Trzeci konkurs sezonu Pucharu Świata i trzeci, w którym przynajmniej jeden z reprezentantów Niemiec staje na podium. Andreasowi Wellingerowi ta sztuka udała się po raz drugi, jednak wciąż nie stanął na najwyższym stopniu podium. Czy po trzecim i drugim miejscu pójdzie za ciosem i przełamie zwycięski marsz Stefana Krafta?
Sobotni konkurs jest już trzecim z rzędu, w którym przynajmniej 1 podopieczny Stefana Horngachera staje na podium. To też druga rywalizacja z rzędu z Andreasem Wellingerem w najlepszej trójce. Tym razem zmagania przypadły na obiekt normalny, na których to rywalizuje się w Pucharze Świata jedynie okazjonalnie. Wellinger akurat może mieć dużo dobrych skojarzeń z tego typu skoczniami, bowiem mistrzem olimpijskim w Pjongczangu został właśnie na mniejszej z dwóch skoczni. Podczas Mistrzostw Świata w Planicy, także na skoczni normalnej, został wicemistrzem globu. W Lillehammer na K-90/HS-98 również zajął 2. lokatę, po skokach na 99 i 92 metry.
Lubię skocznię normalną w Lillehammer i faktycznie potrafię wykonać dobrą robotę na tego typu obiektach. Na ten moment rodzaj skoczni nie jest najważniejszy. Jestem w takiej formie, żeby dobrze skakać w każdym miejscu.
– deklaruje aktualnie drugi zawodnik klasyfikacji generalnej w rozmowie z nami. Czego zatem zabrakło Niemcowi do do wygranej?
W drugim skoku wybiłem się zbyt wcześnie. Po czymś takim trudno jest się dobrze ułożyć w locie. Mimo wszystko wciąż jestem bardzo pewny siebie, co jest w skokach bardzo ważne.
Trzy konkursy i trzy zwycięstwa – to bilans Stefana Krafta na starcie sezonu 2023/2024. Austriak prezentuje wyśmienitą formę, dzięki której deklasuje rywali niezależnie od rozmiaru obiektu. Dla niektórych zawodników przeskok z dużej Rukatunturi na HS-98 w Lillehammer mógł być drastycznym zabiegiem, jednakże nie dla 30-latka. Jak na razie Wellinger nie znalazł patentu na pokonanie tak dysponowanego rywala. Czy wkrótce może się to zmienić?
Stefan to prawdopodobnie jeden z najlepszych skoczków w historii, a na pewno w ciągu ostatnich 10 lat. Jednakże sam też skaczę na wysokim poziomie, ale wciąż popełniam drobne błędy. Jeśli przestanę je popełniać, mogę go pokonać.
– ocenił 28-letni Niemiec.
Nieco ponad 20 lat nasi zachodni sąsiedzi czekają na triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Niemoc trwa od czasu wygranej Svena Hannawalda w sezonie 2001/2002. Na podium turnieju w ostatnich latach stawało kilku niemieckich skoczków, w tym sam Wellinger. Do przełamania jednak nigdy nie doszło, a lepsi okazywali się m.in. Kamil Stoch, Ryoyu Kobayashi i Dawid Kubacki. Przed sezonem Philipp Raimund w rozmowie z krajowymi mediami stwierdził, że triumf we współorganizowanym turnieju to musi być marzenie każdego reprezentanta Niemiec. Wellinger żywi nadzieję, że to będzie ta zima, w której on lub jeden z jego kolegów wreszcie powtórzą wyczyn Hannawalda.
Zostało jeszcze parę weekendów do Turnieju Czterech Skoczni. Wejście w Oberstdorfie nigdy nie jest dla nas łatwe, jednak jeśli jesteś w dobrej dyspozycji, to nie ma znaczenia, czy skaczesz tam, czy w Garmisch, Innsbrucku, czy Bischofshofen. Potrzeba wysokiej formy i szczęścia. Oby tym razem Złotego Orła odebrał w końcu ktoś od nas.
– mówił z nadzieją.
W niedzielę skoczkowie wraz z Andreasem Wellingerem przenoszą się na dużą skocznię kompleksu Lysgårdsbakken. Czy Niemiec pójdzie za ciosem i po najpierw trzecim, a później drugim miejscu, wejdzie na najwyższy stopień podium? Przekonajmy się śledząc zmagania o godzinie 17:00.
Wyświetl ten post na Instagramie
Karol Cześnik, Weronika Brodowska
Korespondencja z Lillehammer