You are currently viewing Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają”
Skocznie w Lake Placid (fot. Lake Placid Legacy Sites / ORDA.org)

Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają”

Rok temu po długiej przerwie do kalendarza Pucharu Świata powróciła Ameryka. W tym sezonie zaskoczył Tate Frantz, wygrywając dwie serie treningowe w Wiśle. W rozmowie ze SkokiPolska.pl dyrektor do spraw skoków i kombinacji norweskiej w USA, Anders Johnson, mówi o misji tchnięcia nowego życia w dyscyplinę. 

 

Wiktor Marczuk: Zacznę od przyziemnych kwestii: jak wrażenia po weekendzie Pucharu Świata w Lake Placid?

Anders Johnson: Jestem zadowolony z tego weekendu. To dla mnie niesamowite, że Puchar Świata po tylu latach mógł wrócić do Stanów Zjednoczonych. Arena zmagań w Lake Placid jest naprawdę unikatowa. Świetnie, że pod skocznię przyszło sporo osób. Duża część była z Polski, ale to wciąż gromada ludzi wspierających ten sport w naszym kraju.

 

W Lake Placid macie skocznię z bardzo interesującym profilem. Teraz w Wiśle jest podobnie „lotna” konstrukcja, a tam dobrze spisywali się Amerykanie.

Skoczkowie podróżują po świecie, stykają się z różnymi skoczniami i profilami. Poszukują rytmu i dobrego czucia, co czasami się udaje, a czasami nie. Nasi młodsi zawodnicy czerpali sporo radości z występów na obiekcie w Wiśle o nowym profilu. Odnaleźli tam przypływ dobrej energii, co im bardzo pomogło.

 

LakePlacid MackenzieIntervale fotLakePlacidLegacySitesORDAorg4 300x200 - Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają"
Wieża skoczni w Lake Placid (fot. Lake Placid Legacy Sites / ORDA.org)

Czy profil skoczni w Lake Placid tworzony był także z myślą o potencjalnym „show” z perspektywy widza?

Przy niedawnej modernizacji skoczni zamysł był taki, aby profil zachował dawny kształt. Celem było nawiązanie do tradycji i czasów, kiedy Lake Placid gościło zimowe igrzyska olimpijskie w 1980 roku. To są już nowe obiekty, ale wrażenia mają pozostać takie same, jak wiele lat temu. Dokonano kilku zmian, choć wciąż profil jest specyficzny i rzadki. To nowa arena, jeśli chodzi o Puchar Świata w ostatnim czasie, a na dodatek wyróżniająca się. Brakuje osłon przeciwwiatrowych, by zapobiegać zmiennym podmuchom. Są one natarczywe szczególnie przy pierwszej fazie lotu skoczka. Poza tym w Lake Placid jest jednak wspaniale i wydaje mi się, że zawodnicy lubią tutaj przyjeżdżać.

 

Wspominałeś o dobrej frekwencji pod skocznią – byłaby lepsza, gdyby startowali Tate Frantz i Erik Belshaw?

Trudno powiedzieć. Możliwe, że pod skocznię przyszłoby więcej miejscowych kibiców. Trzeba pamiętać, że ta dyscyplina w Stanach Zjednoczonych nie jest zbyt popularna, przynajmniej na razie. Ciężko pracujemy, by zmienić ten stan rzeczy. Tate i Erik wykonują teraz wspaniałą pracę i mamy nadzieję, że w przyszłości będą gwiazdami sportu w naszym kraju. Na razie cel jest jednak bardziej przyziemny: spowodować, że będą gwiazdami skoków narciarskich.

 

Jak amerykańskie media przyjęły ich ostatnie dobre rezultaty?

Odbiór był pozytywny. Sukcesy chłopaków wprawiły w ekscytację nie tylko zapalonych fanów skoków narciarskich. Ludzie postrzegają Tate’a i Erika jako młode sportowe talenty z szansą na jeszcze lepsze wyniki w przyszłości.

 

Tate Frantz BM2024 fotJuliaPiatkowska 300x200 - Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają"
Tate Frantz (fot. Julia Piątkowska)

Traktujesz to jako zastrzyk motywacji dla amerykańskich skoków?

Tak. Nie mogę ocenić, jak duży to zastrzyk ogółem, ale w środowisku tej dyscypliny zrobiło się teraz naprawdę duże poruszenie. Ludzie, którzy zrezygnowali ze śledzenia skoków kilka lat temu albo robili to pobieżnie, są aktualnie o wiele bardziej zainteresowani. Wierzę, że ma to bezpośredni związek z wynikami Tate’a i Erika.

 

Ameryka posiada narciarskie tradycje sięgające wiele lat wstecz. O tym chyba warto przypominać?

Tak, to bardzo ważne. Stany Zjednoczone to ogromny rynek do zagospodarowania, jeśli chodzi o ekspansję skoków narciarskich. Jesteśmy dużym krajem, różnorodnym pod wieloma względami. Narciarstwo to u nas bardzo interesujący wątek do poruszenia, bowiem geograficznie jest wiele terenów, gdzie można uprawiać taką aktywność, ale poskakać da się już tylko w kilku miejscach. Mamy zawodników, mamy także lokacje, które w naszym kraju można ożywić. Wierzę, że można zaangażować jeszcze więcej ludzi. Problemem jest niska siła przebicia tego sportu w USA. Wy macie transmisję w telewizji z każdego konkursu Pucharu Świata, a u nas nie jest z tym tak różowo. Ciągle próbujemy budować popularność i zwiększać dostępność skoków.

 

W przeszłości gościliście zimowe igrzyska olimpijskie, a także mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Jakie są szanse na kolejne imprezy takiej rangi w Ameryce? Wydaje się, że Salt Lake City jest na ostatniej prostej do zorganizowania igrzysk w 2034 roku.

Jeśli chodzi o Salt Lake City, to wszystko układa się w optymistyczną całość. Latem powinniśmy otrzymać oficjalne potwierdzenie w tej sprawie. To byłaby świetna informacja – skocznie, które się tam znajdują, powoli już niszczeją. Decyzja o przyznaniu igrzysk dla Salt Lake City pomogłaby tchnąć drugie życie w ten kompleks. W Lake Placid ambicje tamtejszych działaczy też są spore, chcą zorganizować coś większego. Ich wymarzonym scenariuszem były igrzyska olimpijskie, ale nie wydaje mi się, że Lake Placid ma do tego odpowiednią infrastrukturę. Widzę tam jednak potencjał na przeprowadzenie mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym.

 

Sandro Pertile fotFIS 300x200 - Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają"
Dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile (fot. FIS)

Sandro Pertile to człowiek otwarty na dalszą ekspansję skoków w USA?

Tak. Jest człowiekiem pełnym nadziei, który daje ogromne wsparcie w czasie, gdy próbujemy rozwijać u nas ten sport. Prawdę mówiąc, ciężko mi sobie wyobrazić dalsze istnienie skoków narciarskich, gdyby miały one zamknąć się tylko na Europę. To naprawdę ekscytująca dyscyplina, która może zdobyć popularność nie tylko na waszym kontynencie. Jeśli chcemy, by w przyszłości skoki osiągnęły sukces, musimy spróbować. To musi być dyscyplina bardziej globalna i łatwiej dostępna dla krajów spoza Europy.

 

Walter Hofer także dołożył swoją cegiełkę do amerykańskich skoczni w pucharowym kalendarzu. Czy miał on swoją rolę także w niedawnym powrocie Lake Placid do organizowania zawodów najwyższej rangi?

Wiem o tym, że Walter był bardzo dużym zwolennikiem otwierania się cyklów rangi FIS na amerykański rynek. Pozwolę sobie jednak na chwilę szczerości. Rozbrat USA z kalendarzem Pucharu Świata na blisko 20 lat był spowodowany tym, że Hofer po prostu nie potrafił wykonać konkretnych, zaawansowanych ruchów. Kiedy za sterami PŚ zasiadł Sandro Pertile, cały proceder stał się łatwiejszy. Bardzo nam pomógł i spowodował, że marzenia stały się rzeczywistością. Oryginalnie zmagania najwyższej rangi miały powrócić do Iron Mountain, ale przez problemy z infrastrukturą i tamtejszym komitetem organizacyjnym to się nie udało. Sandro zaczął więc głęboko współpracować z działaczami z Lake Placid i zapewnił powrót tego miejsca do PŚ. Nie jednorazowo, ale jako stały przystanek na dalsze lata. Takie działania ze strony Pertile potwierdzają, że jego wizja na globalizację skoków to nie puste słowa.

 

Jesteśmy coraz bliżej udanej przebudowy obiektu w Ironwood?

Ten temat ciągnie się, od kiedy tylko pamiętam. Mimo to uważam, że jesteśmy bliżej celu niż kiedykolwiek. Problemem wciąż jest brak potrzebnych funduszy na renowację Copper Peak zgodnie z założonym planem. Mówię o pierwszej w historii skoczni do lotów z igelitem. Pieniądze, których oczekujemy, są właśnie na zainstalowanie tego zielonego pokrycia. Mamy jednak zaangażowanych działaczy w tej okolicy. Ciężko pracują, by dogadać szczegóły dotyczące funduszy z władzami stanu Michigan oraz lokalnymi politykami. Mam nadzieję, że już tego lata uda się położyć grunt pod renowację skoczni.

 

Pomocną dłonią w tej kwestii (i nie tylko) jest Clas Brede Bråthen. Jak właściwie zaczęła się cała współpraca na linii USA-Norwegia?

To wszystko jest wizją dwóch mężczyzn: właśnie Clasa oraz wieloletniego działacza z Ameryki, Rexa Bella. To dobrzy przyjaciele, którzy spotkali się przy piwie podczas Turnieju Czterech Skoczni 2021/2022. Clas spytał Rexa prosto z mostu, czy byłby zainteresowany współpracą. Celem Norwegów niekoniecznie jest uzyskanie miana najlepszej nacji w skokach, lecz tej najbardziej wpływowej. Plan Bråthena zakładał zaangażowanie Stanów Zjednoczonych między innymi ze względu na rys historyczny. W naszym kraju skoki narodziły się wiele lat temu dzięki norweskim imigrantom, którzy zaczęli kultywować tę dyscyplinę. Przez to zawsze wydawało się, że między tymi dwoma państwami jest jakaś harmonia. Kiedy w 2022 roku oficjalnie rozpoczęła się nasza kooperacja, nie byliśmy jeszcze do końca pewni jej kształtu. Na pierwszym obozie Norwegowie przyjęli nas jednak z otwartymi ramionami, traktowali naszych zawodników jak swoich. To świetna rzecz i jestem dumny z bycia jej częścią. Nauczyła naszych sportowców, co to naprawdę znaczy być profesjonalistą i uczyć się od najlepszych. Nasi trenerzy za to dowiedzieli się wielu rzeczy w kontekście doprowadzania skoczków na jeszcze wyższy poziom. Robić to wszystko w jedności to także ciekawe doświadczenie. Cieszymy się z podium reprezentanta Norwegii, a oni cieszą się z pierwszych punktów lub życiowego wyniku naszego zawodnika. Wierzę, że takie partnerstwo może zbudować przyszłość naszego sportu na różne sposoby. Przez ostatnie lata dyscyplina była zdominowana przez 5-6 państw, a jeśli chcemy, by stała się globalna, mocniejsi powinni pomagać słabszym w taki sposób. To pokaże, jak bardzo wyjątkowe jest środowisko skoków.

 

Clas Brede Braathen archiwumprywatne 300x200 - Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają"
Clas Brede Bråthen (fot. archiwum prywatne)

Z takiej relacji może także płynąć sporo pomysłów na zmiany w skokach narciarskich.

Wydaje mi się, że każdy w środowisku szuka jakichś nowych idei. My z Norwegami robimy sobie co jakiś czas burzę mózgów, z której mają wypłynąć propozycje na tchnięcie nowego życia w skoki. Ten sport ma wieloletnią tradycję olimpijską, co warto uszanować, ale żyjemy w czasach postępowych. Nie możemy być zamknięci na próbowanie lub dostosowanie się do nieznajomych nam rzeczy. Jeśli chodzi o nowe pomysły w skokach narciarskich, to nie powinny one już tyczyć się zasad, choćby tych sprzętowych. Takich regulacji i tak jest zbyt dużo. Jesteśmy otwarci na obmyślanie nowych formatów rywalizacji – czytelniejszych w odbiorze oraz z potencjałem na przyciągnięcie nowych widzów. Jestem wielkim fanem wprowadzonych niedawno duetów. To format ekscytujący, dynamiczny, z krótszymi przerwami. Podoba mi się atmosfera podczas takich konkursów – skoczkowie po swojej próbie muszą błyskawicznie wracać na górę. Nie mają już czasu na zajście do kabiny, do serwismenów, gdziekolwiek. Tego typu nowinki są naprawdę dobre dla sportu.

 

Widziałeś ostatnią wrzutkę na Twitterze/X? Lot Andreasa Stjernena na 249 metrów z Vikersund zgarnął tam 31 milionów wyświetleń, a spora część to Amerykanie. Jak ukuć z tego żelazo, póki jest gorące?

Stany Zjednoczone to świat social mediów, do powszechnego obiegu trafiają naprawdę przeróżne rzeczy. Skoro filmik ze skoczkiem narciarskim generuje takie zasięgi, to oznacza, że pewną grupę ludzi to zainteresowało. Nie jestem ekspertem od komunikacji i marketingu, więc nie podpowiem, jak to wykorzystać, ale podkreślę: jednym z naszych zadań jest uświadamianie amerykańskiego społeczeństwa, czym są skoki narciarskie. Trzeba dać ludziom sensowną przestrzeń, by mogli zobaczyć ten sport. To jest najtrudniejsza część naszej misji – potem pójdzie już z górki, bo jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają. Ta wrzutka, o której wspomniałeś w pytaniu, też jest pomocna.

 

W USA popularny jest format „longest standing” – wygrywa ten, kto odda najdłuższy skok. Uważasz, że to zbawienie dla dyscypliny, czy jednak zbyt niebezpieczne na szerszą skalę przedsięwzięcie?

Ameryka to miejsce wielu eksperymentów ze skokami narciarskimi, by tylko przyciągnąć publiczność. Przykłady to właśnie „longest standing” czy skakanie do celu, gdzie sportowcy mieli za zadanie wylądować na tarczy umiejscowionej gdzieś na zeskoku. Bywały takie konkursy „longest standing” podczas których zawodnicy lądowali naprawdę daleko i to było ekscytujące. Zdarzało się jednak i tak, że podejmowali niepotrzebne ryzyko i skakali poza swoje możliwości, by tylko wygrać, przez co dochodziło do kontuzji. To czytelny i łatwy w zrozumieniu format, ale nie w czasach, gdy mocno dba się o bezpieczeństwo. Tego typu rywalizacja z udziałem młodzików okraszona nagrodą pieniężną mogłaby skończyć się sporym głupstwem. Należy być rozważnym.

 

Ironwood CopperPeak fot.CopperPeakNET 300x200 - Rynek USA pomoże dyscyplinie? Anders Johnson: „Jestem pewien, że Amerykanie pokochają skoki, gdy już je poznają"
Skocznia Copper Peak w Ironwood (fot. copperpeak.net)

Czy warto przypominać, że skoki narciarskie to sport ekstremalny?

Na pewno mamy do czynienia z niebezpieczną dyscypliną. Zjeżdżanie po rozbiegu, a następnie odbijanie się z progu na dwóch deskach – to nic naturalnego. Nie jest przy tym ważne, jak bardzo jesteśmy w stanie kontrolować lot. Można za to zrobić jeszcze sporo rzeczy, by ten sport stał się bezpieczniejszy. Odsetek kontuzji nie jest tak duży, jak choćby w narciarstwie alpejskim. To wciąż jest jednak coś ekstremalnego i mogą się wydarzyć różne wypadki. Życie zawodowego skoczka narciarskiego wiąże się ze sporym ryzkiem, jest jak na ostrzu noża. W każdej chwili coś może się stać. Nie wydaje mi się, że trzeba ludziom przypominać o ekstremalności skoków – jest sporo przykładów z przeszłości, które to udowadniają.

 

Znasz fragment satyrycznego programu rozrywkowego „Saturday Night Live” gdzie Jennifer Lopez i Fred Armisen rzucają okiem na skoki narciarskie?

Chyba nie, nie kojarzę tego.

 

To już Ci pokazuję.

<Anders Johnson ogląda urywek programu, w którym skoki zostają pokazane jako absurdalna dyscyplina sportowa. Jennifer Lopez i Fred Armisen ironicznie dziwią się, że Adam Małysz musiał samodzielnie odbić się z tak skonstruowanego progu>

 

Choć skecz miał obśmiewać Latynosów, to czy tak widzi skoki narciarskie także przeciętny Amerykanin?

Tak mi się wydaje. Jak wspominałem, Stany Zjednoczone to pod wieloma względami zróżnicowany kraj. Dla niektórych mieszkańców widok gór może być rzadkością. Przez to widok sportowca, który wzbija się w powietrze na tak dalekie odległości, a potem ląduje na śniegu, może wydawać się dziwny.

 

W takim razie co by się mogło dziać w USA, gdyby Tate Frantz lub Erik Belshaw mieli eksplozję formy niczym Adam Małysz w 2001 roku?

Moim zadaniem jako dyrektora do spraw skoków narciarskich jest oczywiście wprowadzenie naszych zawodników na jak najwyższy poziom. Gdyby doszło do takiego wybuchu, Tate czy Erik wciąż nie byliby raczej czołowymi postaciami, jeśli chodzi o sport w Ameryce. U nas jest bardzo wiele dyscyplin, które walczą między sobą o popularność. Sporty zimowe zawsze będą na słabszej pozycji niż futbol amerykański, baseball czy koszykówka. Spójrzmy jednak na Mikaelę Shiffrin. Jest narciarką alpejską, a zarazem bardzo popularną sportsmenką w USA. Wierzę, że wielkie sukcesy w skokach narciarskich mogą spowodować duży wzrost świadomości o tej dyscyplinie, ale nie na taką skalę, jak u Was Adam Małysz.

 

Lubię nazywać ten koncept „amerykanizacją skoków narciarskich”. Czy ta dyscyplina może być budowana na podobnej atmosferze, jak w NBA czy SuperBowl?

Myślę, że tak. Wybiegnę dalej i przytoczę przykład konkursów w Iron Mountain. Tam zbiera się spora publiczność, która robi sobie pod skocznią piknik niczym na meczach futbolu amerykańskiego. To jest tak zwany „tailgating” – ludzie gromadzą się wokół namiotów, jest barbecue, piwko, a przy tym zawody. Coś takiego buduje unikalność konkursów w Iron Mountain, dla europejskich sportowców jest to fajne. Dzięki takim eventom skoki mogą otrzymać co nieco amerykańskiego sznytu.

 

  rozmawiał Wiktor Marczuk

Dodaj komentarz