You are currently viewing Niemieckie rozczarowanie w TCS. Eisenbichler: „Potrzebuję piwa, żebym mógł o tym zapomnieć”
Markus Eisenbichler (fot. Julia Piątkowska)

Niemieckie rozczarowanie w TCS. Eisenbichler: „Potrzebuję piwa, żebym mógł o tym zapomnieć”

Niemcy po raz ostatni w Turnieju Czterech Skoczni zwyciężyli 20 lat temu. Wówczas Sven Hannawald jako pierwszy skoczek w historii wygrał wszystkie cztery konkursy noworocznej imprezy. Od tego czasu żaden inny reprezentant naszych zachodnich sąsiadów nie triumfował w prestiżowym turnieju. Mimo wielkich nadziei naszych zachodnich sąsiadów, tegoroczna walka o Złotego Orła zakończyła się bez żadnego niemieckiego zawodnika na podium.

 

W jubileuszowej 70. edycji Turnieju Czterech Skoczni Niemcy za swojego głównego faworyta uważali Karla Geigera, który jeszcze przed rozpoczęciem turnieju był liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W związku z tym, że Niemcy od 2002 roku czekają na wygraną w noworocznej imprezie, w tym roku minęło już 20 lat od spektakularnego triumfu Svena Hannavalda. Okrągła rocznica była więc doskonałą okazją dla podopiecznych Stefana Horngachera, aby sięgnąć po Złotego Orła. Pochodzący z Austrii szkoleniowiec wyraźnie podkreślał, że ma tylko jeden cel na prestiżowy turniej: – Chcemy odnieść zwycięstwo – mówił. W końcowej klasyfikacji TCS najwyżej sklasyfikowany został właśnie Karl Geiger, który uplasował się jednak tuż za podium, ze stratą 4,6 punktu do trzeciego Halvora Egnera Graneruda i ponad 24 punktów do zwycięzcy Ryoyu Kobayashiego.

Przed finałowym konkursem 70. Edycji Turnieju Czterech Skoczni, Geiger znajdował się na piątym miejscu klasyfikacji, ze stratą 4,1 punktu do trzeciego Graneruda. Fenomenalny skok w pierwszej serii drugiego konkursu w Bischofschofen na 140,5 metra spowodował, że przed drugą rundą Karl Geiger znajdował się na wirtualnym podium cyklu, z nieco ponad dwupunktową przewagą nad Norwegiem. Krótszy skok w drugiej rundzie (132,0 m) spowodował, że ostatecznie faworyt gospodarzy stracił wypracowaną pierwszym skokiem przewagę i znalazł się za Granerudem zarówno w klasyfikacji zawodów, jak i całego turnieju. Co prawda w Bischoschofen uplasował się na trzecim miejscu, ale w turnieju musiał się pogodzić z czwartą pozycją. – Drugi skok mnie zdenerwował, był bardzo spóźniony. Jednak wciąż uważam, że były to dobre zawody, zwłaszcza pierwszy skok. To był trudny turniej pod względem emocjonalnym. Zakończenie było mimo wszystko szczęśliwe. W przyszłym roku chcę być jednak jeszcze lepszy – zapowiedział wyraźnie niepocieszony 28-latek. Geiger w ostatnich konkursach zajmował odpowiednio piąte, siódme, czwarte i trzecie miejsca. Trener reprezentacji Niemiec Stefan Horngacher potwierdził przyczynę krótszego skoku Geigera w drugiej serii ostatniego konkursu TCS. – Niestety Karl spóźnił na progu tak bardzo, że już przy wybiciu widać było, że to nie wystarczy. Na początku oczywiście pojawia się frustracja. Ale ogólnie spisał się bardzo dobrze i oddał dobre skoki. Turniej nie poszedł w 100% tak, jak chcieliśmy. Ale myślę, że musimy ciężko pracować, ponieważ przed nami jeszcze wiele konkursów i igrzyska olimpijskie – powiedział austriacki szkoleniowiec w ARD.

Tuż za Karlem Geigerem w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni znalazł się jego kolega z kadry, Markus Eisenbichler. W poszczególnych zawodach turnieju znajdował się odpowiednio na siódmym, drugim i dwukrotnie ósmym miejscu. Eisenbichler nie krył złości po finałowych zmaganiach w Austrii. – W tej chwili nie jestem usatysfakcjonowany, bo bardzo spóźniłem skok w drugiej serii. To naprawdę denerwujące – skomentował po zawodach. – Tak jest w życiu. Potrzebuję kolejnego piwa na noc, żebym mógł o tym zapomnieć – dodał w emocjach piąty zawodnik Turnieju Czterech Skoczni. Zdecydowanie najlepszym konkursem w wykonaniu Niemca był ten w Garmisch-Partenkirchen, który zakończył na drugim miejscu ze stratą zaledwie 0,2 pkt do zwycięzcy Ryoyu Kobayashiego. I kto wie co by było, gdyby do skutku doszedł konkurs w Innsbrucku, w który podczas treningu ustanowił rekord skoczni…

Również wysoko w klasyfikacji noworocznej imprezy znalazł się jedenasty Stephan Leyhe, który powrócił do kadry po rocznej absencji spowodowanej zerwaniem więzadła w kolanie. -Miło jest po prostu znów tu być – powiedział Leyhe w nawiązaniu do powrotu na skocznię. Zwłaszcza pierwsza część turnieju okazała się dla Niemca udana – w Oberstdorfie i Ga-Pa zajął dziewiąte i dziesiąte miejsce, a w austriackiej części 20. i 25. pozycję. 30-latek, który podczas trzeciego konkursu TCS świętował urodziny, nie krył rozczarowania drugą częścią turnieju. – Jeśli wskoczysz do pierwszej dziesiątki na początku trasy, to jest to punkt odniesienia, który chcesz utrzymać. Więc jestem trochę rozczarowany. Nie wiem dokładnie, dlaczego obecnie brakuje mi dziesięciu metrów – skomentował podopieczny Stefana Horngachera. – Dwa miejsca w trzeciej dziesiątce to dobry wynik, ale w rzeczywistości mogę spisywać się lepiej – dodał osiemnasty zawodnik klasyfikacji generalnej.

Na 25. miejscu w Turnieju Czterech Skoczni znalazł się Constantin Schmid. Niemiec rozpoczął nieco pechowo zmagania od 31. miejsca w Oberstdorfie. W Ga-Pa zdołał już awansować do finału, gdzie zajął 20. pozycję. W austriackiej części plasował się odpowiednio na 32. i 17 lokacie Na kolejnych lokatach w turniejowych realiach znajdowali się odpowiednio: 29. Pius Paschke, 31. Andreas Wellinger i 33. Severin Freund. Z grupy krajowej sklasyfikowani zostali również 60. Justin Lisso i 64. Felix Hoffmann.

 

Anna Fergisz,
źródło: sportschau.de / skispringen-news.de / ard.de

 

Dodaj komentarz