You are currently viewing Cene Prevc o 300-metrowych lotach: „Skoczkowie natychmiast by się pod tym podpisali”
Cene Prevc (fot. Julia Piątkowska)

Cene Prevc o 300-metrowych lotach: „Skoczkowie natychmiast by się pod tym podpisali”

Tej zimy większe emocje towarzyszyły nam nie podczas lotów narciarskich w norweskim Vikersund, a podczas finałowych zmagań na słoweńskim „mamucie” w Planicy. To właśnie na Letalnicy (HS-240) najdłuższą odległość całej zimy (249,5 metra) zanotował kończący karierę Anže Semenič, a imponujący 246 metrowy rekord życiowy ustanowił Cene Prevc. Drugi z nich przyznał, że gdyby lepiej trafił w próg, poszybowałby jeszcze kilka metrów dalej.

 

Za Cene Prevcem życiowy sezon w zawodach najwyższej rangi. Średni (pod względem wieku) ze słoweńskich braci nareszcie wyszedł z cienia Petera oraz Domena i w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zamknął czołową dziesiątkę. Jego bracia byli odpowiednio na 15. i 44. miejscu. Ponadto 26-latek zajmując trzecie miejsce w Willingen po raz pierwszy w karierze wylądował na indywidualnym pucharowym podium. Na tym nie poprzestał, ponieważ w drużynowym konkursie olimpijskim wraz z Peterem, Lovro Kosem i Timim Zajcem wywalczył srebrny medal.

Wisienką na zimowym torcie okazały się być finałowe loty w Planicy, podczas których Cene poszybował aż 246 metrów. Nie kojarzony wcześniej z zamiłowania do skoczni „mamucich” zawodnik, „przemianę” zasygnalizował już podczas Mistrzostw Świata w lotach w Vikersund. Tam co prawda nie znalazł sie w ekstremalnie mocnej słoweńskiej ekipie, jednak jako przedskoczek w jednej z prób poszybował aż 243,5 metra.

Życiówka ustanowiona przed własną publicznością na Letalnicy sprawiła mu jednak jeszcze więcej frajdy. Co ciekawe, sam zainteresowany przyznał w rozmowie z portalem Siol.net, że po obejrzeniu powtórki… miał sobie trochę do zarzucenia. – Czułem satysfakcję i radość. Kiedy jednak to szaleństwo uspokoiło sie po dwóch dniach i obejrzałem ten skok w Internecie, chwyciłem się za głowę. Gdyby trafił dokładnie w próg, mógłbym polecieć jeszcze kilka metrów dalej – przyznał.

Słoweniec został także zapytany o to czy skoczkowie są już teraz gotowi na loty poza granicę 300 metra. Co ciekawe, stanowczo zaprzeczył, aby na przystosowanym do takich odległości obiekcie, byłaby to odległość niebezpieczna. – Jeśli chodzi o nas, skoczków narciarskich, natychmiast podpisalibyśmy się pod tym, aby polatać na takiej skoczni. Międzynarodowa Federacja Narciarska na to jednak nie pozwoli, ponieważ wszystko musi mieścić się w bezpiecznych granicach. Mam jednak nadzieję, że wkrótce FIS zezwoli na budowę jeszcze większych skoczni – podkreślił, twierdząc odważnie, że w Planicy już tej zimy można było w miarę bezpiecznie wylądować nawet na 255. metrze.

Przypomnijmy, że rekord Letalnicy, który w 2019 roku ustanowił Japończyk Ryoyu Kobayashi wynosi 252 metry. Rekord świata ustanowiony na norweskiej Vikersundbakken to z kolei 253,5 metra. Na taką odległość poszybował w 2017 roku Austriak Stefan Kraft. Tyle samo w Planicy uzyskał jego rodak Gregor Schlierenzauer, jednak on swoją próbę podparł. Tak samo zresztą jak Rosjanin Dmitrij Wasiljew, który w 2015 roku w Vikersund poleciał 254 metry.

Dlaczego jednak na chwilę obecną nie jest możliwe wzniesienie „mamuta”, na którym możliwe byłyby 300 metrowe loty? Wyjaśnił to niedawno skoczniołaz i ekspert z portalu Skisprungschanzen.com, Artur Bała. –  Żeby cokolwiek w tej materii się zmieniło. potrzeba modyfikacji istniejących przepisów. Te funkcjonujące aktualnie blokują rozwój lotów narciarskich i bicia rekordów świata. W tej chwili główny zapis mówi, że pionowa linia od progu skoczni, do punktu „zero” na zeskoku (linia bezpiecznego lądowania) wynosić może 135 metrów. Jeśli przepis ten nie ulegnie zmiany choćby o kilka metrów, czeka nas wieloletnia stagnacja jeśli chodzi o loty.

 

Bartosz Leja,
źródło: Siol.net / informacja własna

 

Dodaj komentarz