You are currently viewing Thurnbichler o kadrze skoczków i planie Stocha: „Chcemy traktować zawodników bardziej indywidualnie”
Thomas Thurnbichler (fot. Julia Piątkowska)

Thurnbichler o kadrze skoczków i planie Stocha: „Chcemy traktować zawodników bardziej indywidualnie”

Reprezentacja polskich skoczków narciarskich szykuje się do nowego rozdania przed nadchodzącym sezonem 2024/2025. Niektórzy zawodnicy już rozpoczęli treningi, ale wciąż nie poznaliśmy jeszcze składów kadr narodowych. Jak przekazał nam trener główny kadry A Thomasa Thurnbichler, skoczkowie będą podzieleni na dwie grupy ukształtowane według regionów. Część z nich będzie przyporządkowana do Beskidów, a część do Zakopanego na Podhalu. Co więcej, trzech najbardziej doświadczonych zawodników, czyli Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła, będą mogli liczyć na specjalne dostosowane do nich cykle treningowe. Poznajcie szczegóły!

 

Bartosz Leja: Jak będzie wyglądać kadra Polski w skokach narciarskich w sezonie 2024/25 i kiedy dowiemy się, kto znajdzie się w składzie?

Thomas Thurnbichler: Na ten moment jesteśmy już w trakcie treningów, czekamy tylko na potwierdzenie z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Mogę powiedzieć, że zespoły są przygotowane na przyszłość, aby wypełnić lukę pokoleniową. Celem jest to, aby bardziej doświadczeni zawodnicy mieli indywidualny plan treningowy, ale nadal wchodzili w skład kadr. Chcemy jednak traktować ich bardziej indywidualnie, aby osiągnęli swój najwyższy możliwy poziom.

W Eurosporcie padła trenerska zapowiedź, że utworzone zostaną dwie grupy, które będą zlokalizowane w Beskidach i Zakopanem. Jak w rzeczywistości będzie wyglądał ten podział i kto będzie szkolił obie grupy?

Dla mnie ważne było, aby mieć dwóch głównych trenerów odpowiedzialnych za te dwie grupy. W grupie zakopiańskiej głównym trenerem będzie Wojciech Topór, a jego asystentem Krzysztof Biegun. Współpracowali oni ze mną bardzo blisko przez ostatnie dwa lata w systemie bazowym, a Wojtek wspierał mnie w zeszłym roku już w trakcie sezonu, począwszy od Turnieju Czterech Skoczni. Mam z nimi naprawdę dobry kontakt, znają system i wiedzą, czego szukam w skokach narciarskich. Mogę określić naszą współpracę jako naprawdę dobrą. Na terenie Beskidów odpowiedzialność za stanowisko głównego trenera tej grupy przejmę ja, wspólnie z Maciejem Maciusiakiem. W sumie będzie tak, że będziemy mieli dwie grupy, a celem będzie nominowanie najlepszych zawodników z tych grup do zawodów Pucharu Kontynentalnego i Pucharu Świata. Biorę na siebie odpowiedzialność za sytuację w Pucharze Świata, a w Pucharze Kontynentalnym przejmie ją Wojtek Topór.

Kamil Stoch wyraził chęć trenowania indywidualnie, z własnym trenerem i sztabem szkoleniowym. Jak będą wyglądać jego przygotowania i czy możesz potwierdzić, że Michal Doležal będzie z nim współpracował?

Na razie nie mogę niczego potwierdzić, ponieważ ramy tej współpracy nie są do końca jasne. Polski Związek Narciarski pracuje obecnie nad ramowym procesem i chcemy wszystko ustawić jak najlepiej dla obu stron. Szanujemy wolę Kamila i do końca miesiąca PZN podejmie decyzję, jak to będzie wyglądać. Na razie Kamil może swobodnie trenować z tym z kim chce, a jeśli chcielibyście wiedzieć, jak to wygląda – musielibyście zapytać osoby, które z nim trenują.

Czy można się spodziewać, że Kamil spędzi też trochę czasu na treningach z Twoją drużyną podczas przygotowań przedsezonowych?

To wciąż jest w fazie planowania. Tak jak powiedziałem, ogłosimy jak to będzie wyglądać, gdy będzie już znana decyzja PZN. Jasne jest, że Kamil Stoch również będzie musiał się zakwalifikować do zawodów, aby w nich wystartować. Muszę więc wcześniej go zobaczyć, a kiedy jego występy będą na dobrym poziomie, on także pojedzie na Puchar Świata. Życzę mu jak najlepiej i chciałbym, żeby aż do końca kariery prezentował jak najwyższa formę.

Jak zareagowałeś na prośbę Kamila Stocha o indywidualnego trenera? I czy odczytałeś to jako brak zaufania do swojej osoby?

Szczerze mówiąc, nie mam z tym żadnego problemu. To decyzja Kamila. Jest tak, jak jest. To nie pierwszy sportowiec, który wybiera taką drogę i na pewno nie ostatni. Mogę jedynie uszanować wolę Kamila.

Pozostaje mieć nadzieję, że będzie tak jak choćby z Adamem Małyszem i Hannu Lepistö…

Wszyscy mają nadzieję, że Kamil pokaże swoje najlepsze skoki narciarskie i ostatecznie zobaczymy, jak to się skończy. Życzę mu wszystkiego najlepszego.

Jaka będzie sytuacja Dawida Kubackiego i Piotra Żyły?

Będą w pełni zintegrowani z zespołem, mają po prostu nieco uszczuplony plan treningowy, z mniejszą liczbą wyjazdów i bardziej wydajnymi obozami, tak aby były one dedykowane tylko dla nich. Odbędzie się to jednak ze wszystkimi trenerami z pierwszej drużyny. Będziemy mieli wspólne obozy z całym zespołem, żeby ten kontakt był zachowany. Dawid i Piotrek będą mieli także treningi w bazach w Beskidach i Zakopanem. Piotrek chciał też trochę więcej trenować w domu, więc w jego przypadku mamy rozwiązanie, że podczas nich będzie mu towarzyszył jeden z trenerów. Wszystko jest więc zindywidualizowane. W przypadku tych dwóch zawodników musimy szanować fakt, że są już starsi i potrzebują nieco spokojniejszego przygotowania niż pozostali. Młodszych skoczków trzeba dalej kształcić, muszą więcej pracować i się uczyć. Piotrek i Dawid mają już te cechy, które inni dopiero w sobie kształtują. Musimy więc w ich przypadku ograniczyć się do tego co najważniejsze, do podstawowych potrzeb skoków narciarskich, mając jasny cel. Chcemy, aby w sezon 2024/25 wkroczyli ze stuprocentową energią.

Czy Twoim zdaniem trio Stoch, Kubacki i Żyła – mimo swojego wieku – jest w stanie wrócić do światowej czołówki i powalczyć o Kryształową Kulę? A może wszyscy skoczkowie skupią się raczej na wyzwaniach indywidualnych, takich jak choćby Mistrzostwa Świata czy Turniej Czterech Skoczni?

Nie patrzyłbym teraz na ogólny cel, jakim jest Kryształowa Kula. Kiedy przejdziemy bardziej do pierwszej części Twojego pytania – z pewnością jest możliwe, aby mogli znowu dotrzeć na szczyt. Piotrek nawet podczas niezbyt udanego sezonu pokazał, że w pojedynczych skokach czy konkursach, może być naprawdę blisko światowej czołówki. To wspaniali sportowcy i mają wszystko, czego im potrzeba. Jeśli wejdą w sezon wypoczęci i głodni skakania, stworzą i dopracują solidne podstawy pod konsekwentne skakanie, jest to możliwe.

W Planicy niektórzy polscy skoczkowie mówili nam, że byli zmęczeni praktycznie przez całą zimę. Mówiło się, że było to skutkiem zbyt intensywnych treningów przedsezonowych zaproponowanych przez Marca Nölke, który zresztą w trakcie sezonu opuścił drużynę. Jaki plan mają najbardziej doświadczeni skoczkowie na przyszły sezon?

Mamy naprawdę skuteczny plan, więc pójdziemy tą drogą, aby szkolili tylko podstawy, które są potrzebne, mieli krótsze obozy i mniej podróżowali. Zwłaszcza w okresie jesiennym bardziej doświadczeni zawodnicy będą częściej w Polsce, w domu, na krótkich i efektywnych obozach, abyśmy mogli pozbyć się tego zmęczenia już na początku sezonu. Jak powiedziałeś, to był faktycznie duży problem. Zmęczeni byli nie tylko sportowcy, ale także sztab szkoleniowy. Tego właśnie powinniśmy unikać w kolejnym sezonie. Plan jest ułożony i aktualne treningi postępują już według niego. Wygląda na to, że wszyscy są bardzo zadowoleni. Kiedy podczas indywidualnych rozmów z Piotrkiem i Dawidem pokazałam im ich indywidualny plan, stwierdzili, że jest dobry i są pewni, że się sprawdzi.

Wspomniałeś o Macieju Maciusiaku, który w tym sezonie będzie Twoim asystentem, ale w zeszłym sezonie został odsunięty ze sztabu trenerskiego. Co zmieniło się w przypadku powrotu Macieja do sztabu trenerskiego?

Muszę podkreślić, że nie został usunięty z systemu szkoleniowego. Powiedziałem mu tylko rok temu, że nie widzę go w roli trenera drugiej drużyny i zapytałem, co jeszcze może zrobić w systemie. On odpowiedział, że chce piastować tylko tę pozycję. W ten sposób to on podjął decyzję, że nie będzie trenerem kadry B. Zawsze mówiłem, że Maciek jest świetnym trenerem, po prostu wybrał inną drogę. Współpraca między pierwszą a drugą drużyną [kadrę B prowadził w poprzednim sezonie Czech David Jiroutek – przyp. red.] nie okazała się jednak idealna. W trenerskim fachu zawsze będziemy mieć różne wizje i pomysły, ale już w zeszłym roku nawiązaliśmy z Maćkiem dobry kontakt, szczególnie w okresie planowania. Teraz z niecierpliwością czekamy na przyszłość. Naprawdę widzę świetne dopasowanie naszych osobowości. Szanuję Maćka i myślę, że on szanuje też mnie. Pierwsze treningi i cały okres planowania naprawdę dobrze się zgrały i nie mogę się już doczekać dalszej współpracy z nim.

W ubiegłym sezonie w Pucharze Świata nie widzieliśmy praktycznie żadnych młodych skoczków z Polski. Najmłodszym regularnie startującym był 24-letni Paweł Wąsek. Jak można to zmienić?

Przede wszystkim w zeszłym roku nie sprzyjała nam decyzja Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i Snowboardowej (FIS) w sprawie kwot startowych. Teraz musimy zmienić podejście, aby naprawdę w pełni skoncentrować się na młodym pokoleniu. Pierwszą zmianę systemu widzimy już na poziomie juniorskim – jest to ścisła współpraca ze szkołami pod okiem trenera-koordynatora Daniela Kwiatkowskiego, który radzi sobie naprawdę dobrze. W zeszłym sezonie widziałem grupy juniorskie w Zakopanem i Beskidach na niektórych treningach. Można było tam zauważyć dobrego ducha zespołu i dobrą pracę, a zeszłej zimy na juniorskim poziomie osiągnęliśmy dobre wyniki. Teraz przyjęliśmy także niektórych z tych chłopaków do kadr i oni właśnie wchodzą na wyższy poziom. Musimy tylko sprawić, że to przejście będzie płynne i znaleźć dobre podejście szkoleniowe, aby umożliwić im wykonanie kolejnego kroku. Ważne jest, abyśmy uzbroili się w cierpliwość i mogli jasno pracować nad procesem, którego potrzebują. W przypadku niektórych skoczków może to przebiegać nieco szybciej, a u innych nieco wolniej. Najważniejsza jest cierpliwość i praca z nimi skupiona na całym procesie.

Mówi się, że skoki narciarskie to w Polsce sport narodowy, jednak gdy spojrzymy na skocznie i młodych skoczków, to nie ma ich tyle co w Austrii, Norwegii, Niemczech czy Słowenii. Czy sądzisz, że da się to zmienić? I czy w innych regionach kraju, poza Podhalem i Beskidami, powinno być więcej małych skoczni?

Byłoby świetnie. Każda skocznia którą mamy, każdy dobrze działający klub, który moglibyśmy wprowadzić do systemu, przyniosłyby korzyść. Im więcej mamy skoczków, tym lepiej. Musimy jednak także wspierać kluby i widzieć dobrą pracę, jaką wykonują. Tak naprawdę mamy w Polsce wielu skoczków i myślę, że to nie ich liczba jest problemem. Trzeba po prostu znaleźć na to dobry pomysł. Widzę, że to nie tylko polski temat, ponieważ w innych krajach, także w Austrii, mieliśmy ten problem zanim coś zmieniliśmy. Chodzi o zbyt wczesną specjalizację zawodników, którzy od najmłodszych lat trenują tylko skoki narciarskie. Żeby dotrzeć do wysokiego poziomu sportowego, potrzeba szerokiej bazy i trzeba być wyćwiczonym we wszystkich niezbędnych zakresach ruchu. To nie jest takie proste, bo w dzisiejszych czasach w rodzinach zazwyczaj oboje rodzice pracują i nie jest łatwo zabierać dzieci do kilku klubów. Wybierają więc jeden i w górach najczęściej jest to sekcja skoków narciarskich. A w tej dyscyplinie sportu trenerzy często wykonują inną pracę niż trenowanie, więc prawdopodobnie ograniczają się do dwóch, trzech lub czterech treningów w tygodniu, a potem udają się z podopiecznymi na skocznię. Istotne jest to, aby w młodym wieku sportowcy przyzwyczajali się do większej aktywności ruchowej, dzięki czemu łatwiej jest im osiągnąć wysoki poziom, kiedy są starsi.

Jak wiemy, trener Harald Rodlauer zrezygnował z funkcji trenera reprezentacji Polski kobiet, a jego następcą został Marcin Bachleda. Czy idąc za przykładem Norwegów uważasz, że możliwe jest wspólne trenowanie drużyny męskiej i żeńskiej, aby podnosić poziom polskich skoczkiń?

W zeszłym sezonie mieliśmy z Haraldem bardzo dobry kontakt. Jako kadra mężczyzn staraliśmy się wspierać kadrę kobiet podczas zawodów, wraz ze wszystkimi serwisantami i członkami sztabu szkoleniowego. Problem polega jednak na tym, że zawsze gdy trenujesz ze zbyt dużymi grupami, jakość szkolenia po prostu spada. Całe środowisko pracy nie jest wtedy spokojne i wydajne, często robi się zbyt tłoczno. Dlatego w tym momencie musimy być naprawdę ostrożni. Na pewno będziemy ich wspierać. Na razie mam kontakt ze Stefanem Hulą, który jakiś czas temu zaczął przygodę z pracą trenerską. Często zadaje mi pytania, więc wymieniamy zdania na temat tego, co byłoby potrzebne w kadrze kobiet. Jeśli chodzi o ścisłe połączenie drużyny żeńskiej i męskiej – myślę, że nie możemy iść w tę stronę, ponieważ jakość treningów dla obu grup po prostu by się pogorszyła.

Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z obecnością w Polsce w roli trenera reprezentacji narodowej? Czy celem są igrzyska olimpijskie we Włoszech w 2026 roku? A może plany sięgają znacznie dalej?

Szczerze mówiąc, czuję się w Polsce naprawdę dobrze. Przeprowadziłem się tutaj, mam cudowną dziewczynę, niedługo zostanę ojcem i właśnie przeprowadziłem się do nowego mieszkania. Tak długo jak będę mógł pomagać Polsce i zgodnie z tym jak będzie widzieć to PZN, będę gotowy tutaj pracować. Na pewno plan zakłada Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2026 roku. Mogę też pomyśleć o pozostaniu w Polsce dłużej.

Jakie są najbliższe plany treningowe kadr narodowych? Kiedy i gdzie będziecie skakać?

Już 15 maja skakanie rozpoczną polscy juniorzy. My wtedy też mamy drugi obóz w Polsce. W połowie czerwca będziemy w Stams. Po tym obozie w czerwcu pojedziemy po raz pierwszy do Sztokholmu, do tunelu aerodynamicznego. Tak będzie wyglądał pierwszy okres przygotowawczy. Na razie pracujemy skupiając się na stabilizacji w ramach treningu siłowego, aby pozbyć się problemów z równowagą i problemów w pozycji najazdowej. To dość podobne podejście jakie mieliśmy dwa lata temu i solidny fundament, którego potrzebujemy. Zawodnicy muszą mieć klarowną i stabilną pozycję najazdową, a wtedy dobre skoki będą dla nich znacznie łatwiejsze.

Na pewno widziałeś skok Ryōyū Kobayashiego na prawie 300 metrów w Islandii. Czy jesteś zwolennikiem takich wydarzeń i czy pozwoliłbyś swoim podopiecznym na coś takiego?

Dopóki FIS nie stawia żadnych zakazów i nie ogranicza skoczków w tym temacie, nie widzę problemu również w tym, aby polscy skoczkowie mieliby to zrobić. Myślę, że szczególnie typowi lotnicy byliby naprawdę szczęśliwi. Olek Zniszczoł gdy tylko zobaczył nagranie z lotem Ryoyu, natychmiast mi je przesłał. Byłbym więc na to otwarty. Ostatecznie jest to jednak projekt Red Bull’a, więc był w całości poświęcony Kobayashiemu. Wspaniale jest widzieć, że granice są dalej niż większość ludzi przypuszczała. Okazuje się więc, że nawet przy skokach na prawie 300 metrów wszystko działa, system lotu pozostaje stabilny i jest to wykonalne. Mam nadzieję, że po zobaczeniu tego FIS zdecyduje, że w przyszłości zobaczymy większe skocznie także w Pucharze Świata.

Czy uważasz, że istnieje jakaś bariera w długości lotu narciarskiego? 300, 400 metrów?

Na pewno zawsze jest granica, nawet w przypadku świetnych lotników, ale sądzę, że wiele jest jeszcze możliwe. Problem polega bardziej na tym, że tylko niewielu skoczków jest w stanie polecieć jeszcze dalej. Myślę, że wielu skoczków, którzy już rywalizowali na mamuciej skoczni, mogą mieć wówczas problemy. Tylko najlepsi z najlepszych mają szansę poszybować dalej. Jak wiemy, z każdym kilometrem na godzinę szybciej, opór powietrza rośnie wykładniczo, więc nadejdzie pewna granica. Na razie mamy naprawdę stabilny system i biorąc pod uwagę rozwój sprzętu w ostatnich latach zobaczyliśmy, że 291 metrów jest możliwe. Nie mogę konkretnie stwierdzić gdzie jest granica, ale przekonamy się o tym wtedy, kiedy małymi krokami będziemy się do niej zbliżać.

 

rozmawiał Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz