Końca kryzysu, który od kilku lat trapi fińskie skoki narciarskie, jak nie było, tak nie ma. Poszukiwania złotego środka, uderzającego w samo źródło problemu, jak do tej pory nie przynoszą zamierzonych rezultatów. Słabą kondycję systemu szkolenia podkreślają także pewne podziały, które ukształtowały się w kadrze kobiet. Jaka przyszłość czeka skoki pań w Finlandii?

Pod koniec ubiegłego tygodnia, sportowcy z dalekiej Północy otrzymali nominacje do kadr na nadchodzący sezon. O ile nikogo nie dziwią nazwiska zawodników, którzy znaleźli się w męskich grupach szkoleniowych, o tyle obecność tylko jednej żeńskiej struktury w roku olimpijskim może wydawać się zaskakująca. Z informacji, które napływają prosto z Kraju Świętego Mikołaja wynika, że przyczyn takiej sytuacji należy szukać w obecnym systemie szkolenia. Niestety, na chwilę obecną nic nie zapowiada zmian w tej kwestii.
Jedyną zawodniczką, która znalazła się w składzie reprezentacji Finlandii na sezon olimpijski jest Julia Kykkaenen, za którą trzeba przyznać - przemawiają wyniki. 23-latka zajęła 20. lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 2016/2017. Dla reszty skaczących pań nie znalazło się jednak miejsce nawet na zapleczu kadry narodowej. Czy świadczy to o słabym poziomie sportowym pozostałych skoczkiń, który nie pozwala na rywalizację na arenie międzynarodowej? Okazuje się, że problem dotyczący systemu szkolenia, o którym zdecydowała się opowiedzieć jedna z uczestniczek mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Lahti, jest znacznie bardziej złożony.

– Julia chce być najlepsza i podobnie myśli nasz trener Kimmo, który jest jej ojcem. Oczywiście, możemy z nią walczyć, ale dostajemy znacznie mniej szans na zaprezentowanie się w zawodach. Jeśli oddajemy podobne skoki, jesteśmy odsuwane od składu. Nikt w naszym kraju nie może być od niej lepszy, tak to u nas działa – przyznała Jenny Rautionaho, kontuzjowana reprezentantka Suomi.
Z wypowiedzi młodej Finki jednoznacznie wynika, że metody stosowane przez głównego trenera są sprzeczne z ideą sportu i zdrowej rywalizacji, która z założenia promuje najlepszych sportowców w danej dyscyplinie. Problemu w takim postępowaniu szkoleniowca i monopolu jego córki na reprezentowanie żeńskiej kadry Suomi w elicie skoczkiń zdają się nie dostrzegać niestety władze krajowego związku narciarskiego.
– Pytamy dlaczego nie ma kadry B w nadchodzącym sezonie, a w odpowiedzi słyszymy, że nie ma pieniędzy. No tak, bo przecież one są odpowiedzią na każde pytanie. Rozmawiałyśmy z przedstawicielami mediów podczas trwania mistrzostw świata w Lahti, z osobami z federacji i nic. Mówimy, że nie działa to tak, jak powinno, ale każdy boi się zareagować, bo Kimmo i Julia mają władzę – zaznaczyła z żalem 20-letnia zawodniczka.

Krytyka nie ominęła włodarzy fińskiej federacji także w kwestii przywiązania większej wagi do wyników osiąganych przez męską drużyną narodową. – Zastanawiam się dlaczego Fiński Związek Narciarski chce tylko dobrych rezultatów w męskich skokach. Kiedy moi koledzy osiągali coraz gorsze wyniki, nastąpiła zmiana na stanowisku trenera, a w zespole żeńskim? Co roku jest tak samo, ten sam trener i nikt nawet nie myśli o tym, dlaczego inne zawodniczki nie otrzymują szansy na start w Pucharze Świata. To chore, ten system nie działa! – dodała.
Czy nominacja do kadry narodowej pomaga zawodniczkom w przygotowaniach do kolejnych startów na arenie międzynarodowej? – Niezależnie od tego, czy znajdziemy się w jakiejś grupie szkoleniowej czy nie, za wyjazdy na zawody Pucharu Kontynentalnego płacimy z własnej kieszeni. Jeśli związek ogłosi kadrę, w której się znaleźliśmy, dostajemy stypendia klubowe, za które kupujemy sprzęt, opłacamy podróż na konkurs czy obozy treningowe. Czasami jest trudno znaleźć motywację, bo niezależnie od tego, jak skaczesz, startujesz dwukrotnie w trakcie całego sezonu – raz w sezonie letnim i raz w zimie. W tej kwestii nic się nie zmienia. Walczyłam z tym od sezonu 2009/2010 i chciałabym, aby juniorki miały lepszą przyszłość. Zobaczymy, co przyniosą nasze starania – zakończyła mieszkanka Rovaniemi.
Warto podkreślić, że miejsca w fińskiej kadrze kobiet zabrakło nie tylko dla Rautionaho, ale przede wszystkim dla Susanny Forsstroem, która minionej zimy otarła się o podium Zimowej Uniwersjady rozgrywanej w Ałmatach, a w 2014 roku zmieściła się w czołowej dziesiątce Mistrzostw Świata Juniorów w Predazzo. Tym samym 22-letnia zawodniczka również może czuć się wyraźnie pominięta przez Fiński Związek Narciarski.
źródło: informacja własna