You are currently viewing Certyfikaty zdrowia w norweskich skokach. W tle konflikt Lundby z norweskim komentatorem
Maren Lundby (fot. Daniel Maximilian Milata)

Certyfikaty zdrowia w norweskich skokach. W tle konflikt Lundby z norweskim komentatorem

Norweski Związek Narciarski wprowadza certyfikaty zdrowia dla zawodników, którzy startują w zawodach międzynarodowych. Decyzja ta spowodowana jest dyskusją o ścisłych przepisach wagowych w środowisku skoczków, do której przyczyniła się m.in. Maren Lundby. Norweska zawodniczka, która na początku tego sezonu powróciła do międzynarodowej rywalizacji po prawie dwuletniej przerwie, miała zresztą ostatnio spięcie na ten temat z jednym z norweskich dziennikarzy.

 

O problemach zawodników związanych z przestrzeganiem rygorystycznych przepisów wagowych, głośno zrobiło się w 2021 roku za sprawą Maren Lundby. Mistrzyni olimpijska z Pjongczangu zdecydowała się nie bronić swojego tytułu w Pekinie ze względu na to, że nie mieściła się w wymaganiach wagowych, a nie chciała chudnąć w szybki sposób zagrażający jej zdrowiu. Szczerze opowiedziała o swoich problemach telewizji NRK, gdzie ze łzami w oczach mówiła o swoich wahaniach wagi, które wcześniej doprowadziły do podjęcia przez nią skrajnych metod odchudzania. Nie chcąc działać ponownie w taki sposób, odpuściła cały sezon 2021/2022, a na arenę międzynarodową powróciła dopiero na inauguracyjną, listopadową rywalizację w Wiśle. Niedługo po niej Norweżka zadecydowała, że ponownie zrobi sobie przerwę ze względu na niesatysfakcjonujące ją wyniki. 28-latka planuje powrócić do rywalizacji dopiero pod koniec stycznia, mając też w perspektywie tegoroczne Mistrzostwa Świata w Planicy i przełomowe loty kobiet w Vikersund, o które sama walczyła.

Kiedy jedna z najbardziej utytułowanych skoczkiń w historii zadecydowała o powrocie do Pucharu Świata, głos w tej sprawie zabrał komentator sportowy norweskiej telewizji NRK, Jan Petter Saltvedt. W tekście zatytułowanym „Czy na pewno tego chcesz Maren?”, wyraził swoje obawy związane z działaniami mistrzyni olimpijskiej, zarzucając jej m.in. ponowną restrykcyjną pogoń za idealną wagą i zaprzeczanie tym samym swoim wcześniejszym wypowiedziom o tym, że sportowcy nie powinni się kierować wyznacznikami wagowymi w drodze na szczyt. Zasugerował także, by Norweski Związek Narciarski wprowadził w skokach narciarskich certyfikaty zdrowia, które od pewnego czasu funkcjonują już w biegach narciarskich i kombinacji norweskiej. Poświadczają one o dobrej kondycji zdrowotnej sportowców, a zawodnik, który owego świadectwa nie uzyska, nie zostanie dopuszczony do zawodów. Jak zaznaczał komentator, jest to proste i sprawiedliwe, a brak  takich działań szkodzi reputacji tego sportu.  

Lundby, której zdecydowanie nie spodobała się wypowiedź dziennikarza, wprost stwierdziła, że straciła do niego szacunek i uważała, że wypowiada się o sprawach, o których nie ma żadnego pojęcia. Podkreśliła także, że nie stosuje obecnie żadnej rygorystycznej diety.

Opinią komentatora zainteresowali się także norwescy działacze, którzy za jego namową postanowił wcielić pomysł o certyfikatach zdrowia w życie. – Opierając się na radach Saltvedta i innych osób, zdecydowaliśmy wczoraj o wprowadzeniu świadectwa zdrowia. Robimy to, ponieważ jest to ważne dla naszej reputacji. Uważamy, że powinniśmy słuchać ludzi, którzy się na tym znają – powiedział dyrektor norweskiej kadry, Clas Brede Bråthen. Jak zauważył, jest to tylko formalność, której dotychczas nie uważano za potrzebną, a wprowadzona zostanie tylko po to, by nie szkodzić reputacji norweskich skoków. – Nasi sportowcy podlegają o wiele bardziej rygorystycznym reżimom, niż świadectwo zdrowia, więc nie widziałem w tym sensu ­- dodał. 

Obecne wytyczne, m.in. w kwestii długości nart zawodników, opierają się głównie na wskaźniku BMI. Współczynnik ten funkcjonuje w skokach narciarskich od 2004 roku. W poprzednich latach zgodnie z wymaganiami FIS musiał wynosić co najmniej 18,5. Obecne przepisy stanowią, że zawodnicy muszą mieć BMI na co najmniej 21. poziomie. Skoczkowie, którzy mają ten współczynnik niższy, muszą skracać swoje narty zgodnie z obowiązującymi przepisami. Jednocześnie tabela nie obejmuje większych wartości BMI. Tym samym skoczek z BMI równym 21 i drugi z BMI równym 23, będą mieli taką samą długość nart, jeśli obaj będą tego samego wzrostu. Przy wzroście 170 centymetrów, skoczkowie posiadający minimalny wskaźnik (21), mogą mieć narty o długości maksymalnie 247 centymetrów. Zawodnik o tym samym wzroście, ale z BMI równym 19, nie może mieć nart dłuższych niż 233 centymetry. A jak doskonale wiemy, dodatkowe centymetry desek to większa powierzchnia nośna i teoretycznie możliwość oddawania dalszych skoków.

Dodatkowo przepisy są takie same zarówno dla skoczków, jak i skoczkiń, co również powoduje dyskusje. – Nie jestem pewien, czy BMI jest najlepszym sposobem pomiaru. Powinniśmy to sprawdzić. Nie jest też pewne, czy taki sam zestaw przepisów dla mężczyzn i kobiet jest dobry – kontynuuje Bråthen. – Presja dla organizmu w wielu różnych sytuacjach, może prowadzić do ekstremalnych diet. W przypadku kobiet konsekwencje są znacznie poważniejsze niż w przypadku mężczyzn. Musimy, na ile to możliwe, zapewnić zestaw przepisów, które w żadnym wypadku do tego nie zachęcają ­– podkreślił.

Za ulepszeniem reguł, oprócz samej Lundby, opowiadały się także inne skoczkinie. – Dzisiaj obowiązuje nas zbiór przepisów, który jest dość stary. Kiedy powstawał, na nartach skakali głównie mężczyźni. Można dokonać aktualizacji, która sprawi, że reguły będą odpowiednie także dla kobiet. Teraz tak nie jest – stwierdziła kolejna z reprezentantek Norwegii, Silje Opseth. 23-latka jest także za tym, by rozszerzyć aktualną tabelę BMI o wartości powyżej 21 i nie blokować startu sportowców, którzy ważą trochę więcej niż maksymalny limit. A jak doskonale pamiętamy, takie restrykcje wprowadził choćby Polski Związek Narciarski, który zdecydował się nie finansować obozów kadrowych dla zawodniczek, których BMI przekracza wspomnianą wartość. – Sport powinien być bardziej sprawiedliwy i służący zdrowiu – podkreśla Opseth.

Dodajmy, że dyrektor męskiego Pucharu Świata Sandro Pertile, podkreślił, że Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) na bieżąco monitoruje opisywane problemy. Nie zauważył jednak, aby pojawiały się one aktualnie. – Nie sądzę, aby zawodnicy mieli problemy zdrowotne i nie widzę powodu, aby wprowadzać zmiany. Będziemy jednak śledzić sytuację przez całą zimę – zapowiedział.

 

Kinga Marchela,
źródło: NRK / informacja własna

 

Ten post ma jeden komentarz

  1. Marta

    Bardzo ciekawy artykuł. Nie do pomyślenia jest, jak to wszystko wygląda z tej drugiej strony , gdzie dyskryminuje się osoby odbiegające od ustalonych „wzorów”.

Skomentuj Marta Anuluj pisanie odpowiedzi