Za nami drugi weekend Pucharu Świata 2023/2024. Choć sobotni występ dawał podstawy do optymizmu, norweskie Lillehammer koniec końców nie okazało się dla Polaków przełomowe. Cytowany przez PZN Trener Thomas Thurnbichler wyjaśnił co w niedzielę spotkało Pawła Wąska oraz przedstawił wstępnie dalsze plany naszych kadrowiczów.
Najlepszy z naszych reprezentantów w sobotę – Paweł Wąsek, nie zdołał pokazać się w zawodach na dużej skoczni. Przy jego nazwisku pojawił się jedynie komunikat o braku startu i to mimo faktu, że Polak był obecny w poczekalni skoczni Lysgårdsbakken, gdzie operator kamery uchwycił go podczas rozmowy z Halvorem Egnerem Granerudem. Ze słów Thomasa Thurnbichlera wywnioskować można, że okoliczności niedzielnego braku startu Wąska są bardzo niecodzienne.
Paweł musiał skorzystać z toalety. Zostawił swoją torbę półtora metra od strefy, gdzie znajduje się sprzęt do zwiezienia na dół. Kiedy wrócił na miejsce, jego torby już nie było. Została zabrana przez jednego z wolontariuszy. Paweł podszedł do znajdującego się na górze skoczni Mortena Solema z FIS i wytłumaczył co się stało. Morten skontaktował się z jury na wieży sędziowskiej, ale z jakiegoś powodu ta informacja nie dotarła do trenerów. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej o zdarzeniu, mielibyśmy prawdopodobnie dosyć czasu, aby jeden z trenerów jak najszybciej zawiózł tę torbę na górę. Tym samym Paweł miałby szansę oddać swój skok.
– wyjaśnił trener. Po tym zdarzeniu szkoleniowiec kadry narodowej Polski udał się do działaczy celem omówienia zaistniałej sytuacji.
Po wszystkim usiedliśmy wspólnie z działaczami FIS, aby wyjaśnić całą sytuację. Złożyło się na nią kilka różnych czynników, ale nie uważam, by została ona rozegrana profesjonalnie.
– dodał.
Co dalej z polskimi skoczkami? Po czterech konkursach bieżącej edycji Pucharu Świata na koncie Biało-Czerwonych w Pucharze Narodów jest dopiero 61 punktów, co plasuje naszą reprezentację dopiero na 8. miejscu. Przegrywamy nawet z pracującą nad wyjściem z zapaści reprezentacją Finlandii, a nad jednoosobową reprezentacja Bułgarii mamy… jedynie 15 punktów zapasu. W takiej sytuacji naturalne jest pytanie, jakie są dalsze plany sztabu.
Wciąż czekamy na ostateczne potwierdzenie, które skocznie będą dla nas dostępne w kraju, aby znaleźć dobre rozwiązanie dla każdego z zawodników. Jasnym jest, że musimy się poprawić. Poziom czołowych 10-15 zawodników jest wysoki, ale nie jest on dla nas nieosiągalny. Po prostu musimy wykonać bardzo dobrą pracę. Zawodnicy muszą podążyć za nami tą drogą. Muszą być pewni i przekonani wobec obranego kierunku. Wtedy poradzimy sobie jako zespół.
– przekonuje Tyrolczyk.
Na dotychczasowych zawodach w Ruce oraz Lillehammer mieliśmy okazję widzieć jedynie stałą piątkę polskich skoczków z kadry A. Choć żaden z nich nie przebił do tej pory bariery drugiej dziesiątki, to jedynie Aleksander Zniszczoł nie ma na jeszcze na koncie jakiegokolwiek punktu Pucharu Świata. Zamiast niego w nadchodzący weekend do Saksonii pojedzie Maciej Kot – skoczek podhalańskiej grupy bazowej. Zatem wbrew temu, co sugerował Thurnbichler po Letnich Mistrzostwach Polski w Szczyrku, to Zniszczoł będzie tym, który zawalczy o szóste miejsce dla Polski na Turniej Czterech Skoczni.
Dostałem informacje dotyczące treningu Maćka, który był w dobrej formie przez całe lato. Trzeba jednak pamiętać, że w Ramsau nie było porównania do innych drużyn. Oddał trochę skoków na śniegu i teraz w Klingenthal będziemy mogli ocenić, w jakiej jest formie. Ale trzeba to jasno powiedzieć — to nie na Maćka barkach będzie spoczywała odpowiedzialność za drużynę. Powinien przyjechać do Klingenthal zrelaksowany i z zaangażowaniem robić po prostu to, co pokazuje na treningach. On nie przyjeżdża tu, by ratować drużynę.
– skomentował tę decyzję 34-latek na łamach Przeglądu Sportowego.
Wyświetl ten post na Instagramie
Filip Gil
Źródło: PZN / Przegląd Sportowy