To, co wydarzyło się w ciągu ostatniej doby w Oberstdorfie zapisze się na zawsze w sportowych kronikach. Pozytywny test na obecność koronawirusa spowodował, że polscy skoczkowie nie zostali dopuszczeni do startu w kwalifikacjach do konkursu Turnieju Czterech Skoczni. Tuż po nich okazało się jednak, że w drugim teście Polaka wynik był negatywny. Mimo tego do późnego wieczora nie było pewne, czy Biało-Czerwoni będą dopuszczeni do startu we wtorkowej rywalizacji.

Brak udziału w kwalifikacjach spowodował oczywiście, że żaden z siedmiu polskich skoczków nie uzyskał awansu do pierwszego konkursu 69. Turnieju Czterech Skoczni. Absencja we wtorkowej rywalizacji będzie automatycznie oznaczała ogromne starty punktowe i zerowe szanse na walkę o czołowe lokaty w niemiecko-austriackim tournee.
Kiedy lekarz polskiej kadry, dr Aleksander Winiarski poinformował Kamila Wolnickiego z Przeglądu Sportowego o drugim, negatywnym wyniku testu na COVID-19 u Klemensa Murańki, w mediach społecznościowych rozpętała się burza. Polska ekipa nie zamierzała zostawić sprawy samej sobie i wystąpiła z oficjalną prośbą do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) o dopuszczenie całej siódemki podopiecznych trenera Michala Doleżala (Kota, Kubackiego, Murańki, Stękały, Stocha, Zniszczoła i Żyły) do zmagań na Schattenbergschanze.
Problem jednak w tym, że kwalifikacje już za nami, więc FIS na czele z dyrektorem Pucharu Świata Sandro Pertile musieliby podejmować bezprecedensowe decyzje. Nieoficjalnie mówi się, że w grę wchodzi anulowanie wyników poniedziałkowych kwalifikacji i rozegranie nowych, przed wtorkowym konkursem. Biało-Czerwoni musieliby jednak zgodnie z przepisami oddać choć jeden treningowy skok. Prawdopodobnie w grę wchodzi także rozegranie konkursu bez systemu KO, z udziałem wszystkich 62 zawodników zgłoszonych do rywalizacji. Pojawiła się nawet idea, aby Polakom wręczyć "dzikie karty" i bez kwalifikacji dołączyć ich do 50 szczęśliwców, którzy pomyślnie przebrnęli kwalifikacje.
Nie można było jednak wykluczyć, że FIS, który w kwestii reżimu sanitarnego polega na lokalnych władzach, "umyje ręce" po całym zamieszaniu. Problem jednak w tym, że niemiecki Instytut Roberta Kicha (odpowiednik polskiego sanepidu) nie jest za bardzo skory do współpracy i jak przyznawał prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, z jego przedstawicielami już po kwalifikacjach nie było żadnego kontaktu. A polska ekipa chce przywrócenia Biało-Czerwonych do zmagań, o czym jasno poinformował dyrektor sportowy Adam Małysz. - Składamy oficjalny protest. Sprawą zainteresował się Premier i Ministerstwo Sportu. Nie zostawimy tego bez echa. Poczują po prostu, co to jest Polska i że skoki to zimowy sport narodowy - podkreślił na antenie TVP.
Jak wspomniał szanowany były skoczek, w sprawę zaangażowały się już najwyższe polskie władze państwowe na czele z premierem Mateuszem Morawieckim, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński i wiceminister Anna Krupka.
Powtórny test K.Murańki negatywny. Jesteśmy w kontakcie z prezesem @pzn_pl. Będziemy domagać się przywrócenia polskich skoczków do TCS już od jutra.
— Piotr Gliński (@PiotrGlinski) December 28, 2020
Powtórny test na #COVID19 K. Murańki okazał się negatywny. Kierownictwo @SPORT_GOV_PL pozostaje w kontakcie z prezesem @pzn_pl Apoloniuszem Tajnerem i będzie się domagać przywrócenia 🇵🇱skoczków do #TurniejCzterechSkoczni. https://t.co/YetutyRfjd #skokoholicy #skijumpingfamily
— Ministerstwo Sportu (@SPORT_GOV_PL) December 28, 2020
Jak się dowiedzieliśmy, późnym wieczorem w Oberstdorfie doszło do spotkania kapitanów drużyn wszystkich reprezentacji, komitetu organizacyjnego zawodów i przedstawicieli FIS. Tam najprawdopodobniej zapadną decyzje dotyczące losów polskich skoczków na starcie 69. TCS. To właśnie zdanie poszczególnych reprezentacji miało kluczowe znaczenie w tej kwestii. Wsparcie dla polskiej strony po negatywnym teście Murańki wyrazili już Norwegowie. - Jeśli tak jest, to naprawdę mam nadzieję, że uda nam się znaleźć rozwiązanie, aby ci wspaniali sportowcy i ta wspaniała narciarska nacja będzie mogła wziąć udział w tym fantastycznym Turnieju - napisał na Twitterze dyrektor sportowy Norwegów, Clas Brede Braathen.
Ostateczne wnioski ze spotkania kapitanów drużyn są dla Polaków optymistyczne. Jeżeli kolejne testy na obecność koronawirusa, które przejdzie cała polska kadra (a których wyniki poznamy we wtorek przed zawodami) okażą się negatywne, Biało-Czerwoni zostaną dopuszczeni do konkursu. Ten z kolei odbędzie się bez kwalifikacji. Wystartują w nim zatem wszyscy zgłoszeni do zawodów skoczkowie, czyli 62 zawodników z 16 krajów.
Program zawodów TCS w Oberstdorfie:
- 29 grudnia 2020 r. (wtorek):
- 14:30 - trening dla 7 polskich skoczków,
- 15:00 - seria próbna z udziałem wszystkich 62 skoczków,
- 16:30 - pierwsza seria konkursowa z udziałem wszystkich 62 skoczków, bez systemu KO
Podczas spotkania online trenerów ktore odbyło się dzisiaj o godz 21 ustalono, iż w przypadku ponownego wyniku negatywnego testów reprezentantów Polski, nasi zawodnicy zostaną dopuszczeni do jutrzejszego konkursu T4S w Oberstdorfie. Konkurs odbędzie sie bez kwalifikacji i bez KO
— Skaczemy.PL (@SkaczemyPL) December 28, 2020
Znany z ciętej riposty i mocnego humoru czeski skoczek Vojtech Stursa, również w swoim stylu skomentował całe zamieszanie... "Czyli tak wygląda początek III wojny światowej..." Przypomnijmy, że w tym sezonie Czesi przeżyli podobną sytuację. W fińskiej Ruce zostali wycofani z jednego konkursu, ponieważ u Filipa Sakali wykryto koronawirusa. Później okazało się, że u Czecha, który latem przeszedł już chorobę, wynik był "fałszywie pozytywny" i tak naprawdę nasi południowi sąsiedzi nie powinni być wycofani ze zmagań. Czy tym razem FIS w porę naprawi błędy?
So is this how the beginning of WW3 look like? 🤔😂😅#skijumpingfamily #skijumping
— stursa_vojtech (@stursa_vojtech) December 28, 2020
Bartosz Leja,
źródło: Twitter / informacja własna