Drugi dzień rywalizacji na skoczni im. Adama Małysza po raz kolejny nie okazał się szczególnie udany dla naszych reprezentantów. Najwyżej sklasyfikowanym wśród Biało-Czerwonych był Stefan Hula, który uplasował się na ósmej lokacie. W czołowej dziesiątce zmieścił się jeszcze Klemens Murańka. Ten pierwszy przyznał, że na stabilizację skoków nie narzeka, natomiast drugi – zauważył swoje problemy z pozycją najazdową.
Hula: „Nie przygotowywaliśmy się specjalnie na Wisłę”
W dość podobnym tonie sobotnie zawody podsumowują najwyżej sklasyfikowani nasi reprezentanci, ósmy Hula i dziewiąty Murańka. Dwie próby w wykonaniu naszych zawodników były pod względem odległości bardzo podobne. Murańka lądował kolejno na 119. oraz 127. metrze, z kolei Hula na 120. oraz 127. metrze.
Nasi skoczkowie znów nie byli głównymi bohaterami zawodów w Wiśle. W sobotnich zawodach spośród naszych zawodników najlepiej zaprezentował się wcześniej wspomniany Hula, który wciąż udowadnia i potwierdza stabilny poziom, pozwalający skutecznie rywalizować z młodszymi kolegami z zespołu. Jednak gdyby założyć przed zawodami, że najwyższymi lokatami będzie czwarta pozycja Zniszczoła w piątkowych zawodach i ósma Huli w sobotnich, spora część obserwatorów nie przyjęłaby takiego wyniku z entuzjazmem.
Sam zainteresowany w podobnym tonie wypowiadał się o swoich próbach, jednak podkreślił również pracę jaką wykonał. – Każde zawody są dla nas ważne, wynik też, chcemy zajmować jak najwyższe miejsca. Teraz również ważne są detale i zadania jakie mamy zrealizować. Jestem w miarę zadowolony. Dzisiaj wszystkie trzy skoki podobne, jest ustabilizowana forma, ale stać mnie jeszcze na lepsze skoki. Takie pojawiają się na treningach. Trzeba je wprowadzić na zawody – podsumował skoczek ze Szczyrku, który 29 września będzie świętował 34. urodziny.
Stefan Hula podkreślił jednocześnie, że drugoligowe zmagania w Wiśle nie były priorytetem, a wpływ na wyniki mogło mieć zgrupowanie w niemieckim Garmisch-Partenkirchen, z którego biało-czerwoni przybyli bezpośrednio w Beskidy. – Nie przygotowywaliśmy się specjalnie pod te zawody. Byliśmy na zgrupowaniu w Ga-Pa i może nie byliśmy za bardzo „wyświeżeni”. Ja czuję się jednak w porządku, nogi nie bolą. Wiadomo jednak, że jak się trochę odświeżymy, to będzie jeszcze lepiej, noga będzie bardziej oddawała – skwitował.
Murańka: „Borykałem się z pozycją najazdową”
Konkursy w Wiśle były pierwszymi, a zarazem ostatnimi zawodami w tegorocznym Letnim Pucharze Kontynentalnym. Już teraz wiemy, że wyniku z ubiegłego lata nie powtórzy Klemens Murańka, który rok wcześniej wygrał rywalizację drugoligową. W sobotnim konkursie zakopiańczyk zanotował progres w stosunku do wczorajszej rywalizacji, poprawiając wynik o dziewięć pozycji. Ostatecznie 26-latek znalazł się za plecami Huli, tracąc do doświadczonego kolegi z zespołu zaledwie 0,6 punktu.
– W skali od 1 do 10, daję sobie „szóstkę”. Wiem jakie błędy popełniłem, nad czym powinienem pracować, to już jest duży plus. Te skoki nie były równe odkąd przyjechałem ze zgrupowania w Ga-Pa, choć tam bardzo dobrze mi się skakało. Borykałem się tutaj z pozycją najazdową – przyznał Murańka, który podobnie jak jego reprezentacyjni koledzy w przeciągu tygodnia skakał na skoczniach HS-89, HS-142 (w Ga-Pa) oraz HS-134 (w Wiśle). – Jeśli chodzi o błędy, to były popełnione z mojej strony, to nie wina skoczni. Tam gdzie trenowaliśmy, w Garmisch, to „przejście” było inne, tutaj jest troszkę łagodniejsze, więc zawiniła moja pozycja na rozbiegu. Na plus był ten mój ostatni skok. Teraz trzeba na spokojnie ustabilizować tą dyspozycję – zaznaczył Murańka.
Michał Pasek, Anna Trybuś
informacja własna