działo się w Kanadzie w poprzednich latach i sezonach zimowych. Podstawowym założeniem było znalezienie takiej drużyny, która mogłaby współpracować z moją podopieczną, Sarą Takanashi. Dostawałem wprawdzie oferty od największych nacji, ale gdy wspominałem w negocjacjach, że w grę wchodzi też Sara, przedstawiciele tych krajów odmawiali, stawiając ultimatum „albo bez niej, albo wcale”. Mi właściwie chodziło o to, aby dziewczyny z trenowanego przeze mnie państwa mogły też czerpać od takiej zawodniczki jak Sara. 

 

Czyli Kanadyjki były już przygotowane na spotkania z Sarą?

Tak, to był jeden z głównych pomysłów, gdy zacząłem działać z dziewczynami. Wiedziały, że razem z nimi będzie trenować właśnie Sara.

 

Alex Loutitt ma za sobą niesamowity sezon, została mistrzynią świata zarówno w kategorii seniorskiej, jak i juniorskiej. Czy jest w stanie swoją karierą dorównać Sarze Takanashi? Może widzi Pan też jakieś podobieństwa pomiędzy nimi?

Obie dziewczyny mają bardzo silne osobowości. Twardo trzymają się wyznaczonych zasad, są bardzo bezpośrednie. Dla nich istnieje tylko autostrada, w ich karierach nie ma innych dróg. Zarówno Alex, jak i Sara są też lekko uparte, co takim dobrym zawodniczkom nawet pomaga. Widzę naprawdę dużo podobieństw. Po tylu latach trenowania mogę stwierdzić, że wszystkie wielkie postacie, z jakimi miałem do czynienia, to właśnie tego typu charaktery (śmiech).

 

Mistrzostwa Swiata Oberstdorf2021 treningikobiet fotJuliaPiatkowska SaraTakanashi 300x200 - Trener Kanadyjek: „Problemami skoków niech zajmują się w Kanadzie. My będziemy odpłacać się wynikami”
Sara Takanashi (fot. Julia Piątkowska)

A jak wyglądały relacje Kanada-Sara Takanashi w tym sezonie? Był regularny kontakt pomiędzy zawodniczkami?

Nie. Po sezonie 2021/22 zdecydowaliśmy się na zmiany w systemie. Sara przez wcześniejsze pięć lat trenowała w Słowenii, przebywała tam właściwie przez dziesięć miesięcy w roku. Warunki do skakania miała idealne, ale pojawił się problem związany z psychiką, a dokładniej z życiem społecznym. Formę szlifowała cały czas sama, nie miała praktycznie do kogo się odezwać ani nawiązać znajomości. Dlatego właśnie razem z Sarą zdecydowałem się na wdrożenie nowego rozwiązania, czyli powrotu do Japonii, gdzie mogła przygotowywać się do startów razem z koleżankami ze swojej reprezentacji. Wyglądało to jednak nieco inaczej – wróciła do ojczyzny, ale wciąż trenowała w samotności. Pewnie też z powodu tych zawirowań sezon 2022/23 w wykonaniu Sary był nieco gorszy.

 

Tak jak Sara Takanashi przez lata, Kanadyjki trenują w Słowenii. Czy razem z drużyną czuł Pan przez to przewagę podczas Mistrzostw Świata w Planicy? 

Oczywiście, sporo czasu spędzamy w Planicy. Wprawdzie nie zawsze ten czas jest poświęcony na skakanie, ale znamy ten teren pod względem logistycznym. Zawodniczki wiedziały, gdzie się rozgrzewać, wiedziały też, gdzie mogą zaznać chwili spokoju. Połączenie tych rzeczy powodowało, że czuliśmy się na Mistrzostwach Świata jak w domu. 

 

Czy ma Pan aktualnie jeszcze jakieś pomysły na to, by skoki narciarskie w Kanadzie zyskały więcej rozgłosu?

Różne myśli w tej kwestii krążą już od wielu lat. Nie tylko z mojej strony, ale też pracują nad tym ludzie faktycznie zaangażowani w skoki narciarskie w tym kraju. Mam nadzieję, że ostatnie sukcesy moich zawodniczek będą miały wpływ choćby na renowację obiektów w Calgary, Thunder Bay czy Vancouver. Mogę potwierdzić, że coś dobrego już się dzieje, ale jest za wcześnie, by mówić na przykład o budowaniu nowych skoczni czy kompleksów.

 

A dlaczego w Pana opinii skoki narciarskie w Kanadzie straciły popularność?

Nałożyło się na siebie dużo problemów powiązanych z ekonomią. Weźmy na tapet Calgary – Parkiem Olimpijskim przez wiele lat zajmowała się pewna firma. Tamtejsze skocznie stały się wówczas atrakcjami turystycznymi, więc było ciężko o sensowne treningi. Brakowało pieniędzy na renowację obiektów, skala problemu się rozrosła i wszystko pękło – przestało się tam cokolwiek dziać.

 

Alexandria Loutitt Planica2023 fotJuliaPiatkowska3 300x200 - Trener Kanadyjek: „Problemami skoków niech zajmują się w Kanadzie. My będziemy odpłacać się wynikami”
Alexandria Loutitt i Abigail Strate (fot. Julia Piątkowska)

Czy od czasu brązowego medalu zdobytego na igrzyskach olimpijskich podczas mikstu w Pekinie sytuacja kanadyjskich skoków się jakkolwiek poprawiła?

Te igrzyska pokazały, że jesteśmy częścią sportu, którego reprezentanci mogą zdobywać medale. Muszę oczywiście przyznać, że jest to „krążek” zdobyty przy dużym szczęściu. Całe to szaleństwo związane z dyskwalifikacjami podczas konkursu w Pekinie zadziałało na naszą korzyść. Sukcesy odniesione obecnej zimy pokazały na dodatek, że nie tylko fart, ale i ciężka praca daje efekty. 

 

Sandro Pertile zapowiedział, że za rok nie zobaczymy Pucharu Świata w lotach kobiet. Czy jest jakiś sposób, żeby przekonać FIS do zmiany zdania?

Zacznę od tego, że konkurs pań w Vikersund był bardzo dobrą reklamą dla lotów narciarskich kobiet. Dziewczyny miały zapewnione bezpieczeństwo – mogły latać przy wręcz perfekcyjnych warunkach, a sama skocznia także została przygotowana na wysokim poziomie. To świetny pierwszy krok w kierunku rozwoju tej konkurencji. Słyszałem, że Oberstdorf bardzo zainteresował się tym tematem i to dobrze. Latanie na tych dwóch mamutach byłoby logicznym posunięciem w dalszej perspektywie, bo są one bezpieczniejsze dla pań niż Kulm i Planica. Jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Sceptycy także już trochę się „wyciszyli”, bo zobaczyli, że piętnastka najlepszych skoczkiń Raw Air zaprezentowała się dobrze. Dziewczyny udowodniły, że potrafią latać i to jest fantastyczne. Rozsądnym ruchem byłoby też wspomniane dodanie skoków kobiet na mamucie do kalendarza Pucharu Świata na przykład w formie występu lekko rozszerzonego, czyli dwudziestki najlepszych.

 

Loty w Vikersund niewątpliwie były sukcesem, ale czy zmiany belki podczas zmagań nie były zbyt problematyczne dla Pana skoczkiń?

Dziewczyny muszą się z tym oswoić, nie mogą tego traktować jako poważnej przeszkody. Wiatr potrafił leciutko zmienić kierunek, a jury po prostu obawiało się, że loty staną się w pewnym momencie niebezpieczne. W pełni mogę zrozumieć to podejście, bo to pierwszy taki konkurs lotów. Mimo wszystko uważam, że ostatnia piątka zawodniczek mogła otrzymać szansę na większe prędkości najazdowe, bo wówczas wiatr osłabł, a nawet potrafił być delikatnie niekorzystny. Dłuższy najazd by nie zaszkodził. Moglibyśmy wtedy zobaczyć więcej prób powyżej 220 metrów w niegroźnych okolicznościach. 

 

Wróćmy do przyszłości kanadyjskich skoków – czy często widuje Pan trenujące dzieci z tego kraju?

Zaplanowany jest letni obóz w Szczyrku, gdzie pojawi się 19 młodzików z Kanady. Odbędzie się w lipcu. Przyjadą też, rzecz jasna, dzieci z innych nacji. Zobaczymy, jak to się potoczy.

 

Winter Olympic Park Whistler fot.lululemon.athletica CC.BY .SA .2.0 300x200 - Trener Kanadyjek: „Problemami skoków niech zajmują się w Kanadzie. My będziemy odpłacać się wynikami”
Skocznie w Whistler (fot. lululemon athletica / CC-BY SA 2.0)

Wiem już, że Kanady Pan nie opuści, ale muszę o to zapytać – czy kontaktował się z Panem Polski Związek Narciarski w sprawie objęcia stanowiska trenera kadry kobiet?

Tak, wcześniej były rozmowy z PZN. Ja mam jednak sporo na głowie – praca z Kanadyjkami, powróci też prawdopodobnie Sara Takanashi, więc jest naprawdę dużo do zrobienia. To nie byłoby fair wobec Polek, bo musiałbym przygotować na rozwój młodych zawodniczek i wprowadzanie ich do Pucharu Świata specjalny plan pięcioletni, lub nawet sześcioletni. Nicole Konderla i Paulina Cieślar mogłyby w teorii przyjeżdżać do Słowenii, a potem wracać do Polski pod opieką trenera, który zajmie się nimi w ojczyźnie, ale logistycznie to przedsięwzięcie naprawdę szalone. Tak, jak wspominałem, to nie fair, gdy mam już sporo na głowie, a Wasze zawodniczki też przy tym wszystkim potrzebowałyby jeszcze uwagi. Byłoby naprawdę ciężko wszystko pogodzić i Polki by na tym ucierpiały. Wierzę, że znajdą odpowiedniego trenera, który doprowadzi je do dobrych wyników. 

 

Jeśli już mowa o trenowaniu – czy jest możliwość, by olimpijskie skocznie w Whistler mogły być udostępnione do takich celów? Przez cały rok funkcjonują one zaledwie przez kilkanaście dni.

Z tego co wiem, te obiekty prawdopodobnie nie otrzymają igelitu w najbliższym czasie, co nie jest dobrą informacją. Otrzyma go za to raczej Squamish, czyli aktualnie niewielki ośrodek na południe od Whistler. Skaczą już tam dzieci, widać zaangażowanie, więc mamy jakiś punkt zaczepienia. Musimy poczekać, czy z tego powstanie jakieś centrum treningowe. Na pewno jednak najmłodszym byłoby łatwiej dostać się tam, niż na górzyste Whistler.

 

Czy sytuacja skoków narciarskich w Kanadzie wpływa demotywująco na Pana zawodniczki?

Staramy się, żeby dziewczyny zachowywały motywację. Spędzają prawie cały rok w Europie i muszą widzieć, ile pracy należy włożyć w to, by należeć do światowej czołówki w tym sporcie. Negatywne czynniki odkładamy na bok – tym powinni martwić się inni. Naszą pracą jest, by zawodniczki były gotowe na konkursy, rywalizowały z najlepszymi. Problemami kanadyjskich skoków powinni zajmować się ludzie obecni w Kanadzie, a my będziemy odpłacać się wynikami. Działacze muszą szukać sposobów na to, by zwiększyć popularność dyscypliny w tym kraju. 

 

Calgary fotSkisprungschanzen 300x200 - Trener Kanadyjek: „Problemami skoków niech zajmują się w Kanadzie. My będziemy odpłacać się wynikami”
Skocznie w Calgary (fot. Skisprungschanzen)

W takim razie czy trenowanie kanadyjskich skoczkiń to najważniejszy projekt w Pana dotychczasowej karierze trenerskiej?

Może nie projekt, a doświadczenie. Sęk w tym, że tutaj musiałem zaczynać praktycznie od zera, co we wcześniejszych etapach kariery mi się nie zdarzało. To było dla mnie coś nowego – tłumaczyć podstawy sportu komuś, kto naprawdę potrzebuje się tego nauczyć. Było sporo pracy, która przypominała trenowanie dwunastolatków lub czternastolatków. Po prostu powiedziałem dziewczynom „jeśli chcecie rywalizować, musicie to umieć”. Okazały się gotowe do nauki oraz treningów. Bardzo fajnie oglądało się ten postęp.

 

Poproszę Pana teraz o podsumowanie kanadyjskich skoków narciarskich w jednym zdaniu.

Jedno zdanie? Mam nadzieję, że idziemy w znakomitą przyszłość.

 

rozmawiał Wiktor Marczuk

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz