You are currently viewing Jaka będzie przyszłość filarów polskiej kadry? Stoch: „Nie wyznaczyłem sobie żadnej granicy”
Kamil Stoch i Piotr Żyła (fot. Julia Piątkowska)

Jaka będzie przyszłość filarów polskiej kadry? Stoch: „Nie wyznaczyłem sobie żadnej granicy”

Jaka będzie sportowa przyszłość filarów polskiej kadry po igrzyskach w Pekinie? To kwestia, nad którą zastanawiają się z pewnością wszyscy kibice skoków narciarskich. Mimo, że sami zainteresowani nie byli zasypywani pytaniami na ten temat, nasuwają się one same. Czy Kamil Stoch i Piotr Żyła, którzy obok Dawida Kubackiego są najbardziej utytułowanymi (i czynnymi) z Biało-Czerwonych, dotrwają do następnej najważniejszej sportowej imprezy czterolecia?

 

Dla Kamila Stocha były to już piąte igrzyska w karierze. Swój olimpijski marsz zawodnik z Zębu rozpoczął mając 18 lat w Turynie i Pragelato. Wówczas we Włoszech zajął 16. i 26. miejsce. W 2010 roku w kanadyjskim Vancouver, a konkretnie na skoczniach w Whistler plasował się na 27. i 14. miejscu. Jak wówczas było napisane na kartkach z jego autografem… „The best is yet to come”. I faktycznie, najlepsze miało dopiero nadejść. W 2014 roku w Soczi jako 26-latek Stoch wywalczył dwa złote medale, zarówno na dużej jak i normalnej skoczni. Już wtedy zapisał się w gronie największych gwiazd tej dyscypliny sportu, ponieważ przed nim tylko dwóch zawodników (Fin Matti Nykäaenen i Szwajcar Simon Ammann) zdołało na jednych igrzyskach odnieść dwa indywidualne triumfy. Co więcej, cztery lata później nasz reprezentant obronił tytuł mistrzowski na dużym obiekcie w Pjongczangu.

Tym razem spoglądając na formę całej naszej kadry, wydawało się, że medale są poza zasięgiem. Stoch jednak po raz kolejny udowodnił, że w najważniejszych imprezach potrafi wykazać zdolność niesamowitej wręcz mobilizacji. I choć ostatecznie skończyło się na szóstym i czwartym miejscu, to nie można powiedzieć, aby 34-wracał z Pekinu na tarczy. Wielki mistrz drugi konkurs w Zhangjiakou opuszczał jednak ze łzami w oczach. – Widocznie nie zasłużyłem na ten medal. To nie jest ewidentnie ani mój sezon, ani mój czas. Trudno mi się z tym pogodzić, ale zrobiłem co mogłem. Dałem z siebie wszystko. Nie stać mnie było na nic więcej. Poświęciłem ostatnio ostatnio naprawdę wiele i chciałem dostać większą nagrodę – mówił wówczas w rozmowie z Kacprem Merkiem w Eurosporcie.

I choć to pytanie wówczas nie padło, z tyłu głowy zadawali sobie je pewnie wszyscy. Czy to było poruszające pożegnanie Kamila Stocha z igrzyskami olimpijskimi? Za cztery lata, kiedy skoczkowie powalczą o olimpijskie medale we Włoszech, nasz najbardziej utytułowany skoczek narciarski będzie miał 38-lat (rocznikowo 39). I choć dla tak profesjonalnego sportowca nie jest to rzecz niemożliwa… to wiek trudno „oszukać”. Jedynym starszym skoczkiem, który wywalczył olimpijski medal był Noriaki Kasai, który zdobywając srebro w 2014 roku w Soczi, miał dokładnie 41 lat i 254 dni. Wydaje się jednak, że sportowa „długowieczność” Japończyków jest rzeczą absolutnie wyjątkową…

Czy spięcie klamrą swojej spektakularnej kariery właśnie we Włoszech byłoby dla Stocha idealne? W 2013 roku wywalczył on w Predazzo swój pierwszy medal wielkiej imprezy. Wówczas został mistrzem świata na skoczni, na której dziesięć lat wcześniej tego samego dokonał Adam Małysz. Wówczas mówiło się o „Rakiecie z Zębu”, zawodniku który zastąpił „Orła z Wisły”. Czy trzynaście lat po swoim pierwszym złotym skalpie, Stoch zwieńczy swoją niesamowitą przygodę na tej samej skoczni, podczas olimpijskich zmagań? Bo to właśnie w Predazzo zostaną rozegrane konkursy skoków w trakcie igrzysk w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo. A może do tego wszystkiego sami dopisujemy sobie nadmierną symbolikę i kolejne wymyślone znaczenia, które tak naprawdę mają odwlec w czasie jak najdalej coś, co kiedyś przecież musi nastąpić? Przede wszystkim taka decyzja powinna należeć przede wszystkim do samego Kamila. Na nieuniknione słowa, które podobnie jak w przypadku Adama Małysza (który ogłosił zakończenie kariery po Mistrzostwach Świata w Oslo) wywołają w wielu polskich domach łzy wzruszenia… trzeba pozostawić przestrzeń i miejsce samemu mistrzowi.

Czy faktycznie możemy się ich niebawem spodziewać? Z odpowiedzią przychodzi… sam zainteresowany. W rozmowie z Kamilem Wolnickim i Tomaszem Kalembą w Przeglądzie Sportowym, prawie 35-letni zawodnik mówi: – Być może któregoś ranka się obudzę i będę miał dość. Nie wiem co się zdarzy za miesiąc, rok czy dwa. Ja nawet nie wiem, co wydarzy się jutro. Im człowiek starszy i dojrzalszy, tym ma większą świadomość. Może tak być, że coś się stanie i nie będę mógł dalej skakać. Na razie wiem tyle, że chcę i nie wyznaczyłem sobie żadnej granicy (…). Nie chcę się deklarować, bo to bez sensu. Kiedy przyjdzie moment, w którym uznam, że nie chcę tego robić, zająć się czymś innym albo po prostu odpocząć, to o tym powiem (…). Każdy sezon kosztuje coraz więcej wysiłku, zdrowia, energii i czasu.

Nie raz przecież Stoch udowadniał, że nawet skreślany, potrafi odradzać się jak feniks z popiołów i nieustannie walczyć o najcenniejsze trofea, mimo coraz bardziej dojrzałego wieku. Bo przecież kto mógłby w ogóle mu powiedzieć, że czas kończyć? Jedyną taką osobą jest on sam. „Igrzyska, Igrzyska i po Igrzyskach. Przygotowania, czekanie, walka, radość lub smutek. Taka robota. Z tych Igrzysk wyjeżdżam bez medalu ale z podniesioną głową. Tarczę (narty) trzymam mocno w rękach, bo przede mną kolejne wyzwania. Dziękuję wszystkim za wsparcie okazane mi w ostatnich tygodniach/dniach. Każde miłe słowo przyjmuję jako paliwo do dalszej pracy. (…) Sport to piękna przygoda, która napędza, doświadcza i uczy. Ja uczę się każdego dnia. Do zobaczenia już niebawem” – napisał na Instagramie, opuszczając Chiny.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Kamil Stoch (@kamilstochofficial)

Nie tylko nad sportową przyszłością Kamila Stocha warto się jednak zastanowić. Drugim z filarów polskiej kadry na przestrzeni ostatniej dekady jest Piotr Żyła. 35-letni skoczek ma jednak na swoim koncie występy zaledwie w dwóch olimpijskich imprezach. Realnie w konkursach wystartował w 2014 roku w Soczi (34. miejsce na dużej skoczni), a także w ostatnich dniach w Pekinie. W Zhangjiakou wywalczył 21. i 18. miejsce, jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, że z igrzyskami… jakoś nigdy nie było mu po drodze. Szczyt formy skoczek z Beskidów budował zazwyczaj na inne imprezy i zaskakiwał narciarski świat choćby na Turnieju Czterech Skoczni, podczas konkursów lotów narciarskich, a szczególnie w trakcie Mistrzostw Świata, z których indywidualnie przywiózł już brąz i złoto, wywalczone odpowiednio w Lathi (2017 r.) i Oberstdorfie (2021 r.).

O tym, że Żyle nie za bardzo leżą olimpijskie zmagania, w emocjach zaznaczył on sam. Po całkiem obiecujących treningach w Zhangjiakou, ani razu nie udało mu się nawiązać walki o medale. „I to by było na tyle. Aliwederczi Olimpiks. Nigdy więcej” – napisał na swoim Instagramie już po zakończeniu rywalizacji w Chinach. Czyżby oznaczało to dla niego pożegnanie z igrzyskami? Zawodnik z Ustronia jest od Stocha starszy o kilka miesięcy i podczas kolejnej najważniejszej imprezy czterolecie będzie miał skończone 39 lat. – Ja już na igrzyska nie przyjadę. To są durne zawody. Ja już jestem za stary na to. Na Puchar Świata mogę jeździć, Mistrzostwa Świata też są fajne, a tu?… – śmiał się na antenie Eurosportu. Wydaje się jednak, że mentalność Żyły i jego dość specyficzne podejście do sportu sprawia, że wielu widziałoby go na skoczni nawet w 2026 roku. I to wydaje się nie jest wykluczone, bo Piotr Żyła już nie raz udowadniał, że jest jak wino, a skoki narciarskie to jego życie. Im starszy, tym lepszy.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Piotr Żyła (@piotr_zyla_official)

 

Bartosz Leja,
źródło: informacja własna / Przegląd Sportowy / Eurosport

 

Dodaj komentarz