You are currently viewing Dawid Kubacki drugi w Zakopanem. „Niedosyt pozostanie. W takich okolicznościach to boli”
Dawid Kubacki i Kamil Stoch (fot. Julia Piątkowska)

Dawid Kubacki drugi w Zakopanem. „Niedosyt pozostanie. W takich okolicznościach to boli”

Dawid Kubacki zajął drugie miejsce w indywidualnym konkursie Pucharu Świata w Zakopanem, choć jeszcze po pierwszej kolejce prowadził ze sporą przewagą nad rywalami. W finałowej serii reprezentant Polski trafił jednak na najtrudniejsze warunki wietrzne w całej stawce i ostatecznie musiał uznać wyższość Halvora Egnera Graneruda. – Na pewno niedosyt pozostanie, bo to nie była wielka różnica – mówił tracąc do Norwega zaledwie 1,1 punktu.

 

Wietrzna loteria i niedosyt po drugim miejscu

Już prognozy pogody zapowiadały wietrzne popołudnie na Wielkiej Krokwi. Po odwołaniu serii próbnej wydawało się, że podobne losy może spotkać konkurs. W Zakopanem udało się jednak rozegrać pełne dwie rundy, chociaż były one naznaczone sporą loteryjnością. W pierwszej kolejce Dawid Kubacki mimo pokaźnych podmuchów w plecy (0,62 m/s) poszybował aż 137,5 metra i nad drugim w stawce Austriakiem Janem Hörlem miał 8,7 punktu przewagi. Trzeci w stawce Granerud tracił do Polaka już aż 15,8 punktu. W finale nasz reprezentant trafił na jeszcze bardziej niesprzyjający wiatr (1,24 m/s), co zakończyło się lądowaniem na 124. metrze i drugą lokatą za wspomnianym Norwegiem.

Na pewno niedosyt pozostanie, bo to nie była wielka różnica. Złość nie jest na samo miejsce, bo drugie jest bardzo dobre. Moja złość i niezadowolona mina dotyczyły tego, jak trafiłem z warunkami. Nie mam wglądu do tego jak tam wtedy było. Żeby dostać zielone światło, wiatr musi mieścić się „w korytarzu”, bo inaczej automat tego zielonego światełka nie jest w stanie przepuścić. Pogoda i sytuacja bardzo dynamicznie się zmieniały. To było widać po przebiegu konkursu. Jeden zawodnik dostawał plus dwadzieścia, następny plus osiem punktów, a jeszcze kolejny na minusie lub blisko zero. Czasem zdarzało się, że warunki przy których było wciśnięte zielone światło, nie były tymi warunkami, które zawodnik miał dojeżdżając do progu. Tego nie da się przewidzieć, to kwestia przypadku. Jury na pewno nie robiło nic po złości, taką ewentualność wykluczam. Wiadomo, że w takich okolicznościach to boli, ale taki jest ten sport. Nieraz to przechodziłem i pewnie jeszcze nieraz przechodzić będę. Trzeba nad tym przejść do porządku dziennego i pracować dalej – komentował decyzję Borka Sedlaka o umożliwieniu oddania drugiego skoku w trudnych warunkach.

Warto jednak podkreślić, że skok z pierwszej kolejki dający 149,5 punktu był jednym z najlepszych w obecnym sezonie i stworzył Kubackiemu bardzo dużą przewagę nad norweskim rywalem. W całym konkursie wyżej punktowana była tylko finałowa próba Halvora Egnera Graneruda (141,0 m / 154,0 pkt) oddana przy słabszym wietrze w plecy rzędu 0,21 m/s. Jak swój skok ocenił 32-letni zawodnik z Szaflar? – Czy był perfekcyjny? Nie wiem. W moim odczuciu i z tego co rozmawiałem z trenerem, oba skoki były dzisiaj bardzo dobre. Ten drugi mógł tak nie wyglądać, bo nie poleciało. Warunki jednak na to nie pozwoliły, a trenerzy mówili że miałem nawet 2,5 m/s z tyłu. To zbliża człowieka do spadu i ten skok inaczej wygląda w fazie lotu. Jeżeli byśmy przeanalizowali samo odbicie i przejście do lotu, to wyglądało naprawdę fajnie w obu skokach. W pierwszej serii tych punktów dodanych miałem sporo mniej, do tego troszeczkę wyższa belka, więcej prędkości i to inaczej leci. Czasami jeden kilometr na godzinę prędkości względem powietrza robi różnicę. Jak tego wiatru z tyłu jest za dużo, to traci się siłę nośną. Podobnie jak w lotnictwie, z którym mam coś wspólnego, jest coś takiego jak prędkość przeciągnięcia. Jak się ją przekroczy, to statek powietrzny nagle traci całą siłę nośną i przeważnie się wkręca w „korkociąg”. A my na skoczni w takiej sytuacji po prostu mocno zaczynamy się zbliżać do spadu – tłumaczył podczas konferencji prasowej.

 

Dziewiąte podium z rzędu i walka o Kryształową Kulę

Mimo początkowego niedosytu, Kubacki zaznaczył, że jest zadowolony z kolejnego miejsca na podium. – Mimo wszystko pokazałem dobre skoki przez cały weekend i z tego jestem akurat bardzo zadowolony. To dobra baza do dalszej pracy, ale myślę, że każdy z nas tu obecnych i każdy kto to oglądał, przyzna w głębi serca, że fajnie byłoby w tym Zakopanem wygrać – skwitował. Warto podkreślić, że skoczek z Szaflar poprawił tym samym swoje dotychczasowe najlepsze osiągnięcie na Wielkiej Krokwi, którym była trzecia lokata z 2020 roku. Co więcej, było to już 34. pucharowe podium Kubackiego w karierze, jedenaste w tym sezonie i dziewiąte wywalczone z rzędu. Polak przeżywa więc znakomitą passę, która może być nawiązaniem do jego dziesięciu lokat na podium zdobywanych od grudnia 2019 do lutego 2020 roku. Rekordzistą pod tym względem jest Fin Janne Ahonen, który od listopada 2004 do stycznia 2005 roku zanotował trzynaście podiów z rzędu. Czy Kubacki przykłada wagę do takich statystyk? – Przeważnie dziennikarze mnie uświadamiają po każdym kolejnym podium, więc też już dziś o tym słyszałem. Jestem na bieżąco – powiedział krótko.

Kubacki przyznał jednak, że systematycznie śledzi sytuację w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, której jest liderem. Polak ma na swoim koncie 1010 punktów, czyli o 114 więcej niż Halvor Egner Granerud i 138 więcej niż trzeci w stawce Słoweniec Anže Lanišek. Zapytany o ścigającego go Norwega, odparł: – Może mnie już nie dogonić. Jesteśmy świeżo po zawodach i konkretnie nie znam tabeli punktowej. Mniej więcej wiem jak to wyglądało przed zawodami. Halvor miał też bardzo fajny występ w Turnieju Czterech Skoczni, gdzie tych punktów trochę odrobił. Ale sezon jest długi, zobaczymy jak się potoczy. Ja też udowadniam swoimi skokami, że stać mnie na wygrywanie, więc jestem spokojny i zmotywowany do tego, żeby dalej walczyć. Ja skupię się na swojej robocie i jestem przekonany, że jak ją wykonam, to na koniec sezonu się będę cieszyć.

Kolejny etapem walki o Kryształową Kulę będzie rywalizacja w japońskim Sapporo. Reprezentanci Polski wyruszą do Kraju Kwitnącej Wiśni już we wtorek. W dniach 20-22 stycznia (piątek-niedziela) zawodników będą tam czekać aż trzy konkursy indywidualne. – Zawody w Japonii są bardzo fajne. Specyfika tego miejsca, czyli prawie dwumilionowe miasto u podnóża skoczni to niecodzienny widok. Cała otoczka, to jak ludzie są tam życzliwi i chcą przychodzić na skoki ciesząc się emocjami… Tego brakowało w „covidowych” czasach i z przyjemnością się tam znowu udam – zapewnił. Dodajmy, że w czternastu konkursach PŚ w Sapporo, w których Kubacki wziął udział, udało mu się wywalczyć jedno miejsce na podium. W 2020 roku Polak zajął tam trzecie miejsce za Japończykiem Yukiyą Sato i Austriakiem Stefanem Kraftem.

 

Bartosz Leja, Kinga Marchela,
informacja własna

 

Dodaj komentarz