You are currently viewing Bråthen spotkał się z kierownictwem norweskiej federacji. Padają poważne oskarżenia
Magnus Brevig, Clas Brede Bråthen, Alexander Stöckl (fot. Pavel Semyannikov)

Bråthen spotkał się z kierownictwem norweskiej federacji. Padają poważne oskarżenia

Norweska „telenowela” opierająca się na konflikcie Clasa Brede Bråthena z rodzimym związkiem narciarskim trwa w najlepsze. Wielokrotnie opisywany temat miał wczoraj swój kolejny rozdział. Dyrektor sportowy kadry „Wikingów” nareszcie spotkał się z kierownictwem federacji, jednak do polubownego rozwiązania tej kwestii nie jest ani trochę bliżej. Wręcz przeciwnie. Padają też poważne oskarżenia.

 

Clas Brede Bråthen, który od dłuższego czasu pozostaje w sporze z prezesem Norges Skiforbund (NS) Erikiem Røste oraz sekretarz generalną związku Ingvild Bretten Berg, pojawił się w czwartek w siedzibie NS. Było to jego pierwsze spotkanie ze zwierzchnikami od dobrych kilku tygodni, w których konflikt pomiędzy tymi stronami mocno się zaognił. W międzyczasie dowiadywaliśmy się o planowanych sądowych bataliach, pozwach, staraniach Braathena o stałe zatrudnienie po kilkunastu latach współpracy, niejasnych pretensjach działaczy wobec 52-latka i pełnym wsparciu, które on sam uzyskał od kadr narodowych oraz… sponsorów Norweskiego Związku Narciarskiego. Ci zresztą, na czele z głównym sponsorem LO (Landsorganisasjonen i Norge), tymczasowo wstrzymali udzielane do tej pory wsparcie finansowe, a nawet użyczyli Bråthenowi swojego prawnika do sądowej batalii z NS.

Ostatnio dowiedzieliśmy się nieco więcej w kwestii oskarżeń, które mogą być powodem planowanego braku przedłużenia kontraktu z Bråthenem. Co więcej, niesnaski mogą się przyczynić nawet do wcześniejszego zwolnienia doświadczonego menedżera. Według przedstawicieli NS, dyrektor sportowy przekroczył granicę krytykując swoich przełożonych w kwestii niewystarczającego finansowania norweskich skoków narciarskich, a także braku równouprawnienia w traktowaniu żeńskiej odsłony tej dyscypliny sportu. Ponadto niesmak miała pozostawić forma informowania opinii publicznej o stanie zdrowia Daniela-Andre Tande po jego upadku w Planicy. Zdaniem działaczy, wieści na ten temat nie powinny pojawiać się na prywatnych profilach Bråthena w mediach społecznościowych, a zamiast tego powinny być publikowane wyłącznie oficjalną drogą w związkowych komunikatach. Ponadto poruszony miał być także temat rzekomego niewłaściwego zachowania w trakcie koronawirusowej infekcji Halvora Egnera Graneruda podczas Mistrzostw Świata w Oberstdorfie. Z tym, że sam Granerud miał być ponoć bardzo zaskoczony całą sprawą i… sam narzekał na komunikację z norweską federacją.

Jak podaje norweski dziennik Verdens Gang, wściekłość działaczy miały wywołać też obraźliwe stwierdzenia, które Bråthen miał wypowiadać wobec osób kierujących rodzimą federacją. Tamtejszy menedżer ds. komunikacji Espen Graff twierdzi, że dyrektor sportowy miał określić sekretarz generalną Ingvild Bretten Berg słowem oznaczającym żeński narząd płciowy, a szefa komitetu ds. skoków narciarskich „pożytecznym idiotą”. Niektórych działaczy miał z kolei nazwać „niekompetentnymi idiotami”. Jednocześnie sam zainteresowany zaprzeczył, aby takie słowa miały padać z jego ust i zdementował pogłoski, jakoby miał nastawiać wrogo działaczy przeciwko kierownictwu Norges Skiforbund.

Tym samym trudno było się spodziewać, że czwartkowe spotkanie Clasa Brede Bråthena przyniesie jakiekolwiek pozytywne rozstrzygnięcia. Był to jednak niewątpliwie moment istotny, ponieważ od wielu tygodni różnice zdań pomiędzy dwoma stronami były wyjaśniane wyłącznie za pośrednictwem przedstawicieli prawnych… i mediów. – Trzeba przyznać, że związek zastanawia się nad zwolnieniem mnie. Ja zawsze twierdziłem, że nie ma do tego podstaw. Teraz razem z prawnikiem usłyszeliśmy tylko, że kwestia zwolnienia była podstawą do zorganizowania tego spotkania. Mogłem jednak przedstawić całą moją wersję tej historii i wiem, że jest w stu procentach prawdziwa – powiedział główny „bohater dramy” po opuszczeniu siedziby federacji portalowi Dagbladet.no. – Przedstawiliśmy nasz pogląd w tej sprawie i wysłuchaliśmy Clasa. To było miłe spotkanie – mówiła z kolei lakonicznie Ingvild Bretten Berg, nie chcą ujawniać tematów, które zostały poruszone podczas rzeczonego spotkania.

Prawnik Norweskiego Związku Narciarskiego, Nina Gundersen Sandnes, stwierdziła z kolei, że federacja posiada dowody w sprawie niewłaściwego zachowania Bråthena i mogą one być przyczynkiem do zwolnienia 52-latka. Nie potwierdziła też, że w przyszłym tygodniu ma dojść do kolejnego spotkania zwaśnionych stron. Podkreśliła jednocześnie, że Bråthen wciąż ma możliwość dostarczenia kontrargumentów, które jednak powinny mieć swoje potwierdzenie na piśmie.

Planowane zwolnienie Bråthena może za sobą pociągnąć więcej niekorzystnych dla Norwegów konsekwencji. Utytułowany trener męskiej drużyny, Alexander Stöckl, w rozmowie z telewizją NRK zapowiedział, że rozstanie się 52-latka z norweską federacją może spowodować zakończenie także jego szkoleniowej przygody w Kraju Fiordów. – Myślę, że ta cała sytuacja jest jedną z najbardziej wymagających, od kiedy rozpocząłem pracę w norweskich skokach. Jeśli nie będziemy mieli możliwości kontynuowania obecnego systemu pracy i nie będziemy mieli dotychczasowego wsparcia sponsorów, skończymy tam, gdzie teraz znajdują się skoki narciarskie w Finlandii – skwitował. Zapytany o kontynuację pracy z norweską kadrą po igrzyskach olimpijskich, odparł: – Jeśli Clas Brede Bråthen będzie kontynuował swoją pracę, podpiszę kontrakt, jeśli nie będzie, wątpię abym go podpisał.

 

Bartosz Leja,
źródło: VG.no / Dagbladet.no

 

Dodaj komentarz